Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uhowo, Huhowo, Ugowo albo Uhow

Marian Olechnowicz [email protected] tel. 085 715 45 45
Przed wojną kilka razy w miesiącu płynęły Narwią tratwy z puszczańskim drewnem
Przed wojną kilka razy w miesiącu płynęły Narwią tratwy z puszczańskim drewnem
“Uhowo I" jest większe, ze sklepami, kościołem, cmentarzem, szkołą i drogą wiodącą do Białegostoku.

Początki Uhowa sięgają głębokiego średniowiecza. Osadników przyciągała rybna rzeka i bogactwo zwierzyny w okolicznych lasach.

Orele, orele

Od połowy XV wieku wieś należała do probostwa w Surażu. Nazywana była Huhowo, Ugowo lub Uhow. W języku ruskim bagnista łąka nazywana była ługiem, stąd też może wywodzi się nazwa wsi.

Jeszcze przed wojną największą wiejską atrakcją byli flisacy spławiający ogromne ilości drewna z puszczy. Potężne bale były spięte w olbrzymie tratwy. Te zaś, złączone po kilka, z domkami, przyciągały nad brzeg rzeki tłumy gapiów. Flisacy mieli podtoczone nogawki spodni, rękawy koszul, na twarzach ogorzali.

Nad Narew ciągnęły dzieci i dorośli. Maluchy darły się głośno: “Oreli, oreli, wasze żonki podurnieli".

Zatrzymywali nieraz swoje tratwy przy samym Uhowie. Rozpalali ogniska, jedli, odpoczywali. Ale na wieś nie chodzili. Uhowiaków flisactwo nie ciągnęło. Nad brzegiem rzeki stał w Uhowie tartak. Pracował w nim Leon Halicki, Józef Malinowski, a Czesław Szyluk był kierownikiem. Lubili go podwładni, a na pracy dobrze się znał.

Ciekawe miejsca

Najbardziej tajemniczy jest Siwy Ług, który znajduje się przy drodze w stronę Bojar. Teren jest tam grząski, nieprzyjazny. Nieraz konie i wozy grzęzły.

Jechała kiedyś furmanką pani Władysława z miejscową krawcową. Nagle wśród drzew zamigotały jakieś ogniki. Kobiety zaczęły głośno się modlić i konia poganiać. Dopiero gdy furmanka zaczęła toczyć się z górki w kierunku Uhowa, ogniki zostały z tyłu. Legenda mówi, że kiedyś tam pogrzebano zabitych w jakiejś wojnie. Jesienina jest laskiem, gdzie znajdowało się najlepsze miejsce do pędzenia bimbru.

Za drogą w kierunku Suraża są łąki zwane Płoszczem. Pod Bokinami jest 17 hektarów uhowskich łąki, które nazywają się Wołowiskiem. Są też Podbokinie.
Pod Łupianką znajduje się Dąbrówka, z wąskimi pasami łąk. W kierunku na Białystok są Krynice. Tam niegdyś kopali torf. Każdy gospodarz miał swoją działkę, wybierał ten torf, kroił na cegiełki i suszył.

Trzydzieści trzy cząstki

Do Uhowa należały trzydzieści trzy cząstki ziemi. Niedużo jak na gospodarstwa. Najwięksi: Lewońko, Najecki, Malinowski, mieli ledwo po kilka hektarów. Inni po dwa, trzy hektary. I jakoś żyli. Jednak starsi ludzie do dziś cytują porzekadło: “Jak rodziców zostawię na hektarze, to mnie Pan Bóg pokarze".

Czasem tylko ćwiartkę kartofli wozili na rynek do Białegostoku. Jeszcze po wojnie prawie każdy bił olej z lnu. Wozili go aż do olejarni w Piećkach, gdzie była maszyna z kamiennymi żarnami.

Len sieli na szerokie zagony. Jak mówiono, takie na dziesięć funtów. Zrywano go potem z korzeniami. Obijano go kijankami, aby ziarno się posypało. Lepsze odkładano na nasiona. Kuczki, czyli snopki moczono w rzece. Niektórzy wozili aż na “suraskie". Najpierw wbijano paliki, do których snopki wiązano sznurkiem. Całość okładano kamieniami, aby rzeka nie zabrała lnu.

Z tym lnem była robota na całą jesień. Przecież trzeba było trzeć na cierlicy, łamać, klepać, prząść i tkać.

Łąki mieli nad Narwią. Teren był bagnisty, nierówny. Dlatego całą robotę przy sianokosach trzeba było zrobić ręcznie. Trawę do stogu noszono w drewnianych nosidłach. Dopiero zimą, po zmarzniętej ziemi można było wozem i koniem dojechać.

Wincenty Halicki zawodowo trudnił się łowieniem ryb w Narwi. Ale we wsi każdy też miał łódkę i sprzęt do połowu. Piskorze można było łowić prosto w beczkę. Pyszne były też mięki, czyli miętusy ze względu na brak ości i tłustość.

Na stolarce znał się Wacław Nikin, który potrafił wykonać krzesła, stoły, a nawet komody i szafy.

Szyć potrafił Kowalewicz, a piece naprawiał Szczerba. Przed wojną stał młyn Malinowskich, ale go Niemcy spalili.

Sklepu w Uhowie przez długie lata nie było. Ale można było obkupić się u Antosia Giermaka, który przyjmował zamówienia, a jego sklep mieścił się... w teczce.

W łapskich Warsztatach niewielu pracowało. Do pracy na kolei mężczyźni poszli dopiero za Niemca. Kolejarzami byli Stanisław i Michał Malinowscy, Feliks Szyluk, Wacław Zawada i kilku innych.

I zacier też stał...

Uhowo I dumne było i jest z Ochotniczej Straży Pożarnej. Wieloletnim komendantem był Wacław Zawada. Lubił gdy podwładni mu pięknie salutowali. Józef Zawada rządził jako sołtys przez kilkadziesiąt lat, a jego prawą ręką, czyli podsołtysem był Józef Malinowski.

Z wędliniarskich wyrobów na wesela i chrzciny słynęli Alfons, Zygmunt i Edward Bokińcowie. Ze świniaka i dobrego byczka kiełbasy wychodziło na dwa nosidła do siana.

Kobiety zaś piekły pyszne kruche ciasta z amoniakiem. Najlepsze zaś były nasączone woda z cukrem i wódką. Bez dobrego bimbru wesela ani żadna inna uroczystość, nie mogły się obyć.

Najlepsze ustronne miejsce na postawienie beczek z zacierem było w Jesieninie, czyli lasku w kierunku Borowskich. W jednej beczce stał zaczyn, w drugiej chłodnica. Z puda mąki wychodziło sześć litrów dobrego napoju. No, ale nazwiska najlepszych producentów do dziś pozostają tajemnicą.

PS. Dziękuję Władysławie Halickiej za opowieść o historii Uhowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny