Białostocka prokuratura oskarżyła 69-letniego Eugeniusza K. o przywłaszczenie pieniędzy byłej żony. Walentyna K. miała je dostać tuż po rozwodzie. Jej były mąż stanął w piątek przed Sądem Okręgowym w Białymstoku. Nie przyznał się. Twierdzi, że pieniądze spłonęły w pożarze piwnicy jego domu. Grozi mu dziesięć lat więzienia.
- Najpierw trzymałem pieniądze w szafie. Potem schowałem je w piwnicy w luku wentylacyjnym. Wybuchł pożar i wszystkie pieniądze poszły z dymem - tak, jeszcze w śledztwie, opowiadał prokuratorowi oskarżony Eugeniusz K.
W piątek przed sądem odmówił składania wyjaśnień. Nie przyznał się też do zarzutów, które postawiła mu Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. Śledczy oskarżyli go bowiem o przywłaszczenie ponad 454 tysięcy złotych, które oskarżony 69-latek powinien oddać byłej żonie po rozwodzie.
Walentyna i Eugeniusz K. byli małżeństwem przez 40 lat. We wsi niedaleko Białegostoku wspólnie prowadzili prężnie działającą fermę kurcząt i gęsi. Eugeniusz przez jakiś czas pracował też w USA. Oboje dorobili się dużych pieniędzy.
Ale małżonkowie nie mogli się porozumieć w życiu osobistym. Walentyna uważała, że mąż zawsze traktował ją jak kogoś gorszego. Nie dawał jej pieniędzy. A sam pił i trwonił ich wspólny majątek. Pod koniec 2005 roku Walentyna wyjechała do USA, gdzie mieszka do dziś. Dlatego nie mogła być na piątkowej rozprawie.
- Ona dosłownie od niego uciekła. Bała się go. Bała się o swoje życie - tak tamto wydarzenie wspominała w piątek na sali rozpraw siostra kobiety.
W 2006 roku Walentyna i Eugeniusz rozwiedli się. A niespełna trzy lata później, na wniosek byłej żony, sąd podzielił ich majątek. Przyznał Walentynie ponad 454 tysiące złotych. I nakazał, by były mąż oddał żonie pieniądze do czasu, aż minie miesiąc od uprawomocnienia się postanowienia.
- Do dziś nie dostałam żadnych pieniędzy. Komornik ściąga tylko jakieś grosze z emerytury byłego męża - przyznała Walentyna w prokuraturze, gdy we wrześniu ubiegłego roku składała zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez byłego męża.
Śledczy ustalili, że oskarżony gromadził pieniądze na lokatach, na kilku kontach bankowych, w papierach wartościowych. Ale jeszcze kilka miesięcy przed rozwodem, bez wiedzy i zgody żony, wypłacił wszystkie pieniądze. Nie wiadomo, co z nimi zrobił. Eugeniusz K. twierdzi, że spłonęły jesienią ubiegłego roku.
- Wiem, że on ukrywa te pieniądze. Jestem też przekonana, że kwota, którą wyliczył sąd, nie odzwierciedla rzeczywistego majątku. Jest o wiele większy - uważa Walentyna K.
Sąd chciał w piątek wiedzieć, dlaczego Eugeniusz K. wypłacił z banków wszystkie pieniądze. - Nie będę odpowiadał na to pytanie, ani na żadne inne - oznajmił oskarżony.
W piątek proces się nie zakończył. Sąd chce zapoznać się jeszcze z dokumentami - m.in. z przychodni rodzinnej, w której leczy się oskarżony, ale też od komornika i aktami sądowymi z poprzednich spraw.
Kolejny termin pod koniec października.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?