Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jubileusze "Mechaniaka"

Julita Januszkiewicz [email protected] tel. 085 715 45 45
W ubiegłą sobotę w sali gimnastycznej łapskiego ZSM spotkało się kilkuset absolwentów
W ubiegłą sobotę w sali gimnastycznej łapskiego ZSM spotkało się kilkuset absolwentów
W ubiegłą sobotę absolwenci łapskiego Zespołu Szkół Mechanicznych spotkali się na jubileuszu.

Na pierwszy zjazd przybyło kilkuset absolwentów z kraju i ze świata. I nieważna była data ukończenia szkoły - rok 1995 czy też 1980. Bo wszystkich obecnych łączyły wspomnienia. Najwięcej przyjechało czterdziestolatków i tych nieco starszych.

- W moich latach szkolnych Technikum było znane w całym województwie. Cieszyło się bardzo dobrą opinią - mówi Jan Rabiczko, starszy brygadier Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku.

Wzruszająca chwila spotkania

Dawni uczniowie w ten uroczysty dzień choć na chwilę mogli przenieść się w lata swojej młodości. A odwiedzając szkolne mury, klasy, w których kiedyś siedzieli, oglądając stare zdjęcia, niejednemu zakręciła się łza w oku. Przypomniały im się niezapomniane chwile spędzone w swojej starej "budzie", rozterki i radości: lufy, wagary, pierwsze miłości, szkolne przyjaźnie i oczywiście najlepsi nauczyciele.
Podczas oficjalnej części artystycznej uhonorowano Buławami Hetmańskimi m. in. Edwarda Kiejzika i Mariana Perkowskiego - byłych dyrektorów ZSM. Obu panów uczestnicy nagrodzili gromkimi brawami.

W ciągu kilkudziesięciu lat istnienia mury tej placówki opuściło około 20 tysięcy absolwentów. Poszli stąd w świat znakomici fachowcy. I zostali nie tylko technikami, ale także inżynierami, strażakami, wykładowcami, przedsiębiorcami, dyrektorami. Wachlarz zawodów jest imponujący. Co ciekawe, wśród absolwentów są również duchowni.

Sutannę wybrał... przy kasie

W 1973 roku technikum ukończył ksiądz Karol Łapiński, dziś sekretarz Nuncjatury Apostolskiej w Polsce.

Co sprawiło, że wybrał kapłaństwo? - To długa historia - uśmiecha się ksiądz Karol - Mój rodzinny dom sąsiadował z siedzibą straży pożarnej. Od dziecka podglądałem ich pracę. Fascynowało mnie strażackie umundurowanie i sprzęt. Dlatego moim pierwszym, wielkim marzeniem było zostanie strażakiem - dodaje.
Po maturze złożył nawet dokumenty do szkoły pożarniczej. Musiał tylko przebrnąć przez niezwykle trudne egzaminacyjne sito. Na dworzec PKP, skąd miał dotrzeć na egzamin, przybył znacznie wcześniej. Młody Karol nie chciał się przecież spóźnić. A bilet trzeba było też już kupić. Na stację odprowadził go ktoś z najbliższej rodziny.

- Nagle tuż przy okienku dworcowej kasy rozmyśliłem się i nie kupiłem biletu. Odwróciłem się i stanowczo oznajmiłem rodzinie, że wybieram się do seminarium. I tak zmieniłem mundur strażacki na księżowską sutannę - opowiada.

Po latach bardzo miło wspomina naukę w "mechaniaku" - Mieliśmy nauczycieli z prawdziwego zdarzenia. Byli wymagający, ale ludzcy. Naszym profesorom zależało na uczniach. Potrafili nawet zawitać w naszych domach z pytaniem, dlaczego nie ma nas w szkole. W latach mojej nauki panowały długie i bardzo mroźne zimy, więc bez problemu można było znaleźć powód do wagarów - śmieje się ks. Karol. - Klasy "dziesiątkowała" grypa, jak na zawołanie...

Od orkiestranta do brygadiera

Jan Rabiczko na zjazd ubrał galowy, odświętny mundur strażacki. Usiadł w pierwszym rzędzie. I wydawało się, że w skupieniu przysłuchiwał się słowom pani dyrektor Danuty Bojczuk. A tak naprawdę odżywały szkolne wspomnienia. Do łapskiego technikum przyjechał, jak żartuje, z "Kresów", a mianowicie ze wsi Rubież położonej pod Sokółką. I mimo że w pobliżu były inne szkoły, to jednak wybrał tę dość daleką od domu. Nie przeszkadzała mu rozłąka z rodziną. - Dużo osób z moich stron tutaj się już wcześniej uczyło. Każdy chwalił, że taki wysoki poziom. Szkoła cieszyła się renomą w całym województwie - mówi zamyślony.

Więc i Rabiczko chciał zdobywać wiedzę w tej prestiżowej szkole. Zdolny chłopak bez problemu zdał egzamin do technikum. Rodzice byli z niego dumni. Był 1974 rok. Pełen zapału i ambicji rozpoczął naukę w klasie o profilu mechanika obróbki. Choć zawód to typowo męski, jednak cieszył się popularnością i u dziewcząt. Klasa, w której uczył się Rabiczko była mieszana. - Pamiętam, że praktyczne zajęcia mieliśmy w kuźni. Nam było ciężko, a co dopiero klasowym koleżankom.

Dziewczęta bardzo przeżywały i bały się tych zajęć. Tym bardziej, że pan profesor nikogo nie traktował ulgowo. Nasze biedne koleżanki też musiały zaliczać ten trudny przedmiot - opowiada. Jednak jak to w życiu bywa, udało się troszeczkę oszukać wymagającego profesora. Chłopcy pomagali dziewczętom, jak tylko mogli.
Pedagogiczną pieczę nad klasą miała profesor Maria Szymborska. - Była to nasza kochana wychowawczyni. Interesowała się nami. Wiedziała o uczniach wszystko. Choć nie byliśmy już dziećmi, to zawsze mogliśmy się do niej udać. Pomogła, poradziła, dodawała otuchy - wspomina. Mieszkał w dwóch internatach. Jeden mieścił się tuż koło szkoły, a drugi w miejscu, w którym obecnie znajduje się sala gimnastyczna.

- Internat to jeszcze inne wspomnienia. Wspaniała, niepowtarzalna atmosfera, przyjaźnie, ale i szkoła życia - dodaje.

Pan Rabiczko mówi, że nauka w Zespole Szkół Mechanicznych dała mu wiele możliwości rozwoju. Grał w orkiestrze szkolnej prowadzonej przez profesora Czesława Palucisa. To był fantastyczny okres w młodości obecnego brygadiera. Żadna większa uroczystość w regionie nie odbyła się bez udziału chłopców z łapskiego Technikum. A profesor umiał nawiązać z młodzieżą kontakt.

Absolwent w mundurze zapamiętał bardzo fajny epizod z nią związany: - Nasi koledzy wracali z ważnych zawodów sportowych. Wieźli ze sobą zwycięstwo i puchary. W Łapach mieli być o godzinie 19. Dyrektor Edward Kiejzik wpadł więc na pomysł, by ich pięknie, koncertowo powitać. Chłopcy byli ucieszeni, a jeszcze bardziej mile zaskoczenie, zaś konduktor myślał, że to jakiś minister do Łap przyjechał - śmieje się po latach orkiestrant.

Gra w orkiestrze rozpoczęła jego przygodę z mundurem. Bo mundur to powaga, elegancja i prestiż. Tak mu się to spodobało, że po maturze spróbował swoich sił w zdawaniu do szkoły pożarniczej. I udało się, bardzo pomyślnie. W pożarnictwie przeszedł różne szczeble kariery zawodowej.

Nie widzieli się od matury

Z tą służbą mundurową swoje dorosłe życie związała prawie setka chłopców z "mechaniaka". Choćby Dariusz Koc, dziś zastępca komendanta Jednostki Ratowniczo - Pożarniczej w Łapach. ZSM ukończył w 1995 roku. - Spędziłem tu najlepsze lata w moim życiu. Moją wychowawczynią była pani profesor Elżbieta Borowska. Z niektórymi kolegami utrzymuję kontakty do dziś, z innymi nie widziałem się długo. Dobrze, że ktoś wpadł na pomysł zorganizowania takiego zjazdu - przyznaje. Z Markiem Grzelewskim nie widzieli się od matury. Ale rozpoznali się bez zaglądania w identyfikatory z nazwiskami. Poza lekkim zmężnieniem nic im nie przybyło ani ubyło. Wyglądali jak chłopcy sprzed lat. - Od kilku lat mieszkam w Gdyni, ale dosyć często przyjeżdżam do Łap. Swoich dawnych kolegów mogę pooglądać w portalu "Nasza - klasa". Dobrze, że powstawiali swoje fotki, więc wiedziałem jak wyglądają - śmieje się. O zjeździe też dowiedział się dzięki tej stronie.

Jak przed laty, trzymali sie razem

- Serce mi zadrżało, kiedy zobaczyłem po latach tylu znajomych. To bardzo wzruszająca chwila - mówi 32-letni Daniel Kosiński, choć ZSM ukończył niedawno, bo dwanaście lat temu. W piątej klasie technikum, jak wspomina, zaczął interesować się marketingiem i ekonomią. Szybko też nadrobił zaległości z angielskiego. Opłaciło się. Bez problemu dostał się do prestiżowej warszawskiej uczelni - Szkoły Głównej Handlowej. Teraz zarządza dużą warszawską spółką w branży nieruchomości. - Był spory wybór zajęć pozalekcyjnych, podczas których mogliśmy się rozwijać - dodaje.

Czesław Choiński, Wiesław Zackiewicz i Janusz Puścian jeszcze w czasach Technikum trzymali się razem. W sobotę też. Klasę o profilu budowa maszyn ukończyli w 1981 roku. Czesław i Janusz mieszkają w Łapach. Z kolei Wiesław zaraz po maturze wyjechał na studia do Poznania. Tam ukończył Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Pancernych. Teraz mieszka na Zachodzie Polski, w Słubicach. - Potem studiowałem w Akademii Rolniczej. A i tak nie pracuję w zawodzie. W Łapach nie byłem 27 lat. Nic tu się nie zmieniło - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny