Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bokiny. Wieś nad Narwią

Marian Olechnowicz [email protected] tel.085 715 45 45
Z przykościelnego placu jest najlepszy widok na Narew, a Narew jest piękna o każdej porze roku i przy każdej pogodzie
Z przykościelnego placu jest najlepszy widok na Narew, a Narew jest piękna o każdej porze roku i przy każdej pogodzie
Do Bokin z Białegostoku ledwo niecałe pół godziny jazdy samochodem. Z Łap jeszcze bliżej. A wieś czeka na turystów.

W XIX wieku osada była "wsią przy dworze". Właścicielami dóbr byli Roztworowscy z Kowalewszczyzny. Potem Jabłonowscy, po nich Łupińscy. Nazwa osady pojawiła się w dokumencie z 1529 roku - "... przywernuł dwa żereby z ludmi k zamku naszemu Sarażskiemu na imia Bokinierzy...".

Kilkanaście starych rodzin

Niedaleko przepływa struga Wola Bokińska, która wpada do Narwi naprzeciwko osady. Z całą pewnością dzieje osadnictwa sięgają bardzo odległych czasów kiedy tutaj, na wysokim brzegu nadnarwiańskim zatrzymywali się łowcy reniferów.

Od stuleci osadę zamieszkuje kilkanaście starych rodzin. Są to: Hermanowie, Łupińscy, Łotko, Jaroccy, Trojanowie, Sakowicze, Żurowie, Zabielscy, Wiśniewscy...
Wszyscy oni uprawiali ziemię, zaś darem była przepływająca obok rzeka. Wieś rozłożyła się wzdłuż Narwi, więc droga wiejska zbliżona jest i dziś do linii brzegowej. Wije się jak płynąca nieopodal rzeka.

Centralną częścią osady był drewniany dwór miejscowego dziedzica. Jeszcze dziś to miejsce ludność nazywa "dworem".

Wieś zmieniła swoje oblicze po uwłaszczeniu, które jednak postępowało opieszale. Duże zasługi w nadaniu ziemi na własność mieli Adam Herman oraz Jan Żur, którzy udali się do władz carskich z prośbą o szybszą regulację spraw gruntowych.
W drugiej połowie XIX wieku grunty dworskie zakupił za niebagatelną sumę dwunastu tysięcy rubli dziedzic Łapiński z sąsiedniej Łupianki. Wkrótce wyprzedał zakupione grunty miejscowym chłopom. Z transakcji zadowoleni byli wszyscy.
W 1901 roku trzech braci pochodzenia żydowskiego pobudowało malutką fabryczkę. Istniała do 1910 roku, kiedy strawił ją pożar.

Przed i po pierwszej wojnie

W latach pierwszej wojny światowej była tutaj linia frontu. Zresztą zawsze rzeka zatrzymywała różne wojska na dłużej. W 1920 roku przeszła tędy bolszewicka nawałnica. W dwudziestoleciu międzywojennym ludność miejscowa żyła komasacją gruntów oraz ... z połowu ryb.

Trzodę chlewną skupował łapski rzeźnik Markiewicz. Sklep trzymał Mojsa Aleksander.

Niewielki zakład włókienniczy prowadził Żyd Idźko.

Kuźnię trzymał Sakowicz. Niewielka była, ale zawsze wystarczała.

Krawiectwem trudnili się Czesław Skibko i Damazy Łodko. A i szewc był własny, czyli Michał Kuńka.

W chwilach wolnych mógł do tańca zagrać Stasiek z Jeńków, albo Mietek Grabowski. Ten mieszkał na miejscu i miał własną pedałówkę.

Ludzie gospodarstwa mieli nieduże. Każdy więc pracował, gdzie mógł. Jedni w Białymstoku, inni w Łapach. Po wojnie wielu znalazło zatrudnienie w niedalekim Bacutilu.

Jednak rzeka dawała życie. Łowił każdy. Na sieci, żaki, niewodami. Przy domach stały łódki pychówki. Nikt nie bronił, a ryb było dużo. Dobrze jak któryś gospodarz miał "zalewy" przy rzece, to i własną rybę kiedy woda wylała na handel łowił.
Szkoda, że po wojnie łowienia zabronili. I tak jest do dziś. A najlepszy był okoń, taki prosto z patelni. Mięso dobre, białe. I w occie ryby robili, albo kotlety, zupę, nawet rybny rosół. Łódka przy domu zawsze się przydała. A to siano przywieźć, a to podróżnego. Wołał wtedy taki z drugiego brzegu donośnym głosem: Przewóz. I do dziś to miejsce na rzece ludzie nazywają.

Łąki w pobliżu nazywane są Sołkowymi lub Jasienkami. Lasy za Narwią są własnością uhowiaków, z którymi bokiniacy toczyli w dawnych czasach różne spory. A dziś? Bokiny to wieś spokojna, coraz bardziej czysta. Rzeka dołem płynie. I tylko droga powiatowa do Bokin jest taka jak przed wiekami...

Przyszła druga wojna

W 1944 roku wieś liczyła prawie sto gospodarstw i ponad czterystu mieszkańców. Tragedia przyszła w lipcu tegoż roku.

Niemcy na linii rzeki szykowali silną obronę. Ludność miejscową wysiedlili. Część budynków rozebrali na budowę umocnień frontowych. Resztę spalili. Spłonęło więc 15 domów, 21 stodół i 45 innych zabudowań. Niemcy zrabowali cały inwentarz.
Część ludzi ukryła się na bagnach w okolicy Wólki Waniewskiej. Rósł tam las leszczynowy. Z gałęzi porobiono szałasy, które odrobinę chroniły przed deszczem. 1 sierpnia Niemcy otoczyli zarośla. Szukali mężczyzn do kopania okopów. Nagle zaczęli strzelać. Ginęli niewinni ludzie.

Cudem przeżyła, będąc ranna Krystyna Mazur. Niemcy zamordowali całą jej rodzinę: rodziców, brata i dwie siostry. W szałasach znaleziono też zwłoki rodziny Kuńków, Łodków i Sakowiczów. Najmłodszy, zaledwie jednoroczny Tadeusz Łodko został zabity uderzeniem kolby automatu. Zginęli wówczas: Henryk Grabowski, Marianna Kostrowska, Janina, Karolina i Jan Kuńko, Anna, Jadwiga, Eugenia, Józef, Franciszek i Tadeusz Łodko, Helena, Bolesław, Zdzisława, Tadeusz Łupińscy, Czesław i Jan Marcińczuk, Marianna, Aleksander i Antoni Sakowiczowie. Z kolei w trakcie walko frontowych zginęli też Witold Jarocki oraz Antoni Żur...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny