MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zmarł na ulicy, bo karetka przyjechało za późno. Dyrektor pogotowia: Wezwania nie były precyzyjne

(adek)
Zarządziłem w tej sprawie postępowanie wyjaśniające - mówi Bogdan Kalicki, dyrektor białostockiego pogotowia.
Zarządziłem w tej sprawie postępowanie wyjaśniające - mówi Bogdan Kalicki, dyrektor białostockiego pogotowia. Fot. Archiwum
Pogotowie wyjaśnia, dlaczego pacjent czekał 50 minut na karetkę. Nie doczekał. Zmarł na ulicy

Zarządziłem w tej sprawie postępowanie wyjaśniające - mówi Bogdan Kalicki, dyrektor białostockiego pogotowia. - Wszystkie osoby, które brały w tym udział, złożą wyjaśnienia.

Już przesłuchano taśmy z nagranymi wezwaniami.

Wersja świadka

- Z tego, co wstępnie ustaliłem, w obu pierwszych wezwaniach nie było nic, co by wskazywało, że coś złego dzieje się z tym panem - uważa dyrektor.

O sprawie pisaliśmy w poniedziałek. Było tak. W poniedziałek, o godz. 6.20, nasz Czytelnik zauważył starszego mężczyznę, który leżał na ulicy w Klepaczach. Zadzwonił po pogotowie i policję. Policjanci byli na miejscu po kilku minutach. Pogotowie nie przyjechało. Nasz Czytelnik zadzwonił więc jeszcze raz. Później dzwonili też policjanci.

Ambulans dotarł dopiero około godz. 7.20. Bez lekarza. Byli tylko ratownicy medyczni. Zaczęli reanimację. Po 10 minutach przyjechała karetka z lekarzem. O 7.50 stwierdzono zgon.

Wersja pogotowia

Dyrektor pogotowia przyznaje, że faktycznie, o godz. 6.35 na pogotowie wpłynęło wezwanie. Ale jak mówi: - O dziwnie zachowującym się mężczyźnie. Człowiek, który zadzwonił, twierdził, że widzi przy płocie mężczyznę, który siedzi, trochę leży, coś grzebie, pisze. Mówił, że boi się do niego podejść, bo wygląda, jakby uciekł z Choroszczy - opowiada Bogdan Kalicki.

Według niego z wezwania nie wynikało, że mężczyzna potrzebuje szybkiej pomocy lekarskiej. Podobnie jak z kolejnego. - O 6.52 z komisariatu otrzymaliśmy wezwanie, że patrol znalazł mężczyznę około 70-letniego i że potrzebuje pomocy, ale nie określono jakiej - zapewnia. - Dowiedzieliśmy się tylko, że pilnują go policjanci.

Pogotowie zareagowało dopiero na ponaglenie o godz. 6.59. - Dostaliśmy informację, że rozebrany mężczyzna od kilku godzin siedzi na ziemi, że coś złego się z nim dzieje - mówi dyrektor.

Zespół podstawowy wyjechał o godz. 7.01. Na miejscu był 19 minut później. Kiedy stwierdzono migotanie komór, został wysłany zespół z lekarzem. W tym czasie była prowadzona reanimacja. Ale mężczyzna zmarł.

Za przyjmowanie zgłoszeń i wysyłanie zespołów odpowiadają dyspozytorki. Jakie konsekwencje poniesie kobieta, która nie wysłała karetki po pierwszym wezwaniu?

- Na razie jest za wcześnie, aby coś powiedzieć - odpowiada Kalicki. - Wyjaśni się to w ciągu kilku najbliższych dni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny