Radni podczas dyskusji o biletach w białostockich autobusach ochoczo wytykali jeden drugiemu, że to już wyborcze przymiarki. Niektórzy podchodzili z humorem do nadchodzących zmagań o funkcję i dietę radnego.
- Jeszcze kampania nie wystartowała, a już są pierwsze ofiary - żartował podczas sesji Wiesław Kobyliński z SLD, wskazując klubowego kolegę Michała Karpowicza z ręką w gipsie i na temblaku.
Jeśli chodzi o plany obecnych miejskich radnych, wszystko właściwie jest już jasne. Na palcach jednej ręki da się policzyć tych, którzy nie wystartują ponownie, bo nie chcą lub nie mogą.
W obecnym klubie PiS na razie są dwie takie osoby.
- Nie startuję, już wystarczy - zdecydowanie mówi Marek Kozłowski z PiS.
Radny został skazany za nieprawidłowości przy oczyszczalni odcieków w Hryniewiczach, co właściwie przekreśla jego dalszą karierę w samorządzie.
- Co prawda jestem w trakcie odwołania od tego wyroku, ale nie startuję. Nie chcę narażać i siebie, i innych na niepotrzebne dyskusje wokół mojej osoby.
- Tak się ułożyło, że po prostu nie mogę - mówi Halina Komaszyło. - Ze względów osobistych, rodzinnych i swoich własnych zdrowotnych.
Lekko zmienić się też ma kolejka chętnych na radnego w PO. Zmiany spodziewane są wśród kandydatów środowisk prawosławnych. Wykruszy się też prawdopodobnie jeden z najmłodszych członków obecnego klubu tej partii w radzie, czyli Filip Tagil.
O swoich planach konkretnie na razie nie chce jeszcze mówić Krzysztof Bil-Jaruzelski, kiedyś wieloletni członek formacji lewicowych, a ostatnio PO. Z tą ostatnią rozstał się jednak po nieprzyjemnej dla niego historii związanej z planami zagospodarowania okolic dworca. Śledczych, którzy niczego nagannego się ostatecznie nie dopatrzyli, zawiadomił obecny szef klubu PO w radzie miejskiej.
- Nie wykluczam startu w wyborach - enigmatycznie stwierdza Krzysztof Bil-Jaruzelski.
Tym, którzy ponownie zdecydowali się ubiegać o mandat radnego, nie brakuje argumentów dlaczego warto to zrobić.
- Nie dokończyłem jeszcze niektórych ważnych spraw, np. budowy boiska sportowego w Zagórkach czy poprawy warunków wypoczynku w ośrodku w Dojlidach - mówi Stefan Nikiciuk.
- W tej i poprzedniej kadencji zrobiliśmy dobrą robotę - uważa Janusz Kochan z SLD. - Chciałoby się jednak zakończyć pewien etap naszych planów. Mam tu na myśli budowę stadionu czy hali widowiskowo-sportowej, która jest moim oczkiem w głowie.
Zdecydowana większość ma pozytywne wrażenia z minionych czterech lat pracy dla dobra mieszkańców.
- Podobało mi się - przyznaje Izabela Pietruczuk z PO. I dodaje: - A chyba też podobało się tym, którzy na mnie głosowali.
Niektórym praca w radzie przyniosła dodatkowe doświadczenie menedżerskie.
- To było bardzo wzbogacające - mówi Włodzimierz Kusak, przewodniczący ustępującej wkrótce rady miejskiej. - Dotąd zarządzałem przedsiębiorstwem i pracownikami, dla których byłem szefem. A tu nie jestem szefem, tylko osobą wybraną, która kieruje pracą innych.
Nieliczni z obecnych radnych przyznają, że w białostockiej radzie czas na zmianę pokoleniową.
- Nie chciałbym spędzić tu zbyt dużo czasu, bo uważam, że młodzi powinni przyjść i kontynuować dzieło - mówi Janusz Kochan. - Nadchodząca kadencja będzie dla mnie ostatnią.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?