Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrz judo z Hajnówki, Rafał Sosnowski: Jestem mocno zdyscyplinowany

Redakcja
Od małego byłem niesfornym dzieckiem. Miałem problemy z ruchliwością. Byłem strasznie "żywym” dzieckiem. Grałem w piłkę, biłem się z chłopakami - mówi Rafał Sosnowski.
Od małego byłem niesfornym dzieckiem. Miałem problemy z ruchliwością. Byłem strasznie "żywym” dzieckiem. Grałem w piłkę, biłem się z chłopakami - mówi Rafał Sosnowski.
Z Rafałem Sosnowskim, hajnowianinem, aktualnym mistrzem Polski w judo, w kategorii wagowej +100 kg, któremu marzy się stworzenie ośrodka rehabilitacji kompleksowej w Hajnówce, rozmawia Krystyna Kosciewicz

Sylwetka

Sylwetka

Rafał Sosnowski urodził się 4 lipca 1986 roku w Hajnówce. Przygodę z judo zaczynał jako pierwszak, w hajnowskim klubie "Żubr". Pod okiem Jakuba Ostapczuka trenował podczas nauki w Zespole Szkół nr 1, potem w LO nr1. W 2004 roku zmienił barwy klubu judo na AZS AWF Warszawa. Tam kontynuuję swoją sportową karierę. Jest studentem V roku fizjoterapii AWF w Warszawie. Pracuje jako fizjoterapeuta w centrum medycznym w Warszawie. Rafał Sosnowski jest aktualnym mistrzem Polski w judo, najcięższej kategorii wagowej +100 kg. Zdobył I miejsce, pokonując w finale kadrowicza, Bartłomieja Anderwalda.

Kurier Hajnowski: Masz czarny pas?

Rafał Sosnowski: Oczywiście. I pierwszego dana. W grudniu będę zdawał na drugi stopień mistrzowski, czyli drugi dan. Kolor pasa się nie zmieni, ale umiejętności i ranga - wzrastają. Można podnosić swoje umiejętności o dany. Pierwszy dan, to stopień mistrzowski i kolejne, aż do 10. Trener Ostapczuk ma cztery dana.

Zaczynałeś w wieku siedmiu lat, w pierwszej klasie podstawówki. Co spowodowało, że zająłeś się judo?

- Od małego byłem niesfornym dzieckiem. Miałem problemy z ruchliwością. Byłem strasznie "żywym" dzieckiem. Grałem w piłkę, biłem się z chłopakami.

Teraz to się nazywa ADHD. Taki człowiek ma masę energii, która miewa różne ujścia. Przecież można spowodować powódź albo uruchomić młyn...

- Moi rodzice dostrzegli, że nie potrafię w spokoju usiedzieć na lekcjach, że lubię komuś dokuczać, przeszkadzać w prowadzeniu lekcji. Miałem z tego przyjemność, miałem naprawdę ubaw. Nie sądziłem, że są takie skutki, nauczyciele przeżywają, do tego doszedłem znacznie później. Dobrze, że rodzice pokierowali mnie w stronę judo. Patrząc z perspektywy czasu - dobrze, jeśli małolat może przyjść i się wyszaleć na treningu przez 1,5 - 2 godziny, a pan Jakub Ostapczuk naprawdę dawał nam w kość, ale tak pozytywnie. Gdy przychodziłem do domu, byłem tak zmęczony, że nie miałem chęci na żadne dokuczanie czy głupie pomysły. Tylko odrobienie lekcji i grzeczne pójście spać.

Kończysz fizjoterapię, co dalej?

- Dostałem się na drugi kierunek studiów, dietetykę. Fizjoterapia i dietetyka bardzo się ze sobą wiążą. Moim marzeniem jest skończyć jeszcze jeden kierunek studiów i stworzyć ośrodek rehabilitacji kompleksowej, gdzie można by było podejść do pacjenta jak najbardziej wszechstronnie. Fizjoterapia, to reperowanie człowieka ze strony motorycznej. Ale żeby kogoś przekonać do zmiany trybu życia, na pewno przyda się psychologia. Prawdą jest także, że "co jemy, tym jesteśmy".

Gdzie chciałbyś założyć wymarzony ośrodek rehabilitacji kompleksowej?

- Bardzo bym chciał w Hajnówce. Tylko czy byłoby to opłacalne od strony ekonomicznej?

Jak często bywasz w Hajnówce?

- Z przykrością stwierdzam, że rzadko. Przyjazd do Hajnówki, to dla mnie ogromny rarytas. Gdy tu się uczyłem, myślałem kiedy się urwę z tej wioski, że tu tak beznadziejnie, nic się nie dzieje. Teraz wyjechałem do Warszawy, gdzie człowiek się powoli zatraca, nawet staje się nieczuły na ludzką biedę, nie może pozbierać myśli. Dlatego tęsknię za Hajnówką. Tu jest piękna cisza, szczególnie kiedy jadę rowerem po puszczy. Poza tym ludzie rozmawiają o sobie, tak po prostu. Mój stary klub cały czas jest moim klubem. Tu się wychowałem, przelałem hektolitry potu. Mogę przyjść, porozmawiać z trenerem, z kolegami z sekcji, czy ze starej klasy. Gdy mam głowę pełną problemów czy kłopotów, przyjeżdżam do Hajnówki i się odprężam. Najgorzej, że połączenia między Warszawą a Hajnówką są beznadziejne. Jedzie się cztery godziny, a mogłoby być dwie.

Studiujesz, jesteś inteligentny, czyli zaprzeczasz stereotypom o chłopakach z rozwiniętą muskulaturą.

- Jestem pełen nadziei, że to się zmieni, jak w krajach skandynawskich, ale do tej pory słyszę odzywki "jakie sterydy bierzesz?".

A bierzesz?

- Nie biorę. Nigdy nie brałem żadnych środków dopingujących. Nie piję w ogóle alkoholu i dużo ćwiczę. Moja budowa wynika z tego, że jestem naprawdę zdyscyplinowany, aby wstać o godz. 6, zjeść owsiankę z rodzynkami, potem pięć białek z jajek. Cukru nie stosuję od pięciu lat. Jem owoce i mięso, ale musi być chude. W większości jest to pierś z kurczaka. Czasami potrafię zjeść kilogram piersi, podzielone na sześć porcji. Raz dziennie jem rybę - łosoś, makrela.

Odziedziczyłeś siłę i zamiłowanie do sportu?

- Moja cała rodzina trenowała jakąś dziedzinę sportu. Tata, Robert, kilka lat ćwiczył karate, potem judo. Mama, jeszcze jako Barbara Koziarska, uprawiała lekkoatletykę. Kuzyni ze strony mamy - jeden jest mistrzem sztuki walki, drugi instruktorem tajskiego boksu.

Masz rodzeństwo?

- Moja siostra, Elżbieta, ma 27 lat. Skończyła medycynę, jest lekarzem o specjalności chirurgia okulistyczna. Mieszka w Szczecinie.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny