Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystko jest programem

Marcin Rębacz
Marcin Rębacz
Marcin Rębacz fot. Archiwum
Najbardziej przewrotna dyskusja programowa, jaka odbyła się w polskiej polityce, miała miejsce przed dwoma laty, kiedy pod koniec kampanii wyborczej PiS dostrzegł, że Platforma nie dysponuje programem wyborczym.

Dlatego w czasie konferencji prasowej Lech Kaczyński pojawił się ze sporym kartonowym pudłem.

Pudło i dyskietka

Zapakował w nie kilka egzemplarzy książeczek zawierających podobno program PiS-u i przekazał asystentowi z jasnym poleceniem nadania na poczcie na adres Platformy. Przekaz był jasny: oto PiS posiada program i wysyła go Platformie z nadzieją, że ta odwdzięczy się tym samym. Wymiana miała w końcu umożliwić dyskusję programową, której PiS ponoć pragnął. Donald Tusk w odpowiedzi na programowy atak PiS-u pokazał dyskietkę CD i oświadczył, że Platforma ma program i jest on zapisany właśnie na tym nowoczesnym nośniku informacji. Łatwo można było odnieść wrażenie, że rywalizacja sprzed dwóch lat na programy była w istocie rywalizacją na opakowania. Szczególnie wyraziście można było to zauważyć, kiedy jedna z gazet na pierwszej stronie opublikowała zdjęcia obu liderów: korpulentnego, lekko staromodnego Kaczyńskiego, dźwigającego paczuszkę gotową do zaniesienia na pocztę, i zwiewnego Tuska, unoszącego dyskietkę CD, której zawartość można odczytać jedynie w komputerze, a przesłać najlepiej mailem.

Pracujący dla Platformy PR-owcy zapewne byli zadowoleni z przekazu. Nowoczesność ich formacji była widoczna gołym okiem. Jednak kilka dni później okazało się, że polski wyborca w znacząco większej liczbie wybrał opakowanie bardziej staromodne. Na dodatek, kiedy ugrupowania wymieniły się już programami, dyskusja programowa natychmiast ucichła, a cisza ta trwa do dzisiaj. Walczący o władzę zdali sobie sprawę z tego, że nawet banalne mordobicie silniej przyciąga wzrok wyborcy niż najbardziej finezyjna debata o programach. Rywalizacja o władzę prowadzona w konwencji walenia na odlew ma tę jeszcze zaletę, że daje nadzieję na to, że kibice łatwo dostrzegą, kto pierwszy padnie na deski. Ocenianie wartości merytorycznej programów rządzenia państwem dla przeciętnego wyborcy jest chyba jednak za trudne. A w demokracji - trzeba to przypominać bez końca - decyduje wyborca przeciętny.

Mimo to warto podjąć ryzyko stwierdzenia, że wszystko, co dzieje się w ramach walki o władzę, zawiera w sobie podtekst programowy.

Ogólna bójka

Nawet nie dlatego, że politycy dbają o wywiązywanie się ze swoich elementarnych powinności wobec wyborcy. To właśnie podszywanie politycznej burdy elementami programu sprawia, że znaczna część wyborców z większym bądź mniejszym zainteresowaniem jakoś się temu wszystkiemu jeszcze przygląda. Gdyby polityczna awantura nie odnosiła się do dyskusji o państwie, jego historii i przyszłości, przeciętny obywatel poświęciłby jej tyle uwagi, ile jest w stanie poświęcić podchmielonej dżentelmenerii, targającej się za ubranie pod przysłowiową budką z piwem. To właśnie elementy programu sprawiają, że mimo wszystko większość z nas kampanię wyborczą śledzi, ma swoich faworytów i w kilku zdaniach potrafi uzasadnić, kogo popiera. Nawet nie wysłuchując debat programowych (których rzeczywiście nie ma), zwolennik PiS-u powie, że jego faworyci są lepsi, ponieważ potrafią jeszcze nadać paczkę na poczcie, są bliżej (programowo) zwykłych ludzi, lepiej rozpoznają ich lęki i potrzeby, wiedzą, kto nasz wróg, a kto przyjaciel i potrafią z nimi właściwie postępować. Kibic PO powie, że jego partia przy władzy zrobi wszystko to samo, co PiS, tylko jeszcze lepiej, będzie pracować bardziej kompetentnie, zajmie się gospodarką, dzięki czemu lepiej wykorzystamy dobrą koniunkturę. Wyborcy PO i LiD dodadzą jeszcze, że za rządów ich wybrańców w kraju przywrócona zostanie dobra atmosfera, obywatele odetchną z ulgą, a służby zaprzestaną nielegalnej inwigilacji społeczeństwa. Zwolennik PiS odpowie, że tylko pozostanie u steru Jarosława Kaczyńskiego gwarantuje dalszą walkę z korupcją. Takie programy da się bez trudu wyczytać ze zgiełku walki kampanii wyborczej, walki na ludzi, oświadczenia i pomówienia. Tylko takie, ponieważ, tak naprawdę, takie przeciętnemu wyborcy - o którego tu głównie chodzi - wystarczają do podjęcia decyzji.

Na tym tle ciekawy eksperyment zaproponowało PSL, które od kilku dni apeluje ustami Waldemara Pawlaka o zaprzestanie organizowania burd politycznych i podjęcie rzeczowej debaty programowej. Postawa ta już zwróciła uwagę i zachwyciła kilku publicystów. Pewne jest jednak, że jeśli strategia "spokojnej dyskusji" nie poprawi sondaży PSL-u, Pawlak podwinie mankiety i żwawo dołączy do ogólnej bójki. Oczywiście, z trudno skrywanym niesmakiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny