W pobliżu Borowskich Gzików też jest las, i też sosnowy jak w Katyniu pod Smoleńskiem. Jest i mogiła. To pamiątka po 12 niewinnie zamordowanych w sierpniu 1944 roku. Zabili ich Sowieci, tak samo jak w Katyniu strzałem w tył głowy, tak samo jak w Katyniu skazańcom związali drutem ręce. Zabili to w pierwszym dniu wolności... albo nowego zniewolenia...
Starzały w lesie
Edmund Danowski miał wówczas kilkanaście lat. Jego ojciec poszedł w 1939 roku na wojnę. Wrócił dopiero po ośmiu latach. Szedł przez Syberię, Persję, Palestynę i Włochy. Wojna, na szczęście, omijała Borowskie. Żyło się tutaj spokojnie. Aż do lata 1944 roku...
- Pasłem wtedy krowy - opowiada pan Edmund - Na łące w dawnym majątku Falkowo. Front zatrzymał się na chwilę. Ludzie mówili żeby uciekać z bydłem na łąki, bo wojsko będzie strzelało po lesie. Byłem wtedy z kilkoma chłopakami. Na wieczór zgoniliśmy krowy do "gródki", gdzie stały też furmanki. Gdy pędziliśmy te krowy przez las, to Michał Zimnoch nas zawołał, mówiąc że Sowieci coś w lesie zakopali. W tym, co Podlipiem go nazywają. Na początku myśleliśmy, że wojsko ukryło jakąś broń. Widać było na ziemi ślady żołnierskich butów. Mietek Klim opowiedział o wszystkim swoim braciom Michałowi i Jankowi. Poszli więc odważnie z łopatami do lasu. I odkopali... trupy. Trupy ludzi - pan Edmund z trudem tłumi wzruszenie - Ręce powiązane drutem, wszyscy zabici z kul karabinowych. Sami młodzi.
Dwunastu zabili
- Strzałem w tył głowy. Tak zostali zabici. Sowieci połapali ich w Turośni. Do samochodu wpędzali, jak popadło - ciągnie Edmund Danowski - Babcię Mariannę też złapali. Szła do nas z Szerenosów. Wsadzili na samochód, gdzie już było kilkanaście osób. Babcia płakała. Tłumaczyła bojcom, że idzie do sierot, że ich ojciec na wojnie zaginął. Puścili, nie wiadomo dlaczego, ale puścili. A samochód wjechał w las tuż za Gzikami. Tam ich zastrzelili.
Był prawie wieczór. Zabili w ten wieczór dwudziestolatków: Michała Krakaua z Borowskich Michałów i Kazimierza Średzińskiego z Ciborów, a także Kamieńskiego z Baciut, Konstantego Czaczkowskiego, urodzonego w 1909 roku w Czaczkach Małych, Konstantego Borowskiego z Chodorów. Byli też zabici z Brańska, Gołębi pod Poświętnem, Topczewa i młoda dziewczyna z Nowego Miasta w Białymstoku.
- Rozłożyli te trupy na wierzchu - wspomina ze wzruszeniem Edmund Danowski - Ludzie przychodzili, szukając swoich bliskich. Księża rozgłaszali w kościołach. A zabici czekali na pochówek. Kiedy matka Michała Krakaua dotarła do tego lasu, to z ciała syna szedł już trupi odór. A ona tego syna objęła, całowała. On chyba nie miał jeszcze dwudziestu lat - dodaje pan Edmund.
Walka o pamięć
- W 1980 roku proboszcz Eugeniusz Biela powiedział nam: " Zróbcie drogę do
grobu, aby ludzie widzieli" - opowiada pan Edmund. - Tam w lesie stał niewielki krzyż drewniany, cały zarośnięty. Sołtysem wsi był Jan Borowski. Poszliśmy więc z nim do właściciela tego lasu. A ten powiedział: " Tnijcie drzewa, ile chcecie". To był czas "Solidarności". We wsi wszyscy do niej należeli. Pojechaliśmy więc do tego lasu ciągnikiem i koparką. A tam milicja już była. Stali ponuro naprzeciwko nas. Prosiliśmy ich, aby pomogli. A ci pojechali do właściciela lasu i kazali mu, żeby pokazał czy ma asygnatę na wycinkę drzewa.
A potem wysoko na drzewie przybiliśmy tabliczkę z napisem Mały Katyń. Kilka razy ją niszczyli. A my za każdym razem przybijaliśmy ja coraz wyżej. Leży w tym lesie jeszcze dwóch zabitych, a nowy krzyż postawił Tadeusz Borowski. Ot, mamy u siebie ten Mały Katyń - kończy opowieść Edmund Danowski - Śledztwa żadnego nawet nie było...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?