Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok: Strefa płatnego parkowania nielegalna. Nie płacimy!

Tomasz Mikulicz
Przemysław Kownacki wydrukował sobie karteczkę z napisem, że wlepianie mandatów jest nielegalne. Od lipca dostał już cztery.
Przemysław Kownacki wydrukował sobie karteczkę z napisem, że wlepianie mandatów jest nielegalne. Od lipca dostał już cztery. Jerzy Doroszkiewicz
Dwóch białostoczan uważa, że strefa płatnego parkowania w naszym mieście jest nielegalna. A prawnicy przyznają im rację.

Przepisy są precyzyjne – nie ma wątpliwości dr Jarosław Matwiejuk, konstytucjonalista z Uniwersytetu w Białymstoku. I przyznaje, że strefa płatnego parkowania powinna być oznaczona znakami drogowymi oraz namalowanymi na miejscach postojowych literami „P”. W Białymstoku to rzadkość. Przeważnie stoją tylko znaki.

Dlatego Daniel Carewicz i Przemysł Kownacki za parkowanie płacić nie zamierzają. Białostoczanie rozpoczęli wojnę z magistratem.

Mają już interpretację ministerstwa infrastruktury. Urzędnicy mówią to samo co prawnicy. Konkluzja: strefa w Białymstoku jest nielegalna. A to oznacza, że kierowcy, którzy dostali mandat mogą iść do sądu. I mają ogromną szansę na wygraną. Podobnie jak ci, którzy już zapłacili kary.

Nieugięci białostoczanie od lipca nie płacą za parkowanie. Mają już cztery mandaty. Poskarżyli się wojewodzie. Mówią, że jeśli to nie odniesie skutku, pójdą do sądu.

- Wiceprezydent Adam Poliński odpisując na moje pismo stwierdził, że rezygnacja z opłat za parkowanie to narażenie gminy na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych. A czy to moja wina, że urząd nie potrafi stosować prawa? – pyta białostoczanin Przemysław Kownacki.

Razem z Danielem Carewiczem nie chcą płacić za parkowanie. I nie płacą. Za szybą auta, zamiast karty parkingowej, zostawiają tylko kartkę z odpisem ministerialnego rozporządzenia. Zaczęli w lipcu. Od tego czasu za wycieraczką znaleźli cztery mandaty. Nie płacą.

Powołują się na prawo z lutego zeszłego roku. Mówi, że strefa płatna powinna być oznaczona znakami poziomymi (namalowane litery P na nawierzchni) i pionowymi (czyli niebieskimi znakami drogowymi). A w Białymstoku są prawie wyłącznie te ostatnie. I tak zaczęła się wojna.

Wysłali pismo do magistratu. Wiceprezydent odpisał, że strefa to wydzielony obszar, a nie tylko miejsca oznaczone do parkowania. Czyli musimy płacić nawet wtedy, jeśli postawimy auto przy ulicy, która leży w strefie.

Białostoczanie nie dają za wygraną. Napisali do ministerstwa infrastruktury, a te przyznało im rację. Musimy płacić tylko wtedy, gdy parking jest wydzielony i podwójnie oznaczony. – Urzędnicy mają to w nosie – mówi Przemysław Kownacki. Poskarżył się wojewodzie. Czeka na decyzję.

– Chodzi przecież o wymalowanie literek „P” na parkingach. Nie wierzę, że magistratu nie stać na taki wydatek – mówi Kownacki. I grozi sądem.

Magistrat nie odpowiedział na nasze pytania.

Ministerstwo infrastruktury pisze:

(...) miejsce dla postoju pojazdu powinno być oznakowane znakiem pionowym i poziomym. Postój pojazdu w strefie płatnego parkowania na tak wyznaczonym miejscu obliguje do uiszczenia opłaty za parkowanie w strefie płatnego parkowania.

Jarosław Matwiejuk: Zostaje sąd

Urząd stoi na stanowisku, że strefa płatnego parkowania jest w Białymstoku oznaczona prawidłowo. Myli się?
Doktor Jarosław Matwiejuk, konstytucjonalista z Wydziału Prawa UwB: Strefa powinna być oznaczona w sposób przejrzysty i nie budzący wątpliwości. W przeciwnym wypadku gmina naraża się na roszczenia ze strony mieszkańców, którzy mogą żądać, by urząd nie pobierał opłaty.

To co ma zrobić człowiek, który znajdzie mandat za wycieraczką, ale wie, że opłata się nie należy?
Powinien pójść do sądu.

Ma szansę wygrać?
Oczywiście. Przepisy są precyzyjne.

Nie ma w nich jednak sformułowania, że w strefie muszą być znaki pionowe i poziome. Ustawodawca stwierdza, że miejsca parkingowe wyznacza się znakami pionowymi oraz poziomymi.
Słowo „oraz” oznacza, że miejsca muszą być oznaczone pionowo i poziomo. Nie ma tu pola do innej interpretacji. Stwierdzenie w przepisach jest jednoznaczne. Gmina mogłaby sobie wybrać sposób oznaczenia, gdyby ustawodawca użył słowa „lub”.

A jeśli ktoś już zapłacił mandat? Też może iść do sądu i żądać zwrotu pieniędzy?
Tak. Osoba taka może żądać w sądzie zwrotu pieniędzy, które wydała na zapłacenie mandatu. Oraz oczywiście zwrotu kosztów sądowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny