[galeria_glowna]
Do końca sezonu zasadniczego zostało siedem kolejek i wszystko się może jeszcze zdarzyć - dodaje trener gospodarzy.
O różnicy poziomów obu drużyn świadczy fakt, że Zastal wystąpił poważnie osłabiony. Do Białegostoku nie przyjechał z przyczyn rodzinnych lider drużyny Paweł Wiekiera, a także kontuzjowany Rafał Rajewicz. Dobrze znany z występów w Żubrach rozgrywający Łukasz Wilczek również uskarża się na uraz i poczynania kolegów oglądał z ławki rezerwowych. Wśród miejscowych brakowało tylko chorego na grypę żołądkową Piotra Jagody.
Tylko goście trafiali z dystansu
Początek nie wskazywał na wyraźną porażkę Podlasian. Podopieczni Kubiaka grali cierpliwie w ataku, szukając zawodników podkoszowych, i nieustępliwie w defensywie. Po trafieniach Mariusza Rapuchy i Andrzeja Misiewicza w 5. minucie było 7:4. Goście z trudem dochodzili do pozycji strzeleckich i pudłowali.
Wszystko zmieniło się, kiedy równo z syreną oznaczającą upływ 24 sekund na akcję za trzy punkty trafił Jarosław Kalinowski. Zamiast dalej robić swoje, gospodarze postanowili natychmiast odpowiedzieć tym samym. Spudłowali i po chwili przegrywali już 7:10. Znów nieprzygotowany rzut za trzy, zbiórka, kontra i 7:14.
Na kilka minut trener Kubiak zdołał przywrócić podopiecznym rozsądek i cierpliwość. Piłka trafiała do Rafała Kulikowskiego, a ten spokojnie rzucał spod kosza. Efekt? Po ośmiu minutach było już tylko 13:14. Końcówka nie była jednak udana. Obie strony rzucały z dystansu, z tym że trafiali tylko goście, którzy pod koniec pierwszej kwarty znów wypracowali sobie przewagę.
Dobry moment nastąpił jeszcze na początku kolejnej odsłony. Akcję 2+1 zaliczył Brahima Konare, po chwili wreszcie kibice mogli oklaskiwać "trójkę" miejscowych po trafieniu Kamila Zakrzewskiego i było tylko 22:24.
Niestety, defensywa pozostawiała już w tym momencie sporo do życzenia i po serii udanych rzutów Marcina Chodkiewicza Zastal zaczął uciekać. Żubry jeszcze się nie poddawały. W 16. min. Misiewicz został sfaulowany przy celnym rzucie, poprawił wolnym i doprowadził do wyniku 29:32. Trener ekipy z Zielonej Góry Tomasz Herkt wziął czas, bo jego podopieczni zgubili piłkę, a Marcel Wilczek popełnił już trzeci faul w meczu, nieprzepisowo zatrzymując Rapuchę.
Do przełomu nie doszło. Białostoczanin dwukrotnie spudłował przy wolnych, Zastal trafił za trzy i zamiast jednego punktu różnicy, było sześć, za chwilę dziewięć, a do przerwy 15 (46:31 dla Zastalu).
Obawiali się
Drugą połowę Podlasianie rozpoczęli od straty. Ale później było nieco lepiej. Gospodarze mocniej bronili, zmuszali rywali do oddawania rzutów z nieprzygotowanych pozycji.
Przed końcem trzeciej kwarty Żubry przegrywały 53:64. I kiedy wydawało się, że są w stanie nawiązać walkę, w ostatniej partii znów zagrały "swoje", a rywale powiększali przewagę.
- Obawialiśmy się tego spotkania. Baliśmy się, że wobec braków kadrowych przegramy strefę podkoszową. Zwyciężyliśmy i mamy niemal pewny awans do play-off - ocenił trener Herkt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?