Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziewczyny tak pobiły koleżankę, że trafiła do szpitala. Zespół Szkół Rolniczych milczy

(mak) (mg)
Sylwia trafiła na chirurgię w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym.
Sylwia trafiła na chirurgię w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym. Fot. Internet
Zaatakowały ją w parku, tuż obok szkoły. 16-latka trafiła do szpitala. Zna dziewczyny, które jej to zrobiły. To koleżanki ze szkoły. Dyrektor nie zawiadomił ani policji, ani kuratorium. Sam rozwiązuje sprawę.

Zespół Szkół Rolniczych mieści się na białostockich Dojlidach. Obok jest park. To właśnie tu w czwartek uczennice dotkliwie pobiły swoją koleżankę. Prawdopodobnie chciały wyrównać jakieś rachunki. Lekcje się nie skończyły, trwała przerwa. Było koło południa.

Sylwia trafiła na chirurgię w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym.

- Gdy ją zobaczyłem, to się przestraszyłem. Cała poobijana, miała założonych kilka szwów. Opowiadała, że przypalały ją papierosami - mówił nam kuzyn dziewczyny. Lekarze nie komentowali jej stanu zdrowia. Wczoraj wypisali 16-latkę do domu.

Ojciec jeszcze w czwartek powiadomił policję, potem szkołę. Trwa dochodzenie. Sylwię czeka obdukcja i przesłuchanie.

- Wiemy, kto brał w tym udział. Będziemy wyjaśniać - powiedział Kamil Tomaszczuk z podlaskiej policji.
Wie też dyrektor szkoły. Ale nie zgłosił sprawy policjantom. Nie poinformował też kuratorium, bo takiego obowiązku nie ma. Chce sam rozwiązać sprawę.

- Proszę zrozumieć, sami to wyjaśnimy - dodał dyrektor Wiesław Joszczyk.

Wczoraj wezwał rodziców agresywnych dziewczyn. Dogadali się z ojcem Sylwii, że lepiej nic nikomu nie mówić.

- My nic nie wiemy. Nic się nie stało - mówiła matka jednej z uczennic. Pozostali rodzice potakiwali jej już po rozmowie w gabinecie dyrektora.

Ojciec Sylwii też milczał. - Dla jej dobra - dodał. Ale policja i tak prowadzi postępowanie.

W szkole na Dojlidach nikt o sprawie wczoraj nie mówił. Sylwia jest jej uczennicą dopiero od miesiąca. Mało kto ją tu zna.

Rodzice nie reagują na przemoc

Z Markiem Iwanowiczem, dyrektorem Pogotowia Opiekuńczego w Białymstoku, rozmawia Marta Gawina

Kurier Poranny: Zespół Szkół Rolniczych powinien powiadomić policję o pobiciu jednej ze swoich uczennic?

Marek Iwanowicz: Tak. Szkoła powinna zgłosić to jako przestępstwo, natychmiast po otrzymaniu informacji o pobiciu. Chyba że placówka działała w porozumieniu z ojcem dziewczynki, który zawiadomił policję. Wtedy nie ma potrzeby podwójnego zgłaszania w tej samej sprawie. Takie jest moje zdanie.

Czy o pobiciu powinni dowiedzieć się wszyscy rodzice uczniów tej szkoły?

- To jest bardzo delikatna sprawa. Dlatego niepotrzebne jest zebranie dotyczące tego konkretnego pobicia. Natomiast warto zorganizować spotkanie dla rodziców o przemocy: jak reagować na agresję, jak powinni rozmawiać ze swoimi dziećmi.

Dlaczego coraz częściej słyszymy o takich tragicznych bójkach między uczniami?

- Bo przestaliśmy reagować na przemoc, szczególnie rodzice. Często mówię, że oni boją się własnych dzieci. A jak się boją, to pozwalają na rzeczy, które nie powinny istnieć. Przemoc była, ale nigdy w takiej skali jak teraz.

To tylko wina rodziców?

- Oczywiście mówi się, że młodzi uczą się przemocy z mediów, filmów itd. Jednak dziecko gdzieś się wychowuje, czerpie wzorce. Dlatego za agresję odpowiedzialni są przede wszystkim rodzice. Nie uczą swoich dzieci szacunku do innych ludzi. Wręcz podjudzają do agresji: słuchaj, jeżeli tak ci nie wychodzi, to zrób to inaczej. Kolejny problem: nie rozmawiamy z dziećmi o przemocy. Nie mówimy im, że jest to broń obusieczna. Przemoc narasta i mamy tragedie.

Co powinny robić szkoły? Są monitoringi, pedagodzy, jest ochrona. Teoretycznie rodzice powinni być spokojni o swoje dzieci.

- Bo uczniowie potrafią dokonać przestępstwa tam, gdzie nie widzi ich kamera. I to jest straszne. Co może zrobić szkoła? Mówić młodzieży, jakie są konsekwencje agresji. To jest pewien hamulec.

Co najczęściej jest powodem agresji wśród młodych?

- Powodów jest wiele, ale przede wszystkim wymieniłbym zazdrość. O wygląd, powodzenie, bogactwo, a nawet rodzinną miłość. Kolejna sprawa: młodym brakuje ideałów, autorytetów. Nie ma się do czego odnosić. Teraz żyjemy w kulturze siły.

Jaką karę powinny ponieść agresywne uczennice?

- Jeżeli te dziewczyny mają świadomość, że zrobiły źle, to już pewna kara. Nie chcę jednak wydawać wyroków w tej konkretnej sprawie. Są od tego sądy, prawo. Najważniejsze jest to, by do takich sytuacji nie dochodziło. Dlatego powtórzę raz jeszcze: najważniejsza jest rozmowa. Pokazujmy młodym ludziom hipotetyczne sytuacje, piętnujmy zło. A jednocześnie pobudzajmy ich wrażliwość na krzywdę innych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny