Zamiast topić Marzannę, lepiej zerwać się na sesję

No, ale wzorce idą z góry. Skoro posłowie w Sejmie mogą głosować pod osłoną nocy, to niby dlaczego nie samorządowcy?

Wydawało się, że tamtej debatencji z 29 lutego nic nie przebije. Przynajmniej przez kolejne cztery lata, bo zdarzyła się w roku przestępnym. Tymczasem w poniedziałek zanosi się na powtórkę z marnej rozrywki: dwie sesje jednego dnia. Zanim radni zaczną tą właściwą, marcową, muszą dokończyć tę ubiegłotygodniową, nadzwyczajną, poświęconą przedszkolom. I choć spotkają się w pierwszym dniu Wielkiego Tygodnia, to nic nie wskazuje, by jego atmosfera pozytywnie wpłynęła zarówno na większość radnych, jak i magistrat.

Chyba że maluchy gremialnie ruszą na sesje. Skoro dwanaście lat temu kibice maszerowali na magistrat, to w gruncie rzeczy przedszkolaki też mogłyby w ten sposób domagać się swoich praw. Co prawda na razie, jak ryby, głosu nie mają, ale ich opiekunowie - owszem. I może tak zamiast pierwszego dnia wiosny topić Marzannę w Białej, lepiej na sesji wywrzeć presję na białostocką dwuwładzę.

A już na pewno na sesję powinni zerwać się jeśli nie gimnazjaliści, to przynajmniej licealiści. Kiedyś w gwarze szkolnej pierwszy dzień wiosny nierozerwalnie związany był z dniem wagarowicza. Piszę kiedyś, bo z biegiem czasu został zinstytucjonalizowany przez szkołę. W ostatnich latach sprowadzał się to do tego, że wprawdzie nie było lekcji, ale uczniowie pod okiem nauczycieli mieli zagospodarowany czas.

Drodzy pedagodzy! Zamiast na siłę trzymać w poniedziałek uczniów w szkole, zabierzcie ich choć na chwilę na sesję rady miasta. Tam na własne oczy przekonają się jak to, czego uczą się z książki, diametralnie różni się od życia. I jak nie powinno się uprawiać polityki w samorządzie. Nie tylko w sprawie przedszkoli.