Tragicznego wieczoru, kiedy Andrzej D. usiadł za kierownicę toyoty, był pijany. Pił od kilkunastu godzin. Sąd zgodził się pokazać jego twarz.
Do wypadku doszło na obrzeżach Białegostoku. Zdaniem śledczych, toyota Andrzeja D. jechała za szybko, choć na tamtym odcinku było ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę. W tym czasie do oznakowanego, ale nieoświetlonego przejścia dla pieszych zbliżała się 34-letnia Marta S. Akurat wysiadła z autobusu.
Gdy toyota była tylko kilkadziesiąt metrów od przejścia, kobieta wkroczyła na pasy. Było za późno na hamowanie. Rozpędzone auto uderzyło w nią. Kierowca nawet się nie zatrzymał. Nie pomógł rannej. Andrzej D. jeszcze przyspieszył.
Pirat drogowy uciekł z miejsca wypadku:
Zaścianki. Śmiertelne potrącenie, 34-letnia kobieta zginęła na miejscu, sprawca prawdopodobnie uciekł (zdjęcia)
Potem próbował ukryć zniszczone elementy samochodu. Pomagał mu w tym ojciec Mirosław D. i kolega Paweł S., który jechał z nim na stację.
Policja namierzyła bandytę wraz z kompanami: Chcieli ukryć dowody zbrodni
Zdaniem prokuratury, mężczyźni chcieli spalić w ognisku uszkodzone elementy pojazdu. Oni też odpowiadają w tym procesie. Za utrudnianie śledztwa.
Wyrok na Andrzeja D. jest nieprawomocny.
Więcej o decyzji sądu przeczytasz w czwartkowym papierowym wydaniu Kuriera Porannego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?