Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarnobyl nie wpłynął na zdrowie Polaków. Energia jądrowa: Nie trzeba się bać

Janka Werpachowska
jest profesorem zwyczajnym na Wydziale Fizyki Uniwersytetu w Białymstoku oraz dyrektorem Działu Szkolenia i Doradztwa w Instytucie Problemów Jądrowych im. A. Sołtana w Świerku.
jest profesorem zwyczajnym na Wydziale Fizyki Uniwersytetu w Białymstoku oraz dyrektorem Działu Szkolenia i Doradztwa w Instytucie Problemów Jądrowych im. A. Sołtana w Świerku. Archiwum
- Nie było w związku z katastrofą w Czarnobylu żadnych konsekwencji zdrowotnych w Polsce, również w Białymstoku - mówi prof. Ludwik Dobrzyński, fizyk jądrowy.

Kurier Poranny: Jedną z konsekwencji trzęsienia ziemi i tsunami w Japonii jest awaria elektrowni atomowej Fukushima. I chociaż zapewne nie musimy się obawiać podwyższonego poziomu promieniowania radioaktywnego w związku z japońską katastrofą, to narażeni jesteśmy na inne jej skutki - raczej natury psychologicznej. Odżyła oto dyskusja o tym, czy w Polsce należy budować elektrownie jądrowe.
Prof. Ludwik Dobrzyński, fizyk jądrowy: - Dotyka pani bardzo ważnej kwestii. Jest rzeczą zdumiewającą, że mniej interesujemy się dziesiątkami tysięcy ludzi, którzy stracili domy, dobytek, życie, którzy muszą od nowa odbudowywać całą infrastrukturę - natomiast przerażeni jesteśmy konsekwencjami awarii przemysłowej trzech reaktorów, która nie pociągnęła za sobą żadnego przypadku śmiertelnego z powodu radiacji. Żadnego przypadku choroby popromiennej nawet w łagodnym wydaniu i w której, przynajmniej na dzisiaj, trudno sobie wyobrazić, że ktokolwiek poważnie ucierpi. Zestawienie tego niczym nieuzasadnionego strachu z rzeczywistymi stratami i tragedią, jaką przeżywają Japończycy, to jest fenomen socjologiczny. Jest on dla mnie, w tej całej historii, najbardziej pouczający i najbardziej wstrząsający.

Ale to nie jest tylko nasza przypadłość. Niemcy, Francuzi już oficjalnie mówią o potrzebie weryfikacji swojej dotychczasowej polityki, w której stawiano na rozwój energetyki jądrowej.
- Wcale nie twierdzę, że to jest nasza przypadłość. To jest przypadłość społeczeństw, które przez dziesiątki lat były karmione propagandą antynuklearną. W zależności od kraju, od siły tzw. zielonych, była ona mniej lub bardziej nasilona. W żaden sposób nie przebijała się do świadomości ludzi - bo i zainteresowanie mediów tym tematem było słabe - wiedza o tym, że promieniowanie jonizujące jest słabo kancerogenne, że i tak żyjemy w polu tego promieniowania, a zwiększenie nawet dziesięciokrotne jego nasilenia jeszcze niczym nam nie grozi. Jako informacja mało poruszająca, niesensacyjna nie interesowała mediów, więc i społeczeństwa były jej pozbawione. Wypadek jest zawsze poruszający. Nie chcę nikogo winić. Ale zawsze się mówi dopiero o czymś, co choćby tylko potencjalnie może nam zagrażać. Wyciek w reaktorze: nikt nie wie, co to jest, ale wszyscy o tym piszą i mówią.

Jeszcze groźniej brzmi wybuch, o czym mówi się teraz, w odniesieniu do sytuacji w Japonii.
- Wybuch wodoru, bo taki miał miejsce w elektrowni Fukushima, to zawsze jest zjawisko groźne. Ale po pierwsze - to nie jest wybuch jądrowy. Po drugie, z tego co mi w tej chwili wiadomo, to w żadnym z reaktorów, a na pewno nie w pierwszym i nie w trzecim, wybuch ten nie spowodował naruszenia obudowy stalowej, czyli podstawowej konstrukcji, decydującej o bezpieczeństwie w takich krytycznych sytuacjach. Z kolei wybuch parowy, który musiał nastąpić, bo pod kopułą reaktora bardzo wzrasta ciśnienie i nadmiar pary jest wypuszczany przez specjalne zawory, wiąże się z tym, że para wodna unosi ze sobą jakąś część materiału radioaktywnego. Jest go na tyle mało, że nie powoduje realnego zagrożenia - dla życia na pewno, a dla zdrowia raczej też nie.

To, co teraz obserwujemy w Japonii, podważa jakby naszą wiarę w najdoskonalsze technologie i zabezpieczenia, z jakimi kraj ten nam dotychczas się kojarzył.
- Tak. Widzimy wybuchy, pożar, zalanie wodą. To jest potężna katastrofa przemysłowa, gdzie fantastyczne zabezpieczenia, które Japończycy wykonali przy wszystkich swoich reaktorach, doskonale zdały egzamin. Na jedno tylko tamtejsi specjaliści nie byli przygotowani, bo to było trudno sobie wyobrazić: że obok trzęsienia ziemi nastąpi tsunami, które zaleje generatory diesla, mające awaryjnie produkować energię elektryczną. Proszę zwrócić uwagę, że z tą dramatyczną sytuacją nie wiążą się żadne tragedie ludzkie. Takie wydarzenia należy odbierać jako zjawiska pozytywne. Nie chcę, żeby ktoś odniósł wrażenie, że jestem zupełnie spokojny i niczego się nie obawiam. Ale moje obawy wiążą się z tym, co jeszcze może się wydarzyć. Obserwuję i czekam. Bo można sobie wyobrazić w najbliższych dniach kolejne gigantyczne trzęsienie ziemi i falę tsunami. Ale jeżeli tak się stanie, to z troską i przerażeniem myślałbym raczej o tych tysiącach ludzi, którzy zginą, którzy wszystko stracą, niż o jakimś radioaktywnym obłoku i zagrożeniach z nim związanych. One, owszem, mogą być, ale będą nieporównywalnie mniejsze od zagrożeń bezpośrednio związanych z żywiołem.

Białostoczanie wciąż mają żywą pamięć o Czarnobylu. Tamta katastrofa, jako jedyna w dotychczasowych dziejach atomistyki światowej, otrzymała siedem punktów na skali zagrożenia. Awaria w elektrowni Fukushima oceniona została na sześć punktów. To budzi przerażenie. Myślimy nawet nie o takich doraźnych, tu i teraz mających miejsce konsekwencjach, lecz o tych długofalowych, które dadzą o sobie znać po latach.
- Zgodnie z wiedzą, jaką my mamy i jaką ma świat, który kontroluje i zbiera informacje na ten temat, nie było w związku z katastrofą w Czarnobylu żadnych konsekwencji zdrowotnych w Polsce, również w Białymstoku. A różnica pomiędzy stopniem zagrożenia szóstym i siódmym jest naprawdę bardzo duża. W Czarnobylu wybuch parowy spowodował rozerwanie elementów konstrukcyjnych reaktora, również elementów paliwowych. Cały materiał promieniotwórczy pod wielkim ciśnieniem wyleciał w powietrze. Tam nie było obudowy bezpieczeństwa. W Japonii przez cały czas zalewany jest rdzeń i tylko część elementów paliwowych nie jest zalana. Dlatego, kiedy wypuszcza się parę wodną, to z nią przedostają się w powietrze cząsteczki radioaktywne. Owszem, sytuacja jest poważna, ale daleko jej jeszcze do Czarnobyla.

Może dlatego boimy się na zapas, że nawet drobna awaria w polskiej elektrowni atomowej mogłaby mieć straszne konsekwencje? Obawiamy się, że naszą elektrownię jądrową będą budować tacy sami fachowcy, jak ci drogowcy, którzy dali za mało asfaltu do asfaltu?
- Tutaj byłbym spokojny. Mamy doskonałych fachowców w tej dziedzinie, chociaż nie mamy jeszcze energetyki jądrowej. Niedawno Polacy budowali bardzo nowoczesną, o wyśrubowanych normach bezpieczeństwa elektrownią atomową w Finlandii. Stanowili około jednej trzeciej kilkutysięcznej rzeszy ludzi zatrudnionych na tej budowie. Główny inżynier do spraw budownictwa był Polakiem. Jestem pewien, że na etapie budowy i później, już po rozruchu, będą przestrzegane wszystkie najwyższe standardy eksploatacji i bezpieczeństwa. To zbyt poważne sprawy, żeby je lekceważyć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny