Oskarżony, który sam oddał się w ręce policji, stwierdził, że nie chciał zabić. Wyjaśniał, że tylko się bronił, dlatego wymachiwał przed nożem. Grozi mu nawet dożywocie.
Do tragicznej w skutkach szarpaniny doszło w lipcu ubiegłego roku na skwerze przy ul. Mieszka I w Białymstoku. Kilka osób piło tam alkohol, wśród nich Zbigniew N. Do grupy podszedł pokrzywdzony i zapytał, czy może się przyłączyć. Oskarżony odmówił, tłumacząc, że skoro się nie dorzucił do wódki, to nie będzie jej pił.
Według śledczych, między mężczyznami doszło do wymiany zdań, która szybko przerodziła się w szarpaninę. Tomasz K. uderzył oskarżonego tak, że ten upadł na chodnik. Potem uciekł w pobliskie krzaki.
Ale Zbigniew N. szybko się podniósł i dogonił Tomasza K. Znów się poszarpali. Ale żaden - według śledczych - nie zadał wtedy ciosu. Nagle oskarżony wyciągnął nóż i zadał nim ciosy.
W piątek, oprócz oskarżonego, sąd przesłuchał też kilku świadków. Kolejne dwie rozprawy zaplanowano na przyszły tydzień.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?