- Miasto zapewniało, że cena za metr ziemi wyniesie 120 złotych. Teraz okazuje się, że będzie dużo wyższa - dodaje Marek Sakowicz, przedsiębiorca. Nie będzie też ulg, na które liczyli biznesmeni.
Trzydzieści hektarów między ulicami: Mickiewicza, Borsuczą, Myśliwską i Solnicką. Tu powstaje w Białymstoku podstrefa Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Powinna zwabić inwestorów. Bo ma im gwarantować m.in. ulgi podatkowe i dobre drogi dojazdowe.
- W zamian powstaną w naszym mieście nowe inwestycje i miejsca pracy - przypomina ekonomista Uniwersytetu w Białymstoku Bogusław Plawgo.
Skórka niewarta wyprawki
Tylko że białostockim przedsiębiorcom przestało opłacać się inwestowanie w strefie. Zarzucają miastu, że nie daje żadnej zachęty.
- Byłem zainteresowany. Chciałem tu przenieść swój biznes. Miasto obiecało, że ziemia kosztować tu będzie 120 zł za metr kwadratowy. Liczyliśmy także na ulgi podatkowe. Nie tylko te związane z dochodami, ale też z nieruchomościami - mówi nam jeden z białostockich przedsiębiorców. - Nic z tego. Nagle cena ziemi wzrosła do 330 zł. Podatek od nieruchomości też będzie. W takim razie rezygnuję.
Nie tylko on nie chce prowadzić swojego przedsiębiorstwa w białostockiej strefie.- Na początku zainteresowanych było około dwudziestu. Wiem, że teraz zostały pojedyncze osoby. Bo to skórka niewarta wyprawki - mówi Marek Sakowicz, przedsiębiorca i prezes Stowarzyszenia Rynek Kościuszki.
Osobiście słyszał zapewnienia Adama Polińskiego, wiceprezydenta Białegostoku, o tym, że ziemia w strefie ma kosztować 120 zł za metr kwadratowy.
- Nagle taki wzrost. A ziemia to jedno. Trzeba mieć też pieniądze na budowę hal, zatrudnienie pracowników. W naszym mieście nie mamy potężnych inwestorów. To są raczej małe i średnie przedsiębiorstwa. Chyba że miasto stawia tylko na ludzi z zewnątrz - uważa Sakowicz.
Miasto: Wycena to podstawa
Magistrat przyznaje, że temat strefy był omawiany z przedsiębiorcami podczas posiedzeń Rady Przedsiębiorczości przy Prezydencie Miasta Białegostoku. - Ale zawsze mówiliśmy, że cenę działek w strefie ustalą rzeczoznawcy - odpiera zarzuty wiceprezydent Adam Poliński. - Sprzedaży poniżej wyceny nie planowaliśmy, przynajmniej w pierwszym przetargu.
Dodaje, że władze miasta nie umawiały się z nikim na konkretne ceny. - Wcześniej były tylko rozmowy, szacunki niektórych osób czy grup - mówi Poliński. Twierdzi, że władze nie planowały w strefie zwolnień przedsiębiorców z podatku od nieruchomości. - Przynajmniej ja takich deklaracji nie składałem - mówi Poliński.
- To po co nam taka strefa? - pyta białostocki przedsiębiorca.
Co na to ekonomiści? - Miasto ma prawo dyktować warunki najkorzystniejsze dla siebie. Może są w planach wielcy inwestorzy - uważa Bogusław Plawgo.
I dodaje, że brak zainteresowanych może sprawić, że miasto będzie musiało uatrakcyjnić swoje warunki.
Inaczej strefa może zostać tylko na papierze.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?