MKTG SR - pasek na kartach artykułów

A gdyby tak Jezus się nie urodził

Tomasz Mikulicz
Bazylika Narodzenia Pańskiegow Betlejem
Bazylika Narodzenia Pańskiegow Betlejem Adrian Kuźmiuk
Ponad dwa tysiące lat temu na świat przyszedł Jezus Chrystus. Pomijając kwestię wiary, była to postać o ogromnym znaczeniu dla historii ludzkości. Zastanawiamy się jednak nad alternatywną wersją dziejów, w której nie ma Jezusa.

Zbliża się Boże Narodzenie. To czas obdarowywania się prezentami i spędzania miłych chwil z rodziną. Wszystko to za sprawą jednego, zdawałoby się, błahego wydarzenia. A co by było, gdyby Jezus się nie urodził? Jak potoczyłyby się dalsze losy naszego świata i ziem, na których Syn Boży przyszedł na świat?

Dr Rafał Kosiński, Instytut Historii i Nauk Politycznych Uniwersytetu w Białymstoku: Bezpośrednią, historyczną konsekwencją narodzin i śmierci Jezusa Chrystusa było powstanie chrześcijaństwa. Miało to oczywiście ogromne znaczenie dla dalszych dziejów świata, ale nie dla historii samej Palestyny. Przynajmniej w pierwszych wiekach naszej ery.

W 6 r.n.e. Cesarstwo Rzymskie ostatecznie zamieniło te ziemie w swoją prowincję. Około 70 r.n.e. wybuchło żydowskie powstanie przeciwko Rzymowi. Czy uważa Pan, że miało na to wpływ wypuszczenie z niewoli Barabasza, który opowiadał się za walką z ciemiężcą. Tutaj już postać Jezusa ma znaczenie. Gdyby nie on, Barabasz by pewnie zginął.

- Jezus umarł na krzyżu ok. 33 r.n.e. Gdyby wypuszczenie Barabasza miało jakiekolwiek znaczenie dla późniejszego powstania żydowskiego, to wybuchłoby ono nie w 70 roku, tylko znacznie wcześniej. Zresztą, gdyby Barabasz był buntownikiem o dużym znaczeniu, to nikt by go nie wypuścił.

Sytuacja była napięta. Rzym był aż tak uciążliwym okupantem?

- Wszystkie ziemie, które były uzależnione od Cesarstwa miały jeden podstawowy kłopot. Oprócz niechęci do rządzenia przez kogoś, kto nie zna lokalnej specyfiki, podstawową sprawą były bardzo wysokie podatki.

Poza tym, rzymski prokurator, który dostawał w zarząd prowincję nie miał jej na zawsze. Przez okres sprawowania swego urzędu miał czas, by "złupić" ją ile się da.
n A urząd prokuratora sprawował np. Piłat, który skazał Jezusa na śmierć. On również "łupił" Palestynę?

- Nie był wyjątkiem. Urzędnicy w tamtych czasach starali się podreperować swój własny budżet kosztem podległych sobie mieszkańców.

Nic więc dziwnego, że Żydzi mieli powody do niezadowolenia. Czy jednak jakiekolwiek powstanie przeciw tak silnej władzy miało szansę powodzenia?

- Nie. Rzym był zbyt potężny. Żydzi wierzyli jednak, że uda im się wywalczyć - jeśli nie całkowitą niezależność - to przynajmniej autonomię. Mieli ku temu dobre skojarzenia.
W latach 167-160 p.n.e. wybuchło żydowskie powstanie przeciw Państwu Seleucydów. Zakończyło się uzyskaniem sporej autonomii. Tym razem się jednak nie udało i po dwóch nieudanych powstaniach, Żydzi zostali wypędzeni z Jerozolimy, którą zamieniono na rzymską kolonię Aelia Capitolina.

Czy dzięki Jezusowi można było tego uniknąć? Gdyby Żydzi go posłuchali - przestali myśleć o walce i skupili się na duchowości, może doczekaliby czasów upadku Cesarstwa Rzymskiego i wtedy odzyskali niepodległość.

- To mało prawdopodobne. Rzym nigdy nie był na wschodzie słaby. Jego dominacja skończyła się wraz z przyjściem Arabów. Zmienił się więc tylko okupant. Niezależne państwo żydowskie znów stało się tylko marzeniem.

Spójrzmy na sprawę nieco bardziej globalnie. Czy gdyby nie Jezus i chrześcijaństwo, ludzie i tak przestaliby wierzyć w wielu bogów i - niejako naturalnie - przeszli z poli do monoteizmu?

- Pewne tendencje w tym kierunku pojawiały się w Cesarstwie również przed chrześcijaństwem, jednak rzeczywiście to ono zintensyfikowało ten proces. Na Bliskim Wschodzie zaczęły pojawiać się w tamtych czasach tendencje do przyjmowania takiej lub innej formy monoteizmu. Bóstwo wiodące zastępowało z czasem panteon. W czasach późnego cesarstwa mamy na przykład jednego boga-słońce Sol Invictus, który był uosobieniem wielu innych bóstw. W III wieku n.e. pojawia się zaś - wywodzący się z Persji - manicheizm. To wizja dwóch ścierających się sił - dobra i zła. Była to wówczas bardzo popularna religia, nawet w Rzymie.

Zwyciężyło jednak chrześcijaństwo. Na czym polegała jego atrakcyjność?

- Zadecydowało o tym wiele czynników. Moim zdaniem, ważne były przede wszystkim - głoszone przez chrześcijan - zasady etyczne. Rzymianie dopuszczali na przykład możliwość porzucenia dziecka po narodzinach. Dla chrześcijan było to nie do pomyślenia.

Pojawia się też surowość moralna. Jak Rzymianie się do niej przekonali? Dziś antyczny Rzym przedstawiany jest jako kraina rozpusty.

- Wbrew pozorom, ludzie Antyku byli bardzo religijni. Nie chodzi tu tylko o chrześcijaństwo. Paradoksalnie, właśnie z antycznej religijności wynikał początkowy opór przeciw wyznawcom Jezusa. Ci ostatni nie składali bowiem bogom ofiar. A jeśli tego nie robili, to siły rządzące światem mogły się za to pogniewać na wszystkich - także niechrześcijan. Skoro Rzymianie bali się reakcji bogów, to w nich wierzyli. Trzeba też zwrócić uwagę, że nie tylko w chrześcijaństwie, ale też w innych religiach mocno rozwijał się ruch ascetyczny. Pojawiali się pustelnicy, którzy umartwiali swoje ciała i odmawiali sobie wszystkiego. Skoro tak, to zapotrzebowanie na surowość moralną było w tamtych czasach znaczące.

W Palestynie kaznodziejów podobnych do Jezusa było jednak sporo. Znany wówczas historyk, Józef Flawiusz naliczył około dziesięciu. Dlaczego to akurat Jezusowi udało się porwać tłumy?

- Przyczyny takiego stanu rzeczy trzeba pozostawić kwestii wiary. Faktem jest jednak, że w judaizmie tego okresu pojawił się dość silny prąd mesjanistyczny. Stąd też Flawiusz wymienia aż tylu kaznodziejów, którzy głoszą o nawróceniu.

Z historycznego punktu widzenia, chrześcijaństwo nie rozwinęłoby się na tak wielką skalę, gdyby nie św. Paweł.

- To prawda. Jego zasługi były nie do przecenienia. On pierwszy nie zamykał się tylko w rzeczywistości żydowskiej. Jako wędrujący misjonarz głosił nową wiarę w Azji Mniejszej i w Grecji. To tam miały później powstać ważne ośrodki chrześcijaństwa.
Pamiętajmy, że pierwszymi wyznawcami wiary w zmartwychwstanie byli Żydzi, którzy uważali naukę Chrystusa za dopełnienie judaizmu. Pierwotnie, chrześcijanie dla Rzymian niewiele różnili się od Żydów.

Na tym tle dochodziło do spięć. Znany jest wczesnochrześcijański spór o to, czy nowych wyznawców Chrystusa - którzy nie byli Żydami - należy poddawać obrzezaniu.

- Chrześcijaństwo uważane było za jedną z żydowskich sekt. Kiedy jednak wśród wyznawców nowej wiary zaczęli dominować nie-Żydzi pojawia się pytanie, czy muszą oni przyjmować przepisy prawa mojżeszowego, czy tylko i wyłącznie naukę Jezusa. Dość szybko stwierdzono, że nie. Na tym chrześcijanie zbudowali swoją tożsamość. Jednocześnie istniał cały czas w Palestynie tzw. Kościół Obrzezanych, który zanikł dopiero pod koniec V wieku. To, że mieszkańcy innych ziem przyjmowali religię, która kojarzyła się początkowo tylko i wyłącznie z judaizmem, to prawdziwy fenomen.

Fenomenem było również to, że chrześcijanie, którymi - jak pamiętamy z "Quo vadis" - karmiono lwy na rzymskiej arenie zyskali takie wpływy, że ich religia przestała być prześladowana. Jak wiemy z lekcji historii, stało się to w 313 roku, wraz z wydaniem tzw. edyktu mediolańskiego.

- Te nieszczęsne lwy kojarzą się nam z czasami cesarza Nerona, który faktycznie prześladował chrześcijan. Pamiętajmy jednak, że ograniczało się to tylko do miasta Rzym. Późniejsze prześladowania, które od czasu do czasu się pojawiały, miały początkowo również charakter lokalny. Głównym powodem był fakt, że chrześcijanie nie uczestniczyli w kulcie państwowym, czyli w domniemaniu - źle życzyli władcy. Niepokój prześladowców budziło też to, że wyznawcy Chrystusa spotykali się w zamkniętym gronie. Istniało więc podejrzenie, że potajemnie coś knują.

Z biegiem czasu chrześcijaństwo zaczęło się jednak upowszechniać. W połowie II wieku władcy zaczęli dostrzegać, że jest to coraz większa grupa, z którą należy się liczyć. W III wieku są już rzymskie terytoria, na których chrześcijanie stanowią większość. To przede wszystkim Azja Mniejsza i północna Afryka. Cesarz Konstantyn Wielki, który wydał edykt mediolański wyraźnie sprzyjał chrześcijanom. Widział w nich siłę, która może scementować jego państwo.

A chrześcijanie mieli już wtedy dość sprawną i jasno zhierarchizowaną organizację kościelną z biskupem na czele.

Chrześcijaństwo stało się więc w Europie religią powszechną. I wszystko za sprawą jednego, bądź co bądź, człowieka. Nie ma chyba drugiej postaci historycznej, która wywarła taki wpływ na dzieje świata. Aleksander Wielki, czy Napoleon Bonaparte mogą mu tylko pozazdrościć.

- Paradoksalnie, to nie politycy i wielcy władcy, ale właśnie przywódcy religijni mają największy wpływ na historię. Obok Jezusa postawiłbym jeszcze Mahometa i Buddę.

Papież Benedykt XVI o dzieciństwie Jezusa

O pierwszych latach życia Syna Bożego można przeczytać w książce papieża Benedykta XVI pt. "Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo", która trafiła właśnie do księgarń. Co ciekawe, można się z niej dowiedzieć, że przy żłóbku, w którym przyszedł na świat Jezus nie było zwierząt. Tak przynajmniej wynika z opisu narodzin według Łukasza. Najważniejsze przesłanie, jakie płynie z książki to fakt, że narodziny Zbawiciela dały początek nowego rozdziału w dziejach ludzkości, a sam Chrystus nie jest żadnym mitem, lecz postacią historyczną. Benedykt XVI pisze: "Jezus nie narodził się ani nie wystąpił publicznie w nieokreślonym mitycznym "kiedyś". Żył w czasie, którego datę można dokładnie podać, i na dokładnie określonym obszarze geograficznym. Powszechność spotyka się tu z konkretną rzeczywistością".

Książka napisana jest żywym językiem, więc czyta się ją szybko i z zainteresowaniem. W rozdziale o Gwieździe Betlejemskiej można np. dowiedzieć się sporo o astronomii. W książce rozbudowany jest też wątek posłannictwa Matki Boskiej oraz boskich interwencji, które sprawiły, że historia potoczyła się tak, a nie inaczej: "W historii Jezusa są dwa punkty, w których działanie Boga wkracza bezpośrednio w świat materialny: narodzenie z Dziewicy i powstanie z martwych z grobu, w którym Jezus nie pozostał i nie uległ rozkładowi. Obydwa te punkty są skandalem dla ducha nowożytnego."

Najnowsza książka Benedykt XVI zamyka jego cykl publikacji o życiu Jezusa Chrystusa. Pierwsza książka z serii ukazała się w 2007 roku, nosiła tytuł: "Jezus z Nazaretu cz. I. Od Chrztu w Jordanie do Przemienienia". W zeszłym roku światło dzienne ujrzała zaś publikacja: "Jezus z Nazaretu cz. II. Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny