Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niewodnica Kościelna. Wieś pełna pięknych rezydencji i ciekawych zabytków.

Marian Olechnowicz
Las przy drodze kryje liczne tajemnice
Las przy drodze kryje liczne tajemnice Fot. Marian Olechnowicz
Mieszka tu ponad 600 osób. Ta wieś jest prawie przedmieściem Białegostoku. Po obydwóch stronach drogi, wśród drzew, kryją się piękne rezydencje. Ale pełno jest też ciekawych miejsc i zabytków.

I ciągle przybywa nowych mieszkańców: - Dziwna ta nasza wieś- mówi sołtys Elżbieta Stelmaszuk. - Przed wojną stał dwór i kilka domów.

Był sobie majątek

Po bankructwie właściciela majątek został rozparcelowany. Ziemię kupił: Kulesza, Dąbrowski, Nowakowski, Kuźmicki, Zubrzycki, Piekutowski, Czech, Gontarski, Wojewódzki i kilku innych. Ziemię kupili Wilczewscy spod Krypna, a także Perkowscy i Piekutowscy spod Łap.

Jednak najwięcej ziemi kupił Władysław Dąbrowski. Stąd część wsi nazywana jest Dąbrówką. Każdy pobudował się tam, gdzie kupił ziemię. Dlatego wieś jest taka inna. Ale po latach wszystkich złączyła miejscowa szkoła podstawowa- tłumaczy pani sołtys.

-Jola Perkowska mieszkała za lasem - wspomina Elżbieta Stelmaszuk. - Danka Leśniewska przy torach. Razem wracałyśmy ze szkoły, odprowadzając się nawzajem. Na koniec sama szłam przez las. Najgorzej było, kiedy spadł śnieg. Rodzice saniami wozili do szkoły. Ale była też i frajda, bo w pobliżu jest górka do zjeżdżania. Druga taka była za szkołą.

Pięćset lat dziejów

Niewodnica, to wieś kościelna. W XVIII wieku stała we wsi dwustuletnia, drewniana plebania z z alkierzykiem i spiżarką. Kryta słomianym dachem. Obok nowa plebania, budynki czeladne, wozownia, domek dla organisty, browar i lodownia. Ponad sto lat później na kościelnej dzwonnicy wisiał jeszcze dzwon z 1420 roku. W 1867 roku przewieziono go do wileńskiego muzeum. W 1862 roku w pobliżu Niewodnicy przejechał pierwszy pociąg. Jednak już wcześniej część ludności zatrudniła się przy budowie kolei.

- Tory przecinają Wzgórze Dworskie - tłumaczy pani sołtys. - Właśnie stał tutaj stary dwór Koryckich. Teraz stoi na skraju wzgórza duży drewniany dom z końca lat dwudziestych, zbudowany w stylu dworskim. Za nim jest ściana lasu.

W środku wsi stoi kościół parafialny. Ma nieco ponad sto lat. Co roku na odpust ściąga tutaj wielotysięczna rzesza pielgrzymów. Kiedyś naprzeciwko stała karczma. We wsi były takie trzy. Jedna, pożydowska, zbudowana w stylu dworku polskiego, jeszcze stoi.

- Te stawy są zasilane wodą ze strumienia. Wypływa on za Bagienka Niewodnickiego. Dużo tam torfu, który kiedyś ludzie kopali. To jest wyjątkowe miejsce, na którym można spotkać żurawinę - mówi Elżbieta Stelmaszuk.

Las przy drodze kryje liczne tajemnice. W czasie okupacji pan Zambrzycki dostrzegł kiedyś wydeptaną przez ludzi ścieżkę. Domyślił się, że mieli tutaj swoją kryjówkę uciekinierzy z getta. Postanowił przynieść ubranie i coś do jedzenia.

Jednak nikogo nie zastał. Ale odnalazł pozostałości niewielkiej ziemianki. Tylko domyślał się, że pomagała Żydom pani Leonarda Walentynowicz, nauczycielka i kobieta wielka duchem.

Las kryje też inną tajemnicę. Teren jest poryty licznymi dołami Widać, że kiedyś stało tu wojsko. W 1944 roku formował się w Niewodnicy 26 pułk piechoty LWP. Stało tutaj około 2,5 tysiąca wojska.

Kwaterowało w ziemiankach. Widać, że było ich naprawdę wiele. Cały las jest nimi usiany. Dowództwo stacjonowało w pobliskiej murowance. Pomnik pułkowy został zbudowany w 1985 roku. Stoi tu obelisk, czołg i działko, ale teren jest zaniedbany : - Kiedyś moja siostra znalazła w tym lesie mocno zniszczoną oprawę medalionu - opowiada Elżbieta Stelmaszuk. - Była złota i dość stara.

Topole, a gdzie to jest?

Tuż obok znajduje się osada Topole. W 1856 roku Łyszczyńscy założyli manufakturę. Maszyny przeniesiono z Markowszczyzny, gdzie od 1826 roku istniała fabryczka sukna.

W Topolach była też karczma, tartak i pięć domów robotników. Karczma stała też przy skrzyżowaniu z drogą do Trypuć. Karczma należała do Żyda Herszka, a drogę nazywano traktem napoleońskim. Kiedyś była wyłożona brukiem, ale ślad po nim zaginął. W pobliżu fabryczki była zamontowana duża turbina wodna, wytwarzająca prąd.

W 1915 roku fabryka została w tajemniczych okolicznościach spalona. Majątek przejął bank i sprzedał. Legenda głosi, że w ruinach fabryki była drukarnia fałszywych dolarówek. Zlikwidowała ją ludowa milicja.

- Przy drodze są dwa stawy, które czerpią wodę z rzeczki Niewodnicy - tłumaczy pani sołtys. - Woda napędzała koło młyńskie. Jego pozostałości jeszcze leżą w strumieniu. O tam - pokazuje ręką. - Obok jest murowany i stary młyn wodny. Widać w nim licznie przebudówki.

Przed kilkudziesięciu laty rzeczka była większa. Można było nawet popływać. Znajdowała się nad nią niewielka plaża, boisko sportowe, a nawet bar. Stał on u stóp górki zwanej Kozłówką. Tam właśnie rzeka tworzyła ładne zakola.

- Dość dawno temu - opowiada pani Elżbieta. - Było pełno czerwonej cegły. I duże piwnice. Jedne zostały zlikwidowane, inne pozapadały się w ziemię. To ślady po dawnej fabryce.

Kiedyś z Markowszczyzny wiodła zdobiona aleja. Zbudował ją Michał Łyszczyński, mając do pomocy tylko jednego robotnika. Pracowali dziesięć lat.

- Na całej długości - tłumaczy pani Elżbieta. - Posadzili róże, bzy, jaśminy, akacje i modrzewie. Niewiele z tego zostało. Najwięcej bzów. Rosły też wokół tkalni, ale też i leszczyna. Plac fabryczny był obsadzony lipami, a wszystko było upiększone krzewami róż. Z tamtych czasów zachowały się bzy i lipy. I pamięć o ciekawej historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny