Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urząd skarbowy dostał 308 donosów od białostoczan

Julita Januszkiewicz
Białostoczanie chętnie korespondują z urzędem skarbowym opowiadając o zarobkach swoich sąsiadów.
Białostoczanie chętnie korespondują z urzędem skarbowym opowiadając o zarobkach swoich sąsiadów. Adrian Kuźmiuk
Sąsiad nie pracuje, a jeździ wypasioną furą - coraz częściej donosimy na innych. W 2011 roku do białostockiej skarbówki wpłynęło 308 donosów. Wszystkie są sprawdzane.

W I Urzędzie Skarbowym w Białymstoku jest specjalny gabinet, w którym są przechowane segregatory z donosami. - Jest ich coraz więcej - przyznaje Małgorzata Sokół-Kreczko, naczelnik I Urzędu Skarbowego.

Tylko w ubiegłym roku do białostockiej skarbówki wpłynęło ponad trzysta takich informacji. To o 50 więcej niż w 2010 roku. Trzy lata temu było ich 246. Rośnie też liczba skarg do Urzędu Kontroli Skarbowej w Białymstoku. Rok temu było ich ponad dwieście.
Jak zauważa Małgorzata Sokół-Kreczko, najczęściej donosy pisane są zimą i latem. Najwyraźniej ludzie nie mają co robić podczas urlopów, więc natchnieni wypoczynkiem, uważnie obserwują, co się dzieje wokół. Późną nocą chwytają za kartkę i długopis, by na papier wylać swoje żale.

- Z charakteru pisma wynika, że autorami są osoby w różnym wieku. Jednak najwięcej jest rencistów oraz emerytów - dodaje Małgorzata Sokół-Kreczko.

Skargi najczęściej docierają do fiskusa pocztą tradycyjną. Są napisane ręcznie (niektóre starannie, inne chaotycznie). Zdarzają się w nich błędy stylistyczne, gramatyczne oraz ortograficzne. Ale też listy są wysyłane pocztą elektroniczną. - Wczoraj dostaliśmy maila z informacją, że firma sprzedaje towar i nie wystawia paragonów. Napisał go pracownik, o dziwo, ze służbowego komputera. Zajmiemy się tą sprawą - zapowiada pani naczelnik.
Oczywiście, najwięcej jest anonimów. Ich autorzy piszą o sobie, że są uprzejmymi, życzliwymi, uczciwymi obywatelami lub obserwatorami społecznymi. Pozostali nazywają siebie donosicielami, płacącymi podatki, oszukanymi, obywatelami RP. Niektórzy zapewniają, że piszą z poczucia obywatelskiej powinności. "Proszę nie traktować mojego pisma jako donosu lub skargi, gdyż te pojęcia są mi obce", "Ja nie jestem mściwy, żeby od razu kogoś karać, ale postraszyć".

- Bywa też i tak, że informatorzy podpisują się nieprawdziwym imieniem i nazwiskiem, a złożony podpis ma tylko uwiarygodnić zaistniałą sytuację - przyznaje Izabela Głowacka, rzeczniczka Urzędu Kontroli Skarbowej w Białymstoku.

Szefowa białostockiej skarbówki przypomina sytuację pewnej kobiety, która złożyła doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa, bo ktoś podpisał się pod donosem jej imieniem i nazwiskiem.

- Z kolei inny obywatel zaproponował nam współpracę, jak określił w uszczknięciu, tych 250 miliardów złotych z szarej strefy. Nie skorzystaliśmy z jego usług - opowiada Małgorzata Sokół-Kreczko.

Niektóre donosy zawierają szczegółowe dane o potencjalnych przestępcach, adresy, telefony, a nawet numery PESEL. Inne są uzupełnione zdjęciami, czy też wydrukami ze stron internetowych.

- Taka dokumentacja to konkretny dowód, często jest ona przydatna w wyjaśnieniu sprawy - zauważa Małgorzata Sokół - Kreczko. Co ciekawe, donosiciele podpowiadają inspektorom, o której godzinie mogą przyjść. Według nich ma to zwiększyć szansę ukarania nieuczciwego sprawcy.

Zniszczyć życie sąsiadom, ukarać niewiernego męża

Najczęściej, słusznie czy nie, skarżą się zazdrośni obywatele, którzy chcą uprzykrzyć życie sąsiadom. Nie mogą przeboleć, że komuś powodzi się lepiej, niż im. "Podobno jest kryzys, wszystkim żyje się gorzej - tak zaczyna się donos pewnego białostoczanina. - "Więc dlaczego mojemu znajomemu żyje się więcej niż bardzo dobrze? Nie pracuje, nie uczy się, jeździ wypasioną furą i rozbija się po knajpach coraz to z inną laską".

Inny obywatel doniósł do UKS, że jego sąsiedzi postawili luksusowy dom (według życzliwego wart aż dwa miliony złotych), mają dwa wypasione samochody, a same drzewka wokół domu kosztują chyba ze 100 tysięcy złotych.

Wielu doskwiera też, że ich sąsiedzi wynajmują nielegalnie mieszkanie i czerpią z tego korzyści majątkowe. Był też zarzut, że ktoś do swojego "M" sprowadził agencję towarzyską. Donos ten został przekazany policji.

Jak wskazują dane z urzędów skarbowych, niewierność się nie opłaca. Zdradzone żony potrafią uczynić z życia swojego rozpustnego małżonka istne piekło. Pokrzywdzone kobiety piszą, że mąż jeździ do kochanki, a potem wpisuje to na koszt firmy. Opisują panów, którzy nie płacą alimentów, a nawet przechowują nielegalnie broń.

Zemsta na nieuczciwym pracodawcy

Autorami anonimowych informacji są także niezadowoleni z ofert firm klienci.
- Najczęściej piszą, że zlecili komuś usługę, i nie otrzymali faktury. Skarżą się też, że ktoś prowadzi niezarejestrowaną działalność gospodarczą - wymienia Małgorzata Sokół-Kreczko.

Zdarzają się też banalne donosy o osobach handlujących pietruszką na chodniku. Jeden z autorów żądał sprawdzenia, czy straganiarka, która sprzedaje jajka, kupuje je w hurtowni. a następnie przekłada jajka do pudełek, by potem sprzedać towar. Informacje te okazały się nieprawdziwe.

Do skarbówki trafiają też informacje o nieuczciwych wspólnikach. Piszący je zdradzają w nich, że udziałowiec zaniża przychody lub nie wykazuje dochodów. W wyniku kontroli okazuje się jednak, że to właśnie osoba donosząca ma więcej na sumieniu, niż wskazany przez nią sprawca.

Mieszkańcom Podlasia nie podoba się też to, że ktoś pracuje gdzieś nielegalnie. "Uprzejmie zawiadamiam, iż Pan Y naraża na straty urząd skarbowy poprzez nieodprowadzanie stosownych podatków oraz zatrudnianie pracowników na czarno. (...). Mam nadzieję, że dzięki mojemu donosowi ta osoba nie będzie wykorzystywała i oszukiwała ludzi, a urząd skarbowy uzyska odpowiedni zysk".

Zdarzają się też donosy na byłych pracodawców. "Żeby było klasycznie, to zacznę typowo" - to typowy wstęp. Mieszkaniec narzekał, że za mało zarabia. Zarzut ten nie był rozpatrywany. Wysokość pensji wynika przecież z porozumienia z pracodawcą.
Takie skargi często są podpisane. Bywa, że ludzie składają je osobiście. Jak wyjaśnia Małgorzata Sokół-Kreczko, są to konkretne informacje. Przedsiębiorcy są wtedy kontrolowani, a osoby, które powiadomiły o procederze są wzywane do urzędu z prośbą o wyjaśnienie.

- Kiedyś jako dowód, że działalność jest nielegalna, dostaliśmy zdjęcia. Były one robione w różnych porach roku. Ten donos okazał się prawdziwy - wspomina naczelnik Sokół-Kreczko.

Urzędnicy sprawdzają

Każdy donos nawet ten najbardziej bzdurny jest rzetelnie rozpatrywany. Jak tłumaczy Izabela Głowacka, wszystkie tego typu informacje, jak każde inne pismo, które wpływa do urzędu, jest analizowane, mniej lub bardziej szczegółowo w zależności od jego treści.

- Podjęcie kontroli uzależnione jest jednak od wyników analizy podmiotu, którego dotyczy donos. Jeśli występują przesłanki, wszczynane jest postępowanie kontrolne lub karno-skarbowe. Jeśli nie należą do zakresu spraw, przesyłane są do właściwych instytucji, np. inspekcji pracy lub policji - wyjaśnia rzeczniczka UKS.

Niewiele z nich zawiera prawdę. Małgorzata Sokół-Kreczko szacuje, że potwierdza się około 30 procent.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny