Nieulotne to opowieść, w której miłość musi pokonać zbrodnie

Jacek Borcuch podbił serca wielbicieli punka genialną historią "Wszystko co kocham" z magnetycznym Mateuszem Kościukiewiczem. I ten film, i najnowszy obraz "Nieulotne" trafiły na kultowy festiwal Sundance, z którego Michał Englert, operator "Nieulotnych" wyjechał z główną nagrodą.

Ale sama historia i formuła filmu pozostawiają wiele do życzenia. Gorący romans studentów podczas winobrania w Hiszpanii jest pokazany niemal perfekcyjnie. Magdalena Berus uwodzi każdym spojrzeniem i uśmiechem, całym drobnym ciałem kocha swego chłopaka. Ma tu o wiele więcej do zagrania niż w cokolwiek jednowymiarowym "Bejbi blues". Jakub Gierszał też pyszni się młodym ciałem, a chemia między nimi na ekranie może udzielić się i parom na widowni. Ale wtedy w ich życie wkrada się przypadkowa zbrodnia. I wszystko się zmienia.

Ze spalonej Słońcem Hiszpanii, w której pojawia się nawet Angela Molina, aktorka Bunuela z "Mrocznego przedmiotu pożądania", wracamy do cokolwiek smutnego Krakowa i jeszcze smutniejszego Będzina, który nota bene dołożył pieniądze do nakręcenia filmu. I tu zaczyna się wielka rola Berus. Ciąża staje się dla niej piętnem, brzemieniem, a może aborcja ma być karą za grzech? Wypędzeniem z raju? W pięknych kadrach Englerta młodzi osobno cierpią naznaczeni mrocznymi tajemnicami, a otwarty finał każe zastanowić się na d sposobami odkupienia. Czy zbrodnią można zapłacić za inną zbrodnię?

Słaby jest scenariusz Borcucha. Raczej epatuje widzów wizją i zmusza do intensywnego przeżywania rozterek bohaterów. Ale nie tłumaczy dlaczego nie umieją się zwierzyć przyjaciołom, rodzicom, czy pomodlić nawet w pustym kościele. Dziwny to film. Zbrodnia pozostaje bez kary, chyba że to ona ma być karą za beztroską miłość. Ale wtedy życie nie miałoby sensu.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport