Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dębowo: Tragiczna wyprawa tratwą po Biebrzy. Nie powinni tam płynąć

Jacek Wolski [email protected]
To tą tratwą płynęli mieszkańcy woj. mazowieckiego. Na górnym zdjęciu - rozlewisko Biebrzy w okolicach śluzy Dębowo.
To tą tratwą płynęli mieszkańcy woj. mazowieckiego. Na górnym zdjęciu - rozlewisko Biebrzy w okolicach śluzy Dębowo.
30-letni mieszkaniec województwa mazowieckiego nie musiał zginąć. - Pływanie o tej porze roku po Kanale Augustowskim, to sport ekstremalny - uważają przedstawiciele Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Tylko, czy uczestnicy rejsu o tym wiedzieli?

Ta informacja tydzień temu obiegła całą Polskę. Sześciu turystów z woj. mazowieckiego wynajęło w jednej z podaugustowskich wsi tratwę. I wyruszyli nią na wyprawę. Chcieli ponoć fotografować ptaki gromadzące się nad Biebrzą.

Płynęli najpierw Nettą. Dotarli do miejsca, gdzie Kanał Augustowski się rozwidla. Z jednej strony znajduje się śluza Dębowo, z drugiej - jaz. Prąd jest tu bardzo silny. Tratwę zepchnął w kierunku jazu. Pięć osób wpadło do lodowatej jeszcze wody. Dwie wydostały się o własnych siłach. Trzeciej na brzeg pomógł się wydostać świadek zdarzenia. Czwartą wywracająca się tratwa przycisnęła do jazu.

Mężczyzna spędził w wodzie sporo czasu. Wydobyli go dopiero strażacy. Helikopterem został przetransportowany do szpitala w Suwałkach. Pierwotnie jego stan określano jako poważny. Ta diagnoza okazała się jednak mało precyzyjna, bo już w poniedziałek mężczyzna wypisał się ze szpitala na własną prośbę.

Wszelki ślad przepadł natomiast po ostatnim uczestniku rejsu. Porwał go silny nurt. Strażacy i policjanci zaczęli poszukiwania 30-letniego mężczyzny.

- To była bardzo trudna akcja - mówi Paweł Jakubiak, rzecznik prasowy augustowskiej policji. - W związku z roztopami, w tym rejonie jest bardzo dużo wody. Znajdująca się w pobliżu Biebrza wylała tak, że ciągnie się niemal pod horyzont. Rzeka pozalewała okoliczne pola. Włącznie ze znajdującymi się na nich ogrodzeniami. Istniało więc duże niebezpieczeństwo, że schodzący pod wodę nurek zaplącze się np. w drut kolczasty. W dodatku, przejrzystość wody ograniczała się niemal do zera. Trzeba było szukać po omacku.

Akcja trwała w sumie cztery dni - od soboty do wtorku. Ciała mężczyzny nie udało się odnaleźć. Zapadła decyzja, że w takich warunkach niczego więcej zrobić nie można. Akcja zostanie wznowiona, jak opadnie poziom wody w tym rejonie, czyli, najprawdopodobniej, za kilkanaście dni.

W kwietniu wszędzie jest niebezpiecznie

O uczestnikach wyprawy tratwą wiadomo niewiele. Mieszkają w Warszawie i najbliższych okolicach, są miłośnikami przyrody. Mają od 29 do 46 lat. Czy kiedykolwiek byli w tych rejonach, nie wiadomo. Z żadną z osób nie udało nam się bowiem skontaktować.

Tratwę wynajęli od firmy, która ma swoją siedzibę w Augustowie. Kiedy tam zadzwoniliśmy, by zapytać m.in. o to, czy ktoś uzmysłowił tym ludziom, jakiego wyzwania się podejmują, mężczyzna, który odebrał telefon po prostu się rozłączył.

- Nie udzielam w tej sprawie żadnych informacji - stwierdził jedynie.

Z internetowej strony firmy można się dowiedzieć, ile wynajęcie takiej tratwy kosztuje. Przedział cenowy jest bardzo rozległy - od 50 do 360 złotych za dzień. Ile zapłacili mieszkańcy woj. mazowieckiego, nie wiadomo.

- Te tratwy są zwykle stosunkowo bezpieczne - mówi Marek Zborowski-Weychman, suwal-czanin, który Kanał Augustowski i okolice przemierzał wielokrotnie i kajakiem, i tratwą. - Wywrotka jest praktycznie niemożliwa.

Zborowski-Weychman mówi to jednak w odniesieniu do tego, co dzieje się latem. Poziom wody jest wówczas znacznie niższy. Gdyby turyści z woj. mazowieckiego wybrali się w swój rejs miesiąc czy dwa później, nikomu z całą pewnością nic by się nie stało.

- Każdy, kto ma cokolwiek wspólnego z wodą wie jednak, że o tej porze roku niebezpieczne są wszystkie rzeki - dodaje. - Swego czasu organizowałem w kwietniu spływy kajakowe po Rospudzie. To przecież mała rzeczka. Ale w kwietniu wygląda tak, że paru z uczestników mojego spływu po prostu po drodze zrezygnowało.

Czy warszawianie nie mieli o tym pojęcia? A może podjęli świadome ryzyko?

- Nikt z miejscowych na pewno w taki rejs by się nie wybrał - uważają augustowscy strażacy. - Bo jeśli Biebrza wygląda jak morze, lepiej z nią nie zadzierać.

Wszystkich ściąga w kierunku jazu

Tratwa znalazła się w miejscu, które, jak mówi Marek Zborowski-Weychman jest może najniebezpieczniejsze na całym Kanale Augustowskim. Jak ktoś o tym wie, z góry się przygotowuje. Tak steruje łodzią, by popłynąć nie w kierunku jazu, lecz śluzy Dębowo. Po jej pokonaniu można już znaleźć się na Biebrzy.

Tylko, że nawet latem kajaki czy tratwy nurt ściąga w kierunku jazu. Nie oznacza to oczywiście, iż każdy pływający obiekt musi się od razu wywracać, a ludzie wpadać do wody.

- Być może te osoby nie miały żadnego doświadczenia - spekuluje Zborowski-Weychman. - Może wszystkie znalazły się nagle w jednym miejscu tratwy i ją przeciążyły?

Ale zarówno on, jak i wiele innych osób, które dobrze znają Kanał Augustowski podkreślają, że jest to w sumie szlak turystyczny. Powinno być więc tutaj bezpiecznie i nikt nie powinien ginąć.

- To miejsce nie jest dobrze oznakowane - uważa Andrzej Grygoruk, zastępca dyrektora Biebrzańskiego Parku Narodowego. - Powinny pojawić się wyraźne ostrzeżenia, że trzeba tutaj mocno uważać. Być może też warto zastanowić się nad tym, by poprzez jakąś zaporę uniemożliwić ściąganie pływających obiektów w kierunku jazu.

Kanałem Augustowskim administruje Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie.
- Niestety, ale osobom, które wybrały się o tej porze roku w rejs zabrakło chyba albo wiedzy, albo wyobraźni - mówi Urszula Tomoń, rzecznik prasowy tej instytucji.

Andrzej Żukowski, pracownik RZGW, który urzęduje nie w Warszawie, lecz w naszym regionie mówi mniej więcej to samo.

- Ci ludzie wypłynęli na własną odpowiedzialność - uważa. - Do 15 maja Kanał Augustowski jest praktycznie zamknięty. Nie oznacza to oczywiście, że za pływanie grożą jakieś kary. Natomiast my, jako administrator tego akwenu, nie zakończyliśmy jeszcze przygotowań do tegorocznego sezonu. M.in. odnawiamy znaki, w tym te, które ostrzegają przed miejscem w okolicach śluzy Dębowo, niedługo przystąpimy do stawiania boi zaporowych.

Jednak zdaniem A. Żukowskiego, pokonanie tego odcinka kanału nie należy do wyzwań z gatunku ekstremalnych.

- Trochę silniejszy nurt nikomu nie powinien sprawić problemów - dodaje. - To w sumie spokojne i raczej bezpieczne miejsce.

Dlaczego więc tratwa z mieszkańcami woj. mazowieckiego została ściągnięta do jazu? Bo był on nastawiony na jak największy przepływ wody. O tej porze roku, kiedy trzeba sobie jak najszybciej poradzić z nadmiarem pochodzącej z roztopów wody, inaczej być nie może.

Augustowska policja wszczęła postępowanie w tej sprawie. Prawdopodobnie będzie ono prowadzone pod kątem artykułu kodeksu karnego, który mówi o narażaniu ludzi na utratę życia lub zdrowia. Od tego do przedstawienia komukolwiek zarzutów jest jednak jeszcze bardzo daleka droga. A nie można również wykluczyć, że całe zdarzenie zostanie potraktowane po prostu jako nieszczęśliwy wypadek. - To powinna być też przestroga dla innych - uważają w RZGW.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny