Gdyby miał to być tekst poważny, to trzeba by napisać, że najważniejsza osoba w mieście - prezydent Białegostoku - została obrażona przez nieodpowiedzialnego i niemającego szacunku dla władzy obywatela.
Ale gdyby spojrzeć na to z innej strony (domyśl się, Czytelniku, z której), to można dojść do wniosku, że najważniejszy w mieście urzędnik chce uruchomić machinę prokuratorską w sprawie, której nikt poważnie nie traktuje. Inaczej - zamiast zajmować się wsadzaniem za kratki bandytów, prokurator ma czuwać nad dobrym samopoczuciem prezydenta Truskolaskiego.
Zacznijmy od początku. Opcja Społeczna oskarżyła prezydenta miasta o przyjęcie łapówki. Prezydent zawiadomił prokuraturę. Doniesienie skierowane jest przeciwko członkom stowarzyszenia. To oni byli inicjatorami pomysłu, aby zorganizować referendum w sprawie bazaru przy Jurowieckiej. Zanieśli do urzędu miejskiego podpisy białostoczan, które zebrali w tej sprawie. I dołączyli do nich pismo, w którym napisali, że prezydent sprzedał Jagiellonii stadion przy Jurowieckiej "po zaniżonej cenie, za łapówki dla Tadeusza Truskolaskiego".
Prezydent postanowił bronić honoru i dobrego imienia urzędu na drodze sądowej, ale nie wytoczył sprawy cywilnej. Wybrał prokuraturę.
- Te zarzuty są absolutnie nieprawdziwe - stwierdza prezydent Tadeusz Truskolaski. - Mówienie o jakichkolwiek łapówkach jest niedopuszczalne i powinno być prawem ścigane.
No i ściga Opcję Społeczną. Ale ścigany nic sobie z tego nie robi. Wręcz przeciwnie - żartuje.
- Tu nie ma żadnej sprawy - mówi Andrzej Pochylski z Opcji Społecznej. - Dlatego mnie to nie interesuje. Prokuratura nawet mnie wzywać nie będzie.
I rzeczywiście. - Nic z tego - usłyszał prezydent.
- Naszym zdaniem, to czyn ścigany z oskarżenia prywatnego - mówi zastępca prokuratora rejonowego Białystok-Północ Wojciech Zalesko. - Uważamy, że brak jest podstaw do ścigania z oskarżenia publicznego.
- Czy transakcję ze stadionem robiłem jako Truskolaski, czy jako urzędnik? - pyta prezydent. - Zresztą akt notarialny podpisywał prezydent Wierzbicki.
Ale okazało się, że bohater, który miał niby obrazić prezydenta, czyli Pochylski, już raz prawu się wywinął. W październiku 2002 podejrzewano, że to on mógł podłożyć i zdetonować bombę pod salonem Toyoty. I co? I nic. Postępowanie umorzono ze względu na jego niepoczytalność. Pochylski opowiada o tej sprawie bez skrępowania.
- Więcej o mnie się dowiecie, jak zajrzycie na stronę internetową Opcji Społecznej - odsyła do lektury. Więc dlaczego prezydent traktuje go poważnie? Truskolaski tłumaczy, że zawiadomienie złożył przeciwko organizacji. I to niejedyne. Latem było pierwsze; chodziło o plakaty, w których też było coś na temat korupcji. Prokuratura nie chciała się zająć sprawą, ale sąd przyznał jednak rację prezydentowi. I trwa śledztwo.
Panie prezydencie, czy gra jest warta świeczki? - Nie widzę podstaw do ignorowania czegokolwiek czy kogokolwiek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?