[galeria_glowna]
Łapińskich nie brakowało. Przyjechali z odległych krańców Polski.
Rodzina Pawła Łapińskiego ma za sobą 650 kilometrów drogi.
- Mój ojciec nazywał się Łapiński, przydomek Kuś. Ale zawierucha wojenna sprawiła, ze znalazł się na Dolnym Śląsku, czyli na drugim krańcu Polski. I tam urodziłem się ja - mówi pan Paweł.
Jak mówi, przyjeżdża na każdy zjazd rodu Łapińskich. Bo to świetna okazja, by odwiedzić krewnych - też Łapińskich, znajomych.
- Zjazd to spotkania rodzinne. Przecież stanowimy dużą rodzinę - przekonuje profesor Eugeniusz Łapiński, obecny rektor Niepaństwowej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Białymstoku. - Odkąd pamiętam zawsze mówiono na nas Piechota. Wołano na mnie Gienek Piechociak lub Piechota. A w ZNTK pracowało ponad 500 Łapińskich. Mój tato był 133 a ja 217- dodaje Eugeniusz Łapiński, .
Na placu przed Domem Kultury w Łapach stanęło ponad 40 tablic genealogicznych. Ludzie często dowiadywali się o swoich korzeniach na podstawie przydomków.
- Moja praprababka nazywała się Agnieszka Łapińska, wywodziła się z wymarłej linii Klebanów - mówi Wojciech Tomorowicz, z Białegostoku.
- A na nas wołano Gębiak - dodaje Zdzisław Łapiński, który na zjazd przyjechał z Warszawy. - Urodziłem się w Płonce Strumiance, a wychowałem się w domu przy ulicy Szkolnej w Łapach. W 1958 roku ukończyłem łapskie liceum.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?