Wnioski po meczu Piast - Jagiellonia. Umiesz liczyć, licz na siebie

W Gliwicach Jagiellonia miała wielkie problemy z rozerwaniem szczelnej defensywy Piasta. Bardzo brakowało dalekich, przeszywających linie obronne rywali podań Adriana Diegueza, który pauzował za żółte kartki. Zastępujący go Jetmir Haliti nie zagrał źle, ale jednak Hiszpan to, szczególnie w ofensywie, dużo wyższa półka.

- Gospodarze, poza tym niesamowitym uderzeniem z odległości, nie wykreowali sobie zbyt wielu okazji. Pokazaliśmy osobowość i charakter, dzięki czemu przed ostatnim meczem sezonu wszystko nadal mamy w naszych rękach - ocenia w klubowych mediach Jagi Jetmir Haliti.

Kosowianin ma rację co do gry obronnej Żółto-Czerwonych. Gola dla rywali padł po fenomenalnym strzale, który prawdopodobnie Michael Ameyaw będzie w stanie oddać tylko raz w życiu. Szkoda, że zawodnik Piasta odpalił taką torpedę właśnie w starcu z Jagą i to niespełna kwadrans przed końcem meczu. Budujące jest to, że Żółto-Czerwoni potrafili odpowiedzieć trafieniem Jesusa Imaza.

- Doceniamy to, że odrobiliśmy straty i Jesus doprowadził swoją bramką do remisu. Zespołowi należy się chwała za to, że nie poddaliśmy się i walczyliśmy do samego końca. Widzieliśmy, jak ważny jest to dla nas mecz. Chcieliśmy wygrać, a jeśli nie zwyciężyć to przynajmniej zremisować. Z przebiegu spotkania ten remis jest zasłużony - mówi kapitan Jagi Taras Romanczuk.

Przed zamykającą sezon kolejką sytuacja Jagiellonii jest dobra, bo przy zwycięstwie u siebie z Wartą Poznań mistrzowski tytuł po raz pierwszy w historii trafi do Białegostoku, Mogło być jednak znacznie lepiej, ale inne wyniki nie sprzyjały Żółto-Czerwonym. Warta przegrała 0:1 z Legią Warszawa i nie jest pewna ligowego bytu. Drużyna trenera Dawida Szulczka przyjedzie zatem do stolicy Podlasia walczyć o życie. Zagrożenie spadkiem może jednak równie dobrze zmobilizować, co i usztywnić piłkarzy ze stolicy Wielkopolski.

Szkoda, że Radomiak nie postawił się ścigającemu Jagę Śląskowi i poległ we Wrocławiu 0:2. Źle też się stało, że Raków Częstochowa przegrał z Cracovią 0:2, bo drużyna z Częstochowy straciła szansę na awans do europejskich pucharów. Gdyby tak nie było, Śląsk stanąłby przed piekielnie trudnym zadaniem wygrania pod Jasną Górą. Teraz szanse wicelidera na zdobycie kompletu punktów znacznie wzrosły.

Na szczęście Jagiellonia nie musi czekać na pomoc ze strony Rakowa. "Umiesz liczyć, liczyć na siebie" - głosi porzekadło, jak ulał pasujące do sytuacji Żółto-Czerwonych. Jeśli chce się być mistrzem Polski, to - z całym szacunkiem dla rywala - zwycięstwo u siebie z Wartą nie jest zbyt wygórowanym zadaniem. Szczególnie, że do składu po pauzie za kartki wróci Dieguez.

- Jesteśmy bardzo blisko tego historycznego momentu, a to jest niesamowite. Każdy w klubie i mieście tego chce. Zrobimy wszystko, żeby to marzenie się zrealizowało - deklaruje czeski obrońca Jagi Michal Sacek.

Wszystkie mecze 34. kolejki PKO Ekstraklasy zostaną rozegrane w sobotę - 25 maja, o godz. 17.30.