Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włodek Pawlik - Songs Without Words

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Włodek Pawlik - Songs Without Words
Włodek Pawlik - Songs Without Words Pawlik Relations
Laureat Grammy, Włodek Pawlik, na siódmej solowej płycie „Songs Without Words” (Pieśni bez słów) przedstawia własne interpretacje wielkich przebojów muzyki rozrywkowej i jazzowej.

Kiedy wybrzmiewają pierwsze tony „The Sound of Silence” od razu wiadomo, że to nie będą zwykłe covery. Chce się oczywiście zanucić „Hello darkness, my old friend”, ale głos więźnie w gardle. Bo interpretacja Włodka Pawlika zabiera słuchaczy w krainę światła, nie mroku. Jasne tony fortepianu, przebijają się przez melancholijną melodię, a wolniejsze tempo pozwala na zadumę, jaka może od dawna nie towarzyszyła słuchaniu tej piosenki w wersji duetu Simon & Garfunkel.

Pomysł na utwór z filmu „Czarnoksiężnik z Oz” to już jazzująca improwizacja połączona z nutami, które od lat zachwycają setki profesjonalistów i amatorów. Nagle z ckliwej melodii rodzi się autorskie granie, zgodne z duchem mainstreamowego jazzu.

Włodek Pawlik sięgając po „Wiosnę” Chopina, czyni to zupełnie odmiennie niż propagator swingującego Fryderyka - Andrzej Jagodziński. Jego Chopin bliski jest klasycyzmowi, a jednocześnie słychać w nim nawiązania do muzyki ludowej i klasycznych pianistów z początku XX wieku.

Na krążku nie mogło zabraknąć miejsca dla uznanych w świecie standardów jazzowych. Któż nie zna „Body and Soul”? A jednak jest coś tak urzekającego w tych nutach, że kolejne pokolenia pianistów odczuwają potrzebę podzielenia się swoją interpretacją kompozycji z, bagatela, 1930 roku. Pierwszy wprowadził tę piosenkę w świat wielkiego jazzu saksofonista Coleman Hawkins, grał go jeden z gigantów gatunku - John Coltrane, było to też ostatnie nagranie Amy Winehouse, nota bene zrealizowane z królem swingowego śpiewania Tonym Bennettem.

Jest tu moje ulubione „Misty” Errolla Gardnera w wirtuozerskim, pełnym pasji wykonaniu, oczywiście z zachowaniem cudownego tematu. Autorskie intra to znak rozpoznawczy interpretacji Pawlika. Tak dzieje się z innym „najsmutniejszym przebojem świata” - „My Funny Valentine”. Włodek Pawlik to rasowy jazzman, który z gracją lwa salonowego przemyca w swoich interpretacjach synkopowane zagrywki, po chwili zachwycając klasycyzującymi pasażami.

Konia z rzędem temu, kto po pierwszych kilkudziesięciu burzliwych taktach rozpozna, że pianista wziął na warsztat ludową pieśń rozpropagowaną przez Roberta Zimmermana, czyli Boba Dylana jako „Blowin’ in the Wind”. Kiedy z nawałnicy nut wyrasta prościutki temacik, znany z setek ognisk, wydaje się, że to gospelowy song zdolny wzbić się pod chmury.

Daleka od lekko histerycznych czasem koncertowych wykonań Raya Charlesa jest „Georgia on My Mind”. Ale spod klawiszy płynie „ten stary sprawdzony dawno blues”.

Zupełnie niespodziewanie rodzi się przepiękna melodia znana z filmu „Czarny Orfeusz”. Ma swoją uwodzicielską moc od prawie 70. lat! Optymizmem, zgodnym z przesłaniem tekstu, rozbrzmiewa lennonowskie „Imagine”, pięknie wznosi się ponad klawiaturę harrisonowskie „Something”. Wydaje się, że kompozycje Beatlesów są równie ważne dla Pawlika jak największe standardy.

Te „pieśni bez słów” to nie tylko popis muzycznej wyobraźni, lecz przede wszystkim piękna muzyka.

Włodek Pawlik Trio w OiFP Białystok

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny