Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zieleń i zabytki w Białymstoku. Tradycja sięga czasów hetmana Branickiego

Tomasz Mikulicz
Wichura złamała drzewo i uszkodziła zabytkową rzeźbę przy farze w 2010 roku
Wichura złamała drzewo i uszkodziła zabytkową rzeźbę przy farze w 2010 roku Elżbieta Suchowierska
Można myśleć o ewentualnym przycięciu gałęzi, ale zieleń przy świątyni powinna pozostać. To po części dzięki niej, spacerując w pobliżu fary, można poczuć pewien klimat tajemnicy i dotykania sacrum. Pozbyć się tu zieleni, to tak jakby wyciąć wszystkie drzewa na wzgórzu św. Marii Magdaleny.

- Z definicji zabytku, zawartej w ustawie o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, wynika jednoznacznie, że zabytki to nieruchomości lub rzeczy ruchome, które są dziełem człowieka. Na pewno nie są więc nimi pojedyncze drzewa. Ich ewentualna ochrona, na przykład w formie uznania za tzw. pomniki przyrody, należy do kompetencje konserwatorów przyrody - mówi Zofia Cybulko, zastępczyni podlaskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków.

Na jednym ze spotkań w ramach forum konserwatorskiego poruszała problem - oprotestowanych przez część białostoczan - wycinek drzew przy zabytkach. Chodziło w szczególności o - jak komentują to niektórzy - ogołocenie wzgórza św. Rocha i wycięcie kilku kasztanowców sprzed kościoła farnego.

- W przypadku wzgórza św. Rocha, zezwolenie na wycinki wydaliśmy m.in. dlatego, że systemy korzeniowe niszczyły fundamenty murów oporowych. Zieleń też je zawilgacała i zaciemniała. Drzewa były wypróchniałe i pochylone, o bardzo złym stanie zdrowotnym. Zagrażały bezpieczeństwu ludzi - twierdzi Zofia Cybulko.

Dodaje, że z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku drzew przed farą.

- Stanowiły zagrożenie dla przechodniów. Nie dość, że zasłaniały zabytek, to jeszcze niszczyły mur oporowy. Zresztą, zarówno w przypadku kościoła farnego, jak i św. Rocha, zabytkiem nie była zieleń, lecz architektura - wyjaśnia Zofia Cybulko.

Zgodnie z obowiązującym ustawodawstwem, roślinność może być zabytkiem tylko wtedy, kiedy jest częścią jakiegoś założenia kompozycyjnego, takiego z jakim mamy do czynienia np. w parkach miejskich. Można więc przypuszczać, że drzewa przy obu kościołach nie powinny podlegać ochronie, bo nie tworzyły i nie tworzą one żadnej spójnej całości ze stojącymi przy nich zabytkami.

- Częściowo się z tym zgadzam. Drzewa, które rosną przy kościele farnym zasłaniają tzw. biały kościół, który jest przecież najstarszym zabytkiem w mieście. W XVIII wieku stanowił on znaczącą dominantę w krajobrazie i kompozycji przestrzennej miasta. W związku z tym, otoczenie kościoła pozbawione było zieleni - mówi Sebastian Wicher z biura kultury i ochrony zabytków w białostockim magistracie.

Dodaje, że z punktu widzenia konserwatorskiego, drzewa w sąsiedztwie zabytku powodują ponadto problemy związane z zawilgoceniem ścian, rozsadzaniem fundamentów itp.

- Poza tym, jakiś czas temu spadający konar zniszczył jedną z przykościelnych figur przy farze - przypomina Sebastian Wicher.

Mieszkańcy inaczej widzą zieleń w mieście niż historycy

Według niego, ocena opinii publicznej dotycząca wycinki drzew rosnących w sąsiedztwie zabytków, wynika często z przyzwyczajenia do zastanej roślinności.

- A tutaj najważniejsza powinna być ocena historyczna i kompozycyjna - podkreśla Sebastian Wicher.

Dlatego też inaczej niż wycinkę drzew przed farą, ocenia niedawne zmiany przy kościele św. Rocha.

- Nie chodzi mi o drzewa i krzewy, które rosły od strony placu Niepodległości i ul. św. Rocha. To bardzo dobrze, że w tych miejscach już ich nie ma. Dzięki temu odsłonił się nam widok na kościół. Usunięte drzewa nie stanowiły też nigdy żadnego założenia kompozycyjnego.

Inaczej jest zaś z tymi, które rosły na zapleczu świątyni. Kiedyś stanowiły one integralną część XIX-wiecznego cmentarza, w miejscu którego pobudowano później kościół. Drzewa są też obecne na projekcie autorstwa architekta Stanisława Bukowskiego, który w 1944 roku - po śmierci pierwszego projektanta, Oskara Sosnowskiego, dokończył budowę świątyni - opowiada Sebastian Wicher.

Zofia Cybulko podkreśla jednak, że z dokumentów znajdujących się w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków wynika, że przy projektowaniu kościoła św. Rocha nie uwzględniano zieleni.

- To, że wokół kościoła św. Rocha powinny rosnąć drzewa, wynika chociażby z samego programu ideowego, jaki przyjął projektant świątyni. Chodziło, że to, że miała ona stać w środku swego rodzaju gaju - twierdzi z kolei Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego.

Dodaje, że znamy jest też opis ulicy św. Rocha z lat 30., w którym jest mowa o tym, że była to kiedyś najbardziej zielona ulica Białegostoku.

- Najwięcej drzew było właśnie w pobliżu kościoła. Jedyna wycinka, która miała swe uzasadnienie, to ta na przykościelnych skarpach od strony placu Niepodległości. Tutaj rzeczywiście, rosnące drzewa nie miały historycznego kontekstu - uważa szef Muzeum Podlaskiego.

Ostro jednak gani takie podejście do wycinek, które mówi, że dzięki nim odsłonił nam się widok na jakiś zabytek.

- Stosując tę zasadę można by np. pozwolić na wycięcie w pień całych Plant, po to by drzewa nie zasłaniały Pałacu Branickich - żartuje Andrzej Lechowski.

Są jednak takie przypadki, kiedy drzewa nie tyle zasłaniają, co niszczą zabytek. Tak jest m.in. z kasztanowcem, który rośnie - choć ma być w przyszłych latach usunięty - tuż przy murze oporowym przy białym kościele obok fary. Na murze widać pęknięcie powstałe przez przyrost korzeni.

- Wszyscy mówimy bardzo dużo o zabytkach, a nieraz zapominamy o ludzkim życiu. Konar, który wiatr oderwał od niedawno wyciętego kasztanowca spadł na figurkę św. Piotra. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby stał tam człowiek - mówi ks. Henryk Żukowski, proboszcz kościoła farnego.

Andrzej Lechowski twierdzi, że to nie drzewa są problemem, tylko brak ich pielęgnacji.

- Konar spadł na figurkę, bo był od środka przegnity. Nie doszłoby do tego, gdyby w porę został przycięty. Obecnie jest tyle różnych sposobów leczenie drzew, że wystarczy tylko o to zadbać, a wiele z nich można by uratować - podkreśla Lechowski.

Według niego wycinki przy kościele farnym to błąd.

- Na wszystkich starych zdjęciach widzimy, że tzw. biały kościół jest otoczony zielenią. Ta zielona tradycja sięga czasów hetmana Branickiego, który w połowie XVIII wieku sprowadził do Białegostoku kasztanowce. Było to wówczas bardzo modne drzewo, sadzone przy dworach w całej Europie. Branicki, jako zwolennik wszelkich światowych nowinek, nie mógł pozostać głuchy na ten trend. Pierwsze kasztanowce przy białym kościele są więc efektem jego starań. Dlatego też uważam, że istnienie tu drzew jest jak najbardziej uzasadnione i wiąże się z historią miasta. Pamiętajmy, że Braniccy chcieli w białym kościele założyć swoje mauzoleum rodzinne - tłumaczy Andrzej Lechowski.

Na wycinki przy kościele farnym nie zgadza się też Janusz Kaczyński, białostocki architekt.

- Otaczające kościół drzewa stanowią jego dopełnienie. Można myśleć o ewentualnym przycięciu gałęzi, ale zieleń przy świątyni powinna pozostać. To po części dzięki niej, spacerując w pobliżu fary, można poczuć pewien klimat tajemnicy i dotykania sacrum. Pozbyć się tu zieleni to tak jakby wyciąć wszystkie drzewa na wzgórzu św. Marii Magdaleny - twierdzi Janusz Kaczyński.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny