Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd bez litości

(mk)
Sędzia Jadwiga Chojnowska odczytuje wyrok
Sędzia Jadwiga Chojnowska odczytuje wyrok Fot. Michał Kośc
Jedynie 80 i 50 tysięcy złotych dostaną trzy pacjentki, które w czasie radioterapii dostały zbyt dużą dawkę napromieniania. - Wina szpitala nie była tu duża, a później lekarze bardzo pomogli pokrzywdzonym pacjentkom - uznał Sąd Apelacyjny w Białymstoku. - To nieprawda - oburzają się kobiety.

- Sąd nie ma racji - mówi Ewa Cwalina, której przyznano 50 tysięcy złotych. - Lekarze w ośrodku tylko testowali na nas różniste maści, bo sami - tak naprawdę - nie wiedzieli co przykładać. Tylko dzięki mediom, coś się w naszej sprawie ruszyło i wysłano nas na badania do innych ośrodków, nawet za granicę.
- Z tą troskliwością to różnie było - dodaje Teresa Szepietowska, której obniżono wysokość zadośćuczynienia do 80 tysięcy złotych. - Po wypadku w szpitalu rozpoczął się sezon urlopowy i nie bardzo było nawet do kogo się zgłaszać. Dopiero jak w gazetach ukazał się artykuł, to oni nas od razu wezwali na konsultacje.

Dwa sądy - dwa punkty widzenia
Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku, białostocki sąd okręgowy w ostrych słowach potępił zdarzenie w BOO i nie bal się użyć słowa tragedia. "Niedbalstwo, zaniedbania, brak szczególnej ostrożności" - te słowa sędzia Ewa Rogalińska powtórzyła kilka razy.
- Nie ma wątpliwości, że obie panie przeszły wprost niewyrażalne cierpienie. Otwarte rany klatki piersiowej, konieczności wycięcia żeber, brak osłony serca, przeszczepy skóry, liczne operacje - wyliczała sędzia rany pokrzywdzonych kobiet.
Wczoraj inna sędzia z Sądu Apelacyjnego w Białymstoku (gdzie od listopadowego wyroku odwołało się Centrum Onkologiczne), pożałowała szpital. Kwestii cierpienia poświęciła najmniej uwagi, za to długo mówiła o znikomej winie Centrum Onkologicznego (dawniej ośrodka).
- Stopień winy Centrum nie jest wielki, co zostało uwzględnione przy ustalaniu wysokości zadośćuczynienia - podkreślała wczoraj sędzia Jadwiga Chojnowska. - Po przebytych zabiegach, sytuacja zdrowotna pacjentek ustabilizowała się. Nie jest bez znaczenia, że po wypadku ośrodek zajął się pacjentkami.

Różnie ze zdrowiem
- Jak już tydzień temu byłam w Białymstoku na rozprawie, to widziałam, że dla tych sędziów nasza sprawa to była taka rutyna. Ot, kolejna sprawa do odfajkowania i tyle - nie kryje rozżalenia z powodu wyroku Ewa Cwalina. - To jakaś parodia. Czuję się, jakby to była jakaś sztuka w teatrze, a nie prawdziwe życie.
- Na naszą niekorzyść działa tutaj czas, emocje już opadły - twierdzi Teresa Szepietowska. - I z wyglądu wydaje się, że my już jesteśmy zdrowe, ale tego co się dzieje w środku nas, to nikt tego nie wie. Mimo wszystko nie spodziewałam się, że tak nas potraktują, ale już chyba nie mam siły dalej walczyć.
Wyrok jest nieprawomocny (choć podlega wykonaniu, czyli ośrodek powinien wypłacić pacjentkom te pieniądze). Przysługuje od niego kasacja do Sądu Najwyższego.

OPINIA

Adam Sandauer, prezes Primum Non Nocere : Po raz kolejny sądy zamiast bronić interesów pokrzywdzonych i biednych, stają po stronie państwa, czyli w tym przypadku szpitala. Wyrok cywilny ma jeszcze jeden cel - ma nauczyć sprawcę, żeby działał w interesie bezpieczeństwa nas wszystkich. I kiedy sądy, zamiast sprawiedliwością, kierują się tragiczną sytuacją szpitali, to działają na niekorzyść nas wszystkich. Dlatego nie życzę tym sędziom, żeby znaleźli się w sytuacji takiego pacjenta, który może zostać narażony na działanie starej i popsutej maszyny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny