Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liza Stara - Wieś z imieniem w nazwie

Marian Olechnowicz
Tak mieszkali ludzie przed prawie stuleciem. Izba mieszkalna, stodółka i obórka były pod jednym dachem
Tak mieszkali ludzie przed prawie stuleciem. Izba mieszkalna, stodółka i obórka były pod jednym dachem
Legenda mówi, że żył w tych okolicach szlachcic zamożny, który miał córkę o imieniu Liza. Był na tyle bogaty, że zawędrował aż do słonecznej Italii.

I tam ujrzał słynny obraz Leonarda da Vinci. Był nim zauroczony. A na pamiątkę dał takie imię swojej córce.

Najwięcej we Lizie mieszka Baranowskich, Rogowskich, Lewickich. Dalej idą Oleszczuki, Bogusze, Galosy i Szpaki. Numerów domów jest 63, ale niektóre stoją już puste. Od niedawna sołtysem jest Mieczysław Kiełbasa.

Wieś włościańska

Tuż za wsią znajdują się pola Sokołowa. Tak okoliczna ludność nazywa miejsce, gdzie niegdyś stał dwór ziemianina Sokołowskiego. Posiadał on duży majątek i zatrudniał włościan do prac w swoim folwarku. Po jego dworze zachowały się tylko ślady fundamentów. Wokół Lizy rozciągają się błotniste łąki, przez które płynie rzeka o tej samej nazwie. Ma ona swe źródła tuż za wsią. Kiedyś była bardzo rybna. Nieraz młodzież łowiła piskorze, karasie...

Nikt nie łowił ryb tak dobrze, jak Mikołaj Baranowski. I nikt mu nie dorównał w grzybobraniu. Do lasu jeździł na białym koniu na oklep.

Wokół rozpościerają się łąki zwane Bocianizną. To od bocianów, których we wsi było dużo. Zabłocie jest tam, gdzie kiedyś trudno było przejść sucha nogą. Smugi za wsią nazywane są Czortkiem. Wielu liziaków ma tam swoje łąki. Czortkiem nazywany jest też pobliski lasek. Są także łąki Na Sieśkach i Na Łukawicę. Las jest nazywany Brzeziną, dalej znajduje się Grabniak. Pola są Po Sokołowskim i na Górce.

Od wiosny do jesieni zabawy

Wieś Liza Stara leży sobie, jak niegdyś na uboczu wielkiego świata. Tylko kiedyś było weselej i bardziej gromadnie. Od wiosny do jesieni zabaw wiejskich robiono wiele. Na pedałówce grał Janek Galos. Może tam jeszcze u niego jest ona ukryta na strychu. Z pobliskiej Łukawicy przygrywał Iwanowski-Księżyk. No i jeszcze Lichota z Brzozowa. Najczęściej bawiono się u Sołowińskich, gdzie były dwie ładne córki. Tańczono też u Oleszczuków na brzegu, albo Grzegorczuków. Układały wtedy dziewczyny skoczne piosenki, a najwięcej Julia Baranowska z siostrą Franciszką. Śpiewały tak:

Do Lizy Starej, tak pięknej wioski

Przyjechał w niedzielę obław marynkowski

Tadeusz czarny, Tadzio biały i Zdzisio niezdarny, i Heniuś mały

Tadzio Adolów do swej bogdanki

przyjeżdża motorem Do Łukaszowej Danki...

Kto z tamtych stron, ten rozpozna wszystkich bohaterów śpiewki. Po reformie uwłaszczeniowej chłopi dostali ziemię. W latach międzywojennych dokupili jej nieco, bo gospodarowali dobrze. Ale i rzemieślników też było wielu. Kuźnię trzymał Józef Grygorczuk i Stanisław Grodzki. Wiatrak miał Wacław Grodzki. No i Stawierej w niedalekiej Lizie Nowej.

Najbardziej wieś słynęła z krawców. I tak szył Władek Baranowski, Lutek Raciborski, Edek Twarowski. Ale to byli krawcy męscy. Kobiety obszywały się u Danuty Rogowskiej, Edyty Wyszyńskiej, Marii Golas i Danuty Opuszko. Ta ostatnia zatrudniała nieraz uczennice, przygotowując je do krawieckiego fachu. Pierwszy we wsi telewizor zakupił Mieczysław Lewicki- partyzant. Jak szła w telewizji "Stawka większa niż życie", to z 50 ludzi się schodziło. Tylko Mietkowa zabraniała palić papierosy.

Zabawy, śluby...

W taką porę, jak teraz schodzili się ludzie wieczorami. W jednym mieszkaniu siadały kobiety z kołowrotkami, przędzą, motkami z nićmi. W drugiej zaś mężczyźni zasiadali do kart. Wymyślali też różne wesołe zabawy. A to przechodzenie przez pasek, a to stawanie jedną ręką na krześle. Różne cuda wyprawiali z pudełkiem zapałek. Nieraz prawie do północy.

I o potańcówkę też nie było trudno. Bawił wszystkich Benek Lewicki, kawalarz na całą okolicę. Jesienią i zimą najwięcej jeździli rajkowie po komplemenatch. Brali kawalerów ze sobą. Najwięcej, bo aż trzynaście razy rajono Waldka W. Dziewczynę poznał aż w Samułkach nad wodą. I żyją szczęśliwie. Czasem dziewczyna odwiedzała kawalera, a to nazywano opatrami. Jest na to przyśpiewka:

Przyjechała panna Waldka odwiedzić

Czy tu w tej rodzinie dobrze będzie żyć

Czy tapczany jest gdzie stawiać,

czy pacierze obmawiać...

Kiedy wreszcie panna wybierała się do ślubu, to koniecznie musiała zapłakać. Takiej, której łzy nie chciały popłynąć, to podsuwano krojoną cebulę. A druhny dzieciom i starym sypały cukierki. Jeszcze ciekawiej zaś było po weselu, gdy młodej żonie śpiewano:

Nie będziesz musiała wody nosić

Bo będziesz w oczach miała jej dosyć.

Dziś w Lizie zachowało się nieco z tradycji, choć rolnicy są tutaj mocni, nowocześni.

Wojna w Lizie

Wojna ciężko wieś doświadczyła. Niemcy wywieźli do obozów Jana i Adama Oleszczuków, Henryka Gawrońskiego, Gabriela Wiśniewskiego i Stanisława. A to dlatego, że działała tutaj silna partyzantka. W 1943 roku dowódcą prawie czterdziestoosobowego oddziału leśnych był ppor. Kaliszewski ps. Skromny. Placówką w Lizie dowodził Mieczysław Lewicki.

To w okolicach wsi, 3 czerwca 1943 roku, Armia Krajowa stoczyła ciężki bój z Niemcami. Już na początku akowcy popełnili błąd, puszczając wolno rolnika przejeżdżającego furmanką. Już po godzinie nadjechało niemieckie wojsko. Natychmiast okrążyło partyzantów.

Akowcy zaczęli cofać się w kierunku lasu, prosto pod lufy niemieckich karabinów. Pierwszy zginął Stanisław Marczak ps. Granit. Ranny został Ignacy Koc. Chwilę później padł Jan Guzik. Marian Ostrowski został ścięty serią z karabinu maszynowego. Niemcy też stracili oficera i kilku żołnierzy. Bohatersko walczył Jan Falkowski ps. Porywczy. Dopiero późnym wieczorem partyzanci przebili się przez pierścień Niemieców.

Uratował się ranny Stanisław Wysokiński. Operował go doktor Cywiński z Łap, amputując rękę powyżej łokcia. Ciężki był los schwytanego Jana Łuczaja. Wytropił go niemiecki patrol. Rannego przewieziono do Łap. Tam gestapo poddało go torturom. Wkrótce trafił do szpitala. Nie wierząc w swoje siły na dalsze wytrzymanie tortur, poprosił doktora Szemiota o truciznę. Ten, za zgodą rodziny partyzanta, dostarczył mu ją. A zabici pod Lizą leżą w mogile, przy drodze do Zalesia.

Ostatnie dni wojny też należały do tragicznych. Bój o Lizę trwał od 29 lipca do 8 sierpnia 1944 roku. Kule zabiły dziewięć osób: Władysława Kiełbasę, Kazimierza Opuszko, Józefa Fiodorka, Jana Grzegorczuka, Wandę Bogusz, Stanisława Wiśniewskiego, Zygmunta Rogowskiego, Marcela Lewickiego, Bronisławę i Wandę Osiekowicz oraz nieznanego z imienia Przygodę. Dziś tylko pomnik i coraz słabsza ludzka pamięć są symbolami minionej trudnej historii Lizy Starej...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny