Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan więzień

Marzanna Łozowska
W celi z Andrzejem A. siedział przez kilka miesięcy inny skazany - też zabójca. On chciał być traktowany jeszcze bardziej "po ludzku” i wycenił swoje krzywdy na 300 tysięcy. W całym białostockim okręgu więziennictwa podobne pozwy złożyło jeszcze trzech skazanych.
W celi z Andrzejem A. siedział przez kilka miesięcy inny skazany - też zabójca. On chciał być traktowany jeszcze bardziej "po ludzku” i wycenił swoje krzywdy na 300 tysięcy. W całym białostockim okręgu więziennictwa podobne pozwy złożyło jeszcze trzech skazanych. Fot. Bogusław F. Skok
Zabójca Andrzej A. chce mieć w celi komputer. Może wtedy poczuje, że traktują go po ludzku. Rozgotowana grochówka, źle doprawiony bigos.

Takie rzeczy bolą skazańca, który żąda 100 tysięcy złotych odszkodowania za "nieludzkie traktowanie" w Areszcie Śledczym przy ul. Kopernika. 10 tysięcy za każdy miesiąc pobytu w białostockiej celi.

Zabił w 1988 roku. Awantura na przystanku. Wyciągnął nóż. Przesiedział 20 lat. Niedawno złożył do I Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Białymstoku pozew o odszkodowanie. Jeśli wygra, Skarb Państwa zapłaci mu 100 tysięcy złotych.

Moda czy co?

W celi z Andrzejem A. siedział przez kilka miesięcy inny skazany - też zabójca. On chciał być traktowany jeszcze bardziej "po ludzku" i wycenił swoje krzywdy na 300 tysięcy. W całym białostockim okręgu więziennictwa podobne pozwy złożyło jeszcze trzech skazanych. Moda?

Na południu kraju w 2007 roku procesów o "nieludzkie traktowanie" było więcej. Za każdym razem więźniowie powoływali się na zapis w kodeksie karnym wykonawczym, że mają prawo przebywać w celi, w której na jednego przypada trzy metry kwadratowe powierzchni. Że ta norma jest naruszana - jest przeludnienie. Zapadły pierwsze orzeczenia. Pieniędzy na razie żaden z więźniów do rąk nie dostał, ale jeszcze różnie może być. W ubiegłym roku Sąd Najwyższy wydał dwa odmienne orzeczenia. W lutym jedno na korzyść osadzonych, drugie w październiku - na korzyść podatników. Przecież jak Andrzej A. wygra, to zapłacimy my wszyscy.

Na razie z górki

Co zrobią białostoccy sędziowie? Proces Andrzeja A. rozpocznie się na początku lutego. Wiadomo, że łomżyński sąd podobną sprawę oddalił.

- Tak. Na pięć procesów, dwa mamy wygrane - mówi radca prawny Marek Miszkiel, który reprezentuje w tych sprawach Skarb Państwa. - Dlatego jesteśmy dobrej myśli, ale tych procesów w ogóle nie powinno być. Każdy inny obywatel nie miałby możliwości, aby złożyć pozew i żądać odszkodowania w takiej wysokości. Nie byłoby go stać na wpis sądowy. Ale więźniów traktuje się inaczej. Napiszą, że nie stać ich na wpis i najczęściej są zwalniani z opłaty. Niezbyt wnikliwie sprawdza się wiarygodność takiego oświadczenia. Trudno się więc dziwić, że żądają 300, 200 tysięcy. Co ich to kosztuje?

Obiad - święta rzecz

Na widzenie z Andrzejem A. trzeba czekać godzinę, bo właśnie pora obiadu, nie można skazańcowi przeszkadzać.

- Prawda. Obiad, kolacja - w areszcie rzecz święta. Nie przeszkodzą - przyznaje niewysoki brunet. Włosy przyprószone siwizną. Widoczne braki w uzębieniu. Ubrany schludnie. Czysty.

Nie dają mu leczyć zębów? Dają, dają, ale on boi się dentysty. Ma czas. Pomyśli o tym przed wyjściem z kryminału.

- Chodzi o godziwe warunki - zaczyna. - To jest areszt dla tymczasowo skazanych, a ja jestem skazany za zabójstwo i warunków do odbywania kary nie ma tutaj żadnych. Tacy jak ja, którzy dostali 25 lat, a mam jeszcze do odsiedzenia dwuletni wyrok za inną sprawę, powinni przebywać w zakładach karnych - tłumaczy więzień.

- Ja siedzę w celi, w której mam zepsuty telewizor i nic więcej. Mógłbym korzystać ze swojego DVD, ale mój jest na pilota, a dyrektor akurat pozwolił na DVD, ale bez pilota. To jak mam go włączyć? Raz w tygodniu mogę wyjść do świetlicy. A przeludnienie? W celi dwuosobowej jest nas trzech. Łazienka nie ma drzwi. Zasłoną jest koc.

- Jak można mówić o intymności? - pyta więzień. - Jak zasłonisz się kocem od celi, to widać cię z drugiej strony, od drzwi. Wejdzie strażnik, wychowawca. Przewiesisz koc od strony wejścia, widać cię w celi.

- To prawda, że czas posiłku to świętość. Ale same posiłki pozostawiają dużo do życzenia - opowiada Andrzej A. - Dziś był bigos i grochówka. W grochówce tylko marchew. Ani ziarna grochu. A bigosu też nie zjadłem, nie nadawał się - skarży się. Głodny nie będzie, bo kupi sobie coś w kantynie. Z opowieści skazanego wynika, że ma pieniądze - rodzina za granicą.

Zabiłem, ale...

Andrzej A. nie obraża się na pytanie, czy po ludzku potraktował człowieka, którego zabił. Czy ma moralne prawo żądać od państwa pieniędzy?

- Zabiłem, ale teraz odbywam karę. Czy kara ma być zemstą za to, co ja zrobiłem, czy ma resocjalizować? - odpowiada. - Ja zabiłem i za swój czyn odpowiedziałem, a skoro administracja więzienna narusza moje prawa, to też powinna za to odpowiedzieć - recytuje.

Ile Andrzej A. zapłacił zadośćuczynienia rodzinie mężczyzny, którego potraktował śmiertelnie nożem? Ten miał żonę, dzieci.

- Nic nie zapłaciłem - więzień jest szczery. - To były czasy komuny, wtedy nie zasądzali takich pieniędzy rodzinom ofiar albo te nie wiedziały, że mogą walczyć o to w sądzie. Gdybym dziś zabił, pewnie bym się nie wypłacił.

Twierdzi, że nie napisał pozwu, żeby wyrwać parę złotych. - Nie o to chodzi - obrusza się. - Zależy mi na tym, aby oni coś z tym zrobili. Moja cela jest okropna, odrapana, zniszczona. Siedzę jak w chlewie. Jak tu byłem w latach siedemdziesiątych za inne przestępstwo, to do dzisiaj nic się nie zmieniło.

Car nie chciał toalet

Białostocki areszt został wybudowany jeszcze za cara. Car nie robił toalet w celi. Dziś są we wszystkich, ale w wielu nie mają drzwi, tylko zasłony, które oddzielają tzw. kącik sanitarny od pomieszczenia, w którym więźniowie śpią, jedzą. Brak drzwi do toalet denerwuje także więźniów w innych zakładach karnych w Polsce. Przeludnienie i brak intymności to najczęstsze zarzuty skazanych, którzy chcą pieniędzy za "nieludzkie traktowanie".

- Dwa czy trzy lata temu daliśmy osadzonym nowy, wyremontowany oddział. I strażnicy, i więźniowie nazwali go wówczas nawet europejskim. Dziś patrzeć na to nie można, jak wygląda, tak zniszczyli - mówi Tadeusz Kaczyński, zastępca dyrektora Aresztu Śledczego w Białymstoku. Potwierdza, że jest przeludnienie, ale za każdym razem, jak przybywa im taki osadzony, to informują sędziego penitencjarnego, że norma trzech metrów nie jest zachowana.

Jak za Stalina, jak za komuny

- Jakie to mają być ludzkie warunki, żeby pan osadzony się nie skarżył? - pyta Kaczyński. - Tak, zwracam się do nich "panie osadzony", "panie aresztowany" - wyjaśnia zastępca dyrektora. I dodaje, że na wszystko, co się nie podoba w areszcie, taki pan może się poskarżyć. Oczywiście pisemnie.

Kaczyński przypomina sobie, że ostatnio jeden z panów więźniów napisał, że na oddziale jest zepsuty kran.

- I dobrze, że to zrobił, bo wychowawca nie zauważył, oddziałowy też. Kran jest naprawiony. Każdy z panów osadzonych może też zapisać się na rozmowę z dyrektorem. Przyjść pogadać. Wolno mówić wszystko. Od tego jesteśmy.

Kaczyńskiego boli jednak, że w skargach panowie więźniowie piszą: "Siedzę jak za komuny, jak za Stalina, jak w obozie...".

- A skarga trafia jeszcze wyżej i wyżej, nawet do Centralnego Zarządu Służby Więziennej. Skłamałbym, gdybym powiedział, że pan Andrzej może korzystać codziennie ze świetlicy. Nie ma takiej możliwości, zbyt wielu skazanych. Na pewno raz w tygodniu albo dwa korzysta - zapewnia zastępca dyrektora. Dodaje, że świetlica to nie wszystko. Jest masa innych zajęć i programów, są kursy zawodowe.

Co w więzieniu najbardziej boli Andrzeja A.? - Po dwudziestu latach siedzenia jesteś innym człowiekiem. Nikt, kto tu nie był, nie potrafi sobie wyobrazić, co więzienie zrobiło z moją psychiką - tłumaczy skazany. - Zastanawiasz się, co robić w celi dwa na dwa?

Niedawno przeczytał artykuł o przeludnieniu w polskich zakładach karnych. Podobno sięga nawet 200 procent. - A oni mi nie dają komputera. Mam własny, ale jest w magazynie - żali się. - Dlaczego w Białymstoku nie pozwalają, abym miał go w celi, a w Siedlcach, gdzie siedziałem ostatnio, pozwolili? Tylko tam miałem gorszych lekarzy - porównuje więzień.

Dane z tego poniedziałku mówią, że przeludnienie w polskich więzieniach wynosi 112 proc. Przeludnienie w białostockcim areszcie - 104 proc.

Ale o przeludnienie w więzieniach martwi się jeden z parlamentarzystów, który na swojej stronie internetowej zamieścił druk pozwu o wypłatę odszkodowania za "nieludzkie traktowanie". I wieści w kryminale szybko się rozeszły.

Skąd Andrzej L. taki oblatany w prawie? Wychodzi na przerwy w odbywaniu kary, ma przepustki, odwiedza go rodzina.

- Wiem, że jeden wyrok Sądu Najwyższego był po naszej, skazanych, myśli, drugi już nie. Jestem zdeterminowany. Jeśli mi nie przyznają racji, odwołam się do Strasburga - zastrzega.

- A tak w ogóle, to lepiej, żebyście napisali o moim chrzcie na Świadka Jehowy - Andrzej A. wyjmuje kartkę, z którą przyszedł na widzenie. - Chrzest był w areszcie, 14 października.

Kryminał, kryminał

Co jest na kartce? Całe swoje życie zapisał na dwóch stronach i jeszcze zostało trochę wolnego miejsca. Urodził się w 1958 roku. Wojsko, kryminał, praca, rodzina, znowu kryminał. I ostatnie zdanie: "Przyjąłem chrzest dzięki staraniom Świadków Jehowy oraz (...) życzliwości administracji Aresztu Śledczego w Białymstoku".

- Ale co to ma do rzeczy? Jest przeludnienie - odpowiada Andrzej A.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny