Skatowali sąsiada pogrzebaczem i nogą od taboretu. Mężczyzna zmarł.

Prokuratura ustaliła, że oskarżeni, oprócz pogrzebacza i nogi od taboretu, bili Kazimierza także metalową rurą od odkurzacza. Kopali go po głowie i klatce piersiowej. Tylko dlatego, że podejrzewali mężczyznę o kradzież telefonu komórkowego.

Dlatego w czwartek dla najbardziej agresywnego - Adama B., w mowie końcowej prokurator zażądał dziewięciu lat więzienia. A także sześciu lat dla Szymona Sz., rok mniej dla Wojciecha T. oraz czterech lat pozbawienia wolności dla Andrzeja Sz.

Śledczy ustalili, że do tragedii doszło w nocy z 7 na 8 maja ubiegłego roku przy ulicy Sukiennej w Białymstoku. Sąsiedzi Kazimierza od kilku dni pili tam alkohol. W pewnym momencie zorientowali się, że zniknął im telefon komórkowy. O jego kradzież oskarżyli Kazimierza.

Wojciech T. i Szymon Sz. poszli do mieszkania sąsiada. Zażądali oddania telefonu i od razu, jak ustalili śledczy, zaatakowali zaskoczonego mężczyznę. Wojciech T. kopał go po całym ciele, a Szymon Sz. bił Kazimierza pogrzebaczem. Po przeszukaniu mieszkania, wrócili na imprezę.

Po jakimś czasie oskarżeni stwierdzili, że trzeba mocniej pobić sąsiada. Według śledczych, przywlekli mężczyznę do mieszkania, gdzie trwała impreza. I zaczęli go okładać. Do bicia szybko włączyli się Adam B. i Andrzej Sz. Uderzali pokrzywdzonego metalową rurą od odkurzacza i drewnianą nogą od taboretu. Gdy skończyli, przenieśli Kazimierza z powrotem do jego mieszkania. Tam go zostawili. Mężczyzna zmarł.

Obrońcy oskarżonych prosili wczoraj sąd m.in. o łagodne potraktowanie ich klientów. Za śmiertelne pobicie mężczyznom grozi dziesięć lat więzienia, ale trzej odpowiadają dodatkowo za rozbój, więc kara może być surowsza. Wyrok za tydzień.