Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie są nasi ludzie

Monika Kosz-Koszewska
Zdaniem mieszkańców osiedla Nowe Miasto II, Podlaskie Stowarzyszenie Obrony Praw Członków Spółdzielni Mieszkaniowych zmieniło się w trzyosobowy straszak. - Donosy, grożenie sądem, pisma do banków i agencji nieruchomości - ci ludzie nas zaszczuwają i na pewno nie działają w naszym imieniu - twierdzą członkowie spółdzielni Wielkoblokowa. I żądają likwidacji stowarzyszenia.

Pod koniec stycznia do kancelarii prezydenta Białegostoku trafił wniosek z 27 podpisami za rozwiązaniem stowarzyszenia, które miało bronić interesów lokatorów podlaskich spółdzielni. Mieszkańcy spółdzielni Wielkoblokowej zarzucają zarządowi stowarzyszenia, że działa niezgodnie ze statutem, ale przede wszystkim na szkodę ich osiedla.

Chcą wszystkich zastraszyć
- Ludzie, którzy w 2003 roku byli członkami tego stowarzyszenia, nie chcą już z nim mieć nic wspólnego - mówi Dorota Dworzańczyk, mieszkanka Nowego Miasta II.
Zarząd stowarzyszenia, bez konsultacji z innymi mieszkańcami, wystąpił do banków i agencji nieruchomości z informacją, że na osiedlu Nowym Miasto II szerzy się samowola budowlana.
- Po co? Z sugestią, aby banki nie dawały kredytów hipotecznych nabywcom mieszkań, a agencje nie dokupowały lokali z naszego osiedla - mówi Dorota Dworzańczyk i pokazuje kopię pisma podpisanego przez małżeństwo Rutkiewiczów (prezesów zarządu stowarzyszenia) oraz Andrzeja Wiśniewskiego (członka zarządu). - Czy to jest działanie na korzyść mieszkańców? Tych ludzi pasjonuje pisanie takich pism. A jeśli ktoś na osiedlu ma inne zdanie niż oni i powie to głośno, od razu jest straszony sądem.
Ale to nie koniec zarzutów. Mieszkańcy Wielkoblokowej twierdzą, że tylko raz, w 2003 roku podpisywali się pod jedną z petycji wystosowaną przez stowarzyszenie, ale ich nazwiska figurują jako listy w związku kolejnymi sprawami.
Lokatorzy twierdzą także, że od założenia stowarzyszenia nie było ani jednego walnego zgromadzenia. Zapadały decyzje, które powinny być potwierdzone głosowaniem. A głosowania nie było.
Zofia Rutkiewicz, prezes zarządu stowarzyszenia nie chce odpowiadać na zarzuty mieszkańców. - Pani Dworzańczyk jest teraz w komisji rewizyjnej spółdzielni, więc chce nas uciszyć - kwituje kobieta.

Sąd rozstrzygnie
- W złożonym do nas wniosku pojawiły się ciężkie zarzuty, m.in. fałszowanie podpisów - przyznaje Leszek Lewoc, naczelnik wydziału spraw obywatelskich Urzędu Miejskiego. - Teraz zarząd stowarzyszenia ma 14 dni, aby dostarczyć nam protokoły z walnych zgromadzeń i uchwały. Jeśli będą nieprawidłowości, skierujemy sprawę do sadu.
- Nie dostałam jeszcze żadnego pisma, ale mamy wszystko, by udokumentować naszą działalność - twierdzi Zofia Rutkiewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny