Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyspozytorka pogotowia odmówiła pomocy i poradziła wezwać taksówkę

fot. Anatol Chomicz
Gdy ojciec Rafała zawiózł syna do szpitala, chłopak od razu trafił na stół operacyjny. Zabieg trwał prawie trzy godziny. Rehabilitacja ręki potrwa przynajmniej osiem tygodni.
Gdy ojciec Rafała zawiózł syna do szpitala, chłopak od razu trafił na stół operacyjny. Zabieg trwał prawie trzy godziny. Rehabilitacja ręki potrwa przynajmniej osiem tygodni. fot. Anatol Chomicz
Mój syn ze skręconym i złamanym łokciem musiał jechać sam autobusem do domu - opowiada zdenerwowany Bogdan Biryło. Bo dyspozytorka ze stacji pogotowia nie wysłała do rannego Rafała karetki.

Wypadek zdarzył się w piątek po godzinie 13. 16-letni Rafał wracał do domu. Spieszył się na dwójkę, która akurat podjechała na przystanek przy ulicy Żeromskiego. Biegnąc, przewrócił się i upadł na lewą rękę.

- Nie wiem, kiedy i jak się przewróciłem. Pamiętam tylko ogromny ból lewej ręki - wspomina chłopak.

- Ręka w łokciu była przekręcona o 180 stopni - opowiada Bogdan Biryło, ojciec 16-letniego Rafała. - Syn ledwo mówił z bólu. Kręciło mu się w głowie.

Na przystanku nie było już nikogo, kto mógłby mu pomóc. Wszyscy wsiedli do autobusu. Rafał mógł liczyć tylko na ratowników medycznych.

- Najpierw dodzwoniłem się do policji - opowiada Rafał. - Stamtąd przekierowano mnie do pogotowia. Odebrała kobieta. Opowiedziałem jej, że się przewróciłem. Moja ręka była przekręcona o 180 stopni i bezwładnie wisiała. Nie mogłem nią poruszyć, a każda próba sprawiała mi potworny ból.

Jednak dyspozytorka zamiast wysłać karetkę zaproponowała chłopakowi, by zadzwonił do rodziców lub po taksówkę.

- Tłumaczyłem jej, że nie mam nic na koncie w telefonie. Pieniędzy na taksówkę też. Wtedy usłyszałem, że może pomóc mi sąsiad - opowiada chłopak.

Zrezygnowany Rafał zdecydował się na powrót do domu autobusem. Dopiero stamtąd zadzwonił po ojca, który natychmiast powiózł go do szpitala.

- Mój syn ledwo mówił - mówi ojciec Rafała, Bogdan Biryło. - Każdy ruch ręki sprawiał mu wielki ból. Nie wiem, jak dyspozytorka mogła odmówić mu pomocy. A jeśli miała wątpliwości, może powinna powiadomić inne służby, które sprawdziłyby, czy mój syn rzeczywiście potrzebuje pomocy?

Gdy wczoraj zadzwoniliśmy do Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego, dyspozytorki nie było w pracy.

- Odsłuchałam zgłoszenie chłopaka - mówi Walentyna Dziemiańczuk, naczelna pielęgniarka. - Rzeczywiście, słychać, że chłopak bardzo cierpi i potrzebuje pomocy.

Dziemiańczuk nie potrafi jednak wyjaśnić, dlaczego na miejsce wypadku nie wyjechała karetka. - Gdy tylko nasza pracownica wróci do pracy, na pewno zajmiemy się tą sprawa - obiecuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny