Wypadek w przepompowni ścieków. Prokuratura zarzuca przełożonym zaniedbania
Postępowanie toczy się przed Sądem Rejonowym w Białymstoku. Prokurator blisko 20 minut odczytywała akt oskarżenia. Z ustaleń śledczych wynika, że prace przy przepompowni były źle zorganizowane, niewłaściwie nadzorowane, toczyły się niezgodnie z procedurą prowadzenia robót szczególnie niebezpiecznych.
Czytaj też:
Chodzi m. in. o to, że właz przepompowni nie był zabezpieczony pomostem obsługowym, pracownicy nie mieli środków ochrony dróg oddechowych, masek, kasków, szelek i linek asekuracyjnych zabezpieczającego przed upadkiem z wysokości, a także przenośnych detektorów gazów niebezpiecznych oraz tlenu. Do tego podwładni mieli nie zostać zapoznani z ryzykiem zawodowym i instrukcją obsługi przepompowni, a jeden z nich został dopuszczony do pracy będąc pod wpływem alkoholu.
Do wypadku doszło 25 sierpnia 2022 r. podczas prac remontowo-naprawczych w przepompowni ścieków w Gąsówce Starej (gm. Łapy). Polegały na wykonaniu tzw. bypassu, czyli obejścia głównego systemu odprowadzania nieczystości, aby potem można było wymienić uszkodzony zawór. Pracownik ZWiK pochylając się nad włazem spadł do przepompowni, a dwaj pozostali weszli do środka, aby go ratować. Jeden - jak się potem okazało - miał 0,8 promila w organizmie.
Oskarżeni ws. wypadku w przepompowni: "Pracownicy nie musieli tam wchodzić"
Mimo błyskawicznej interwencji strażaków, dwóch mężczyzn zmarło na miejscu, trzeci następnego dnia w szpitalu. Przyczyną zgonu były obrażenia ciała.
- Pracownicy, którzy zostali wysłani do tej pracy, byli do tego wszechstronnie przygotowani. Mieli pełne przeszkolenia, wieloletnie doświadczenie, odpowiedni sprzęt i urządzenia, a wykonywanie tego "bypassu" nie wymagało otwierania klapy przepompowni - mówił w procesie oskarżony były członek zarządu ZWiK, dziś na emeryturze.
Potwierdził to też na sali sądowej prezes spółki.
- Pracownicy nie musieli wchodzić do włazu. Na terenie przepompowni, na poziomie gruntu, znajduje się szafa zasilająca. Wystarczyłoby przełączyć tryb pracy pomp z automatycznego na tryb ręczny i włączyć przycisk start. Pompy spompowałyby ścieki do samego dna przepompowni i dzięki czujnikowi suchobiegu, wyłączyłyby się same automatycznie - tłumaczył prezes ZWiK w Łapach.
Dodał, że kiedy doszło do wypadku spółka posiadała odpowiedni sprzęt bhp, w tym "przewietrzacze powietrza o dużej wydajności, linki asekuracyjne, szelki, maski, a także osobiste mierniki gazu, które pracownik może przypiąć do ubrania". Podkreślał, że linki i sprawny miernik czterogazowy (mierzył poziom siarkowodoru, metanu, tlenku węgla i tlenu) były też na wyposażeniu służbowego samochodu, którym pokrzywdzeni przyjechali do Gąsówki Starej.
Oskarżeni o wypadek w przepompowni ścieków koło Łap odpowiadają z wolnej stopy
Wyjaśnił ponad to, że zgodnie z regulaminem organizacyjnym w spółce, nie on był odpowiedzialny za dział wodno-kanalizacyjny i głównego mechanika, lecz oskarżony w tym procesie jako członek zarządu. To jemu oraz głównemu mechanikowi podlegali bezpośrednio pokrzywdzeni.
Zobacz także:
Oskarżony główny mechanik, który nadzorował prace przy przepompowni tragicznego dnia (obecnie na emeryturze) także nie przyznał się do winy. W śledztwie i w procesie skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.
Wszyscy podsądni odpowiadają z wolnej stopy. Prokurator zastosował wolnościowe środku zapobiegawcze, w postaci zabezpieczenia majątkowego. Kolejna rozprawa w przyszłym tygodniu.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?