Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd za przemyt Wietnamczyków. Ruszył proces zorganizowanej grupy przestępczej

(mw)
W furgonetce stłoczeni byli Wietnamczycy
W furgonetce stłoczeni byli Wietnamczycy PoOSG
12 mężczyzn na ławie oskarżonych. Przed sądem okręgowym ruszył we wtorek proces zorganizowanej grupy przestępczej. W jej skład wchodzili głównie białostoczanie, ale też m.in. mieszkańcy stolicy. Gang zajmował się przemycaniem przez polsko-białoruską granicę nielegalnych imigrantów - Wietnamczyków.

Trzydziestu przestraszonych Azjatów stłoczonych w ciasnej pace busa w środku nocy, w obcym kraju. Wcześniej imigranci nielegalnie przekroczyli polsko-białoruską granicę po specjalnej kładce.

Tak wyglądał największy przemyt ludzi, jakie zorganizowała grupa kierowana przez 53-letniego białostoczanina Waldemara W.

Choć Jerzy T., Jan K. i Adam M. zostali zatrzymani przez pograniczników na gorącym uczynku, we wtorek przed sądem żaden nie przyznał się do prokuratury zarzutów. Na rozprawie chcieli też niczego wyjaśniać, więc sąd odczytywał to, co mówili w śledztwie. Oskarżeni wtedy też nie byli zbyt wylewni.

- Nie znam żadnego z odczytanych nazwisk. Nie mogę powiedzieć, dlaczego byłem w miejscu, gdzie zatrzymała mnie straż graniczna - wypierał się Jerzy T.

- Miałem tylko podrzucić znajomego i jego kolegę samochodem. Nie wiem, dlaczego akurat w tamto miejsce. Nie było mowy o zapłacie za kurs - zarzekał się oskarżony Jan K.

Ich wspólnik Adam M. - co ustaliła białostocka prokuratura - już na wtorkowej rozprawie tłumaczył się jeszcze ciekawiej. - Powiedziałem wtedy, że się przyznaje do zarzutu, bo przesłuchanie było w nocy i chciało mi się spać. Pomyślałem, że jak się przyznam, to dadzą mi już spokój - powiedział Adam W.

Do zarzutów nie przyznali się też we wtorek inni oskarżeni.

Prokuratura ustaliła, że gang przemytników ludzi działał w okresie od początku czerwca 2009 roku do końca sierpnia 2010 roku m.in. na terenie Białegostoku, Białowieży, Warszawy, jak i innych miast w kraju. Wiadomo, że w skład grupy wchodzili obywatele narodowości polskiej, białoruskiej i wietnamskiej, jednak personaliów wszystkich członków gangu nie udało się śledczym ustalić.

Każdy z członków grupy miał określoną rolę i zadania. Tak np. - co ustaliła prokuratura - Jacek G. pełnił funkcję łącznika między organizatorem z Białorusi a hersztem grupy Waldemarem W. Jacek R. z kolei miał być łącznikiem między bossem a organizatorem wietnamskim, który działał w stolicy. Alfons A. odbierał pieniądze, rolą Adama B. było z kolei pilotowanie - jechał autem przed busem z nielegalnymi imigrantami i informował kolegów o ewentualnych przeszkodach na drodze, jak np. jakieś kontrole.

Prokuratura ustaliła, że grupa zorganizowała co najmniej osiem przerzutów przez granicę. Wietnamczycy byli przeprowadzani nad pasem granicy po kładce, która była ustawiana na dwóch podstawkach - jednej na terytorium naszego kraju oraz drugiej na terytorium Białorusi w poprzek pasa granicy. W ten sposób granicę przekroczyło co najmniej 49 Wietnamczyków. Imigranci płacili pośrednikom po kilka tysięcy dolarów amerykańskich. Ile zarobili poszczególni oskarżeni, nie udało się ustalić.

Najsurowsza kara, jaką może w tym procesie wymierzyć sąd to 12 lat więzienia. Kolejna rozprawa za tydzień.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny