Koło wolontariatu w łapskim gimnazjum działa od sześciu lat. Jak mówi jedna z jego opiekunek Jolanta Sokół, z roku na rok należy do niego coraz więcej wolontariuszy. Obecnie koło liczy 50 osób.
- To piękne, że dzieci tak chętnie angażują się w pomoc innym - chwali uczniów nauczycielka.
Jest to skromna, a zarazem pełna życia i pomysłów młodzież.
- Zawsze znajdą czas, by pomóc. Po prostu są niezastąpieni. Nasze akcje są spontaniczne - dodaje Jolanta Sokół.
Każdy z wolontariuszy chętnie opowiada o swojej pracy i doświadczeniach. Kilka uczennic raz w tygodniu uczęszcza do biblioteki. Tam wspierają panie w ich codziennej pracy.
Kinga Choińska, Wioletta Zawadzka i Paulina Śliwa odwiedzają chorą na nowotwór koleżankę. - Rozmawiamy z nią. Między nam jest duża więź emocjonalna i przyjaźń. Kupiłyśmy jej też aparat fotograficzny - opowiadają dziewczynki.
Uczniowie odwiedzają także Zakład Pielęgnacyjno-Opiekuńczy w łapskim szpitalu. - Opiekujemy się starszymi, schorowanymi ludźmi - mówi Arek Łupiński. - Rozmawiamy z nimi, czytamy gazety, wspólnie modlimy się.
Z kolei Agnieszka i Martyna uczą starsze osoby obsługi komputera.
- Przekonujemy je, że to nic trudnego. Dodajemy im otuchy - mówią.
Ich praca przynosi efekty, bo starsi garną się do komputera.
Wolontariusze systematycznie spotykają też z niepełnosprawnymi podopiecznymi Środowiskowego Domu Samopomocy w Łapach. Jednak spotkania to nie tylko rozmowy. Uczniowie organizują różne imprezy.
A od kilku lat wolontariusze z gimnazjum utrzymują szesnastoletniego Ernesta, sierotę z Rwandy.
- On jest taki sam jak my. Tylko w życiu mu nie wyszło - mówi jedna z wolontariuszek.
To właśnie dzięki nim chłopiec może się uczyć. Gimnazjaliści co miesiąc zbierają pieniądze na pomoc Ernestowi. Sprzedają własne wypieki oraz świąteczne stroiki. Od czasu do czasu organizują też spotkania z misjonarzami. Oczywiście, dzieci dostają listy od Ernesta, w których dziękuje im za wsparcie.
Wolontariat daje uczniom wiele satysfakcji. Młodzi ludzie w swoją pracę wkładają wiele serca.
- Czuję się wtedy potrzebna. Mogę dać innym coś od siebie - mówi Marta Niewińska.
- Uczymy się wrażliwości na ludzkie cierpienie - przekonuje Arek Łupiński.
Za swoją pracę wolontariusze nie dostają pieniędzy. Ale jak mówią, nie o to przecież chodzi.
- Największym sukcesem jest uśmiech naszych podopiecznych. Dla nas zapłatą jest słowo dziękuję i radość, że zrobiło się coś pożytecznego - dodaje Martyna Łapińska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?