MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Urodzony aktor z tego Czarka

Tomasz Rożek
Kosińscy są z Cezarego dumni, choć ojciec chciał, żeby Czarek został oficerem.– Zawsze pewniejszy to zawód, niż aktorstwo. Ale jak tak wybrał i jest szczęśliwy, to chwała mu – mówi pan Józef.Od lewej siedzą: Józef Kosiński, ojciec Cezarego, pani Krystyna, mama i siostra Agata
Kosińscy są z Cezarego dumni, choć ojciec chciał, żeby Czarek został oficerem.– Zawsze pewniejszy to zawód, niż aktorstwo. Ale jak tak wybrał i jest szczęśliwy, to chwała mu – mówi pan Józef.Od lewej siedzą: Józef Kosiński, ojciec Cezarego, pani Krystyna, mama i siostra Agata
- On już nie nasz - mówi ze smutkiem Krystyna Kosińska, matka Cezarego, słynnego doktora Mejera z serialu "Na dobre i na złe". Nie tak dawno zdawał maturę, kopał piłkę, a teraz co niedzielę oglądam go w telewizji. Tylko w telewizji go widzę. Przyjeżdża od święta. I bardzo nie lubi, kiedy go witamy z honorami.

Pani Krystyna przyzwyczaiła się już, że syn gra w Warszawie i nie ma czasu na domowy obiad. Jest z niego bardzo dumna. Któż nie chciałby mieć w domu takiego aktora?
Krystyna i Józef Kosińscy mieszkają w Brańsku od kilkudziesięciu lat. Wychowali troje dzieci. Córki zostały w Brańsku. Tylko synowi zachciało się szukać lepszego życia.
- Szkoda, że nie został oficerem. To taki pewny zawód - Józef Kosiński nie do końca pogodził się z decyzją Cezarego. - Zresztą, taką sobie przyszłość wybrał, jaką chciał.
Ta przyszłość była Czarkowi pisana. Na lekcjach polskiego uwielbiał recytować.
- Wybrał sobie kiedyś dwa wiersze patriotyczne na konkurs. Troszkę się przygotowaliśmy i Czarek zajął pierwsze miejsce. Cudny był z niego recytator - opowiada Pelagia Puchalska, polonistka z podstawówki. - Ale migał się od nauki jak każdy uczeń - śmieje się.
Kiedy Czarek skończył podstawówkę, przeniósł się z rodziną do Ciechanowca. Tam skończył liceum.
- Pracowałem w Ciechanowcu jako naczelnik miasta - mówi pan Józef. Ale tam nam się jakoś niespecjalnie podobało. Tęskniliśmy za Brańskiem.

Englert go zauważył

Przez Czarkowe egzaminy do szkoły aktorskiej nie spała cała rodzina.
- Modliłam się, żeby zdał - pani Krystyna wznosi raz jeszcze ręce do góry.
No i zdał. Za pierwszym razem.
- Englert, rektor Akademii Teatralnej go zauważył. Iskierka talentu pojawiła się już na początku, choć Czarek wyjątkowo długo musiał szlifować swoją dykcję, taki nasz kresowy akcent miał - wspomina jego mama.
Potem poszło szybciutko. Czarek skończył studia, dostał angaż w Teatrze Dramatycznym. Minął rok i wypatrzył go reżyser Grzegorz Jarzyna. Czarek zaczął grać w Rozmaitościach.
- Jeździmy na niektóre sztuki. Przeżywamy każdą jego rolę - przyznaje mama.
- Ja zapamiętałem najbardziej rolę w Hamlecie - wrąca tata.
W Brańsku nie ma kina, więc kiedy tylko zapowiadają w telewizji jakiś film z Czarkiem, rodzina leci do wypożyczalni. Tak obejrzeli "Dług", "Pana Tadeusza" i "Pieniądze to nie wszystko". W niedzielne popołudnia zasiadają przed telewizorem. Ba, nie tylko oni.
- W Brańsku człowieka nie widać na ulicy, jak leci "Na dobre i na złe". Nic dziwnego, toż nasz, ten Mejer! - śmieje się Agata, siostra Cezarego, nauczycielka.
Nie boją się, że kiedyś kariera Czarka może się załamać.
- Zawsze ma teatr, stałą pracę. Mówimy mu często: trzymaj się tego teatru. On to rozumie. Też mu bardzo zależy na etacie - cieszy się mama.
Czarek nie ma już w Brańsku przyjaciół. Rozjechali się po Polsce i świecie. Grzegorz Prześniak przez osiem lat chodził z Czarkiem do podstawówki, a później przez cztery lata do liceum. Jak to często bywa, ich drogi po szkole się rozeszły.
- Ja urywam znajomości, jak kończę pewien etap. Oczywiście zdarzają się sporadyczne spotkania, ale to już nie to - uważa Czarek.
Urszula Prześniak: Mój syn chodził z Czarkiem wszędzie, nawet razem psalmy w kościele śpiewali. Ot, papużki nierozłączki. I takie przyjaźnie się kończą - mówi Urszula Prześniak.

Normalny facet

Według Czarka, życie z dala od domu, choćby nawet w blasku sławy, jest trudniejsze dla rodziców, niż dla niego.
- Może się przyzwyczaiłem, może lubię to co robię. A może dlatego, że mam już w Warszawie rodzinę - stwierdza aktor.
Jednak przyznaje, że po kolejnej wyczerpującej sztuce w warszawskim Teatrze Rozmaitości, wraca myślami do Brańska.
Wszyscy są zgodni, że Czarek nie nabrał manier gwiazdora, choć mógłby. Gra w niemal każdym polskim filmie, jest szalenie charakterystyczny.
- Normalny facet, przyjedzie powie "dzień dobry", porozmawia - mówi emerytowana nauczycielka Nadzieja Lewicka. Przez kilka lat uczyła przyszłego gwiazdora historii.
Czy naprawdę jest zwykłym facetem?
- Staram się - odpowiada krótko.
Tata opowiada, jak Czarek pojechał kiedyś do pracy do Belgii. I prawie wszystkie zarobione pieniądze wydał... na gitarę.
- Tak więc szalony z niego chłopak był, nie trzeba mówić tylko o zaletach - podkreśla pan Józef.
Z dystansem podchodzą do talentu Czarka. Nie wpadają w zachwyt, gdy pojawia się na ekranie. Raczej analizują, zwracają uwagę, kogo gra i jak gra. Tylko raz się popłakali i to nie było w niedzielne popołudnie.
- Rola w "Krawcu" według Mrożka powaliła nas na kolana. Zagrał niesamowicie przekonująco. Nie przypuszczałam, że mogę się rozbeczeć na sztuce teatralnej - mówi mama.

Kiedy przyjedzie ten artysta?

Często dzwoni, że ma zamiar przyjechać, a zaraz odwołuje. Czasami robi rodzinie taki numer, że przyjeżdża znienacka.
- Nie możemy się przygotować do wizyty, on robi tak specjalnie. Bardzo nie lubi uroczystych powitań - podsumowuje Agata.
Za Czarkiem tęsknią zwłaszcza ci, którzy pamiętają go z dzieciństwa. Proboszcz z podbrańskich Szmurłów (stamtąd pochodzą rodzice Czarka, przyp. red.) często pyta, kiedy w końcu przyjedzie ten artysta z Warszawy.
- Ależ ja się roześmiałam, jak on zapytał pierwszy raz - mówi pani Krystyna. - Ksiądz też chce zobaczyć naszego Czarka? - zapytałam wtedy proboszcza.
Postaci, w które Cezary z takim uczuciem się wciela, zwykle podobają się rodzinie. Choć akurat z doktorem Mejerem bywało różnie.
- Najpierw ten lekarz nas denerwował, taki podejrzany typek z niego był. Ale z czasem przyzwyczailiśmy się. Co tydzień, po niedzieli ludzie pytają, co tam słychać u Mejera, co pokaże w następnym odcinku - pani Krystyna macha ręką, tak jakby była zmęczona popularnością syna.
Po chwili dodaje, że nikt w Brańsku nigdy nie zazdrościł Czarkowi sukcesu.
- Ja bym chciała, żeby on choć na trochę do nas przyjechał. I żeby nie musiał na drugi dzień wracać do Warszawy. I nieważne, że nie lubi uroczystości. Jak go mamy raz na rok, to trzeba go porządnie ugościć. Porządnie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny