Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Firsowicz nowy wojewódzki konserwator zabytków wzbudza wielkie emocje

Marta Gawina [email protected]
Piotr Firsowicz obejmie stanowisko 1 lipca
Piotr Firsowicz obejmie stanowisko 1 lipca Anatol Chomicz
"Czarne chmury nad białostockimi zabytkami" - list otwarty przesłał nam pracownik magistratu Sebastian Wicher

Jeszcze formalnie nie objął stanowiska, a już wzbudza emocje. To Piotr Firsowicz, dotychczasowy dyrektor departamentu urbanistyki w urzędzie miejskim. Wojewoda podlaski Andrzej Meyer właśnie powołał go na stanowisko wojewódzkiego konserwatora zabytków.

Głos w sprawie tej nominacji zabrał Sebastian Wicher - konserwator, zabytkoznawca i pracownik magistratu. Napisał do mediów list otwarty, który zatytułował "Czarne chmury nad białostockimi zabytkami".

- Wydawało się, że po odwołaniu ze wspomnianej funkcji skompromitowanego Andrzeja Nowakowskiego otwiera się pozytywny rozdział w historii ochrony białostockich zabytków. Jednakże powołanie na to stanowisko dotychczasowego urbanisty miejskiego przekroczyło granice przyzwoitości. Decyzja ta jest wyrazem wyjątkowej arogancji i pychy obecnego wojewody. Pozostaje nie tylko szkodliwa względem białostockich zabytków, ale jednocześnie odzwierciedla poziom obecnej elity rządzącej - pisze Sebastian Wicher.

Zarzuca, że nominacja Firsowicza narusza prawo. Nie ma on bowiem odpowiedniego doświadczenia i wykształcenia, żeby zajmować się zabytkami.

Przy okazji Wicher szeroko opisuje swoją dotychczasową współpracę w urzędzie miejskim z nowym konserwatorem.
Przypomina, że przez kilka lat bezpośrednim przełożonym Piotra Firsowicza był obecny wojewoda, a wcześniej wiceprezydent Andrzej Meyer. Obu Sebastian Wicher zarzuca działania przeciwko ochronie miejskich zabytków. I podaje przykłady. - Usuwanie z miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego niewygodnych dla inwestorów zapisów, odnoszących się do ochrony dziedzictwa kulturowego; niechęć do rozszerzenia gminnej ewidencji zabytków miasta; opieszałość w sprawie działań związanych z utworzeniem parku kulturowego na Bojarach i Dojlidach - wylicza Sebastian Wicher.

O komentarz chcieliśmy poprosić Piotra Firsowicza. Wiele razy próbowaliśmy się wczoraj do niego dodzwonić. Telefonu nie odebrał, a w urzędzie go nie było. Magistrat też nie chciał zająć stanowiska w tej sprawie.

- Nie będziemy wypowiadać się na temat prywatnego listu - mówi jedynie Urszula Boublej z magistratu.

List przesłaliśmy też do urzędu wojewódzkiego. Joanna Pilcicka, rzeczniczka Andrzeja Meyera przypomina, że wojewódzkiego opiekuna zabytków powołuje wojewoda za zgodą Generalnego Konserwatora Zabytków. Ten ostatni osobiście spotkał się z kandydatem i przeprowadził z nim rozmowę.

- Wyrażając zgodę na powołanie Piotra Firsowicza na stanowisko Podlaskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, potwierdził tym samym, że spełnia on wszystkie wymagania na tym stanowisku - zapewnia Joanna Pilcicka.

Dodaje, że wojewoda nie zgadza się też z zarzutami dotyczącymi m.in. usuwania z planów zagospodarowania niewygodnych dla inwestorów zapisów. Takich zabiegów nie było - mówi.

List otwarty, który przesłał nam Sebastian Wicher konserwator zabytkoznawca

Czarne chmury nad białostockimi zabytkami - list otwarty w sprawie powołania Piotra Firsowicza na stanowisko Podlaskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków

Szanowni Państwo,

W związku z powołaniem przez Wojewodę Podlaskiego Andrzeja Meyera w dniu 24 czerwca b.r. na stanowisko Podlaskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków - Piotra Firsowicza, wyrażam swoje zaniepokojenie związane z tą decyzją. Upoważnia mnie do tego moje wykształcenie (magister konserwatorstwa) uzyskane w Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, jak i ponad dziesięcioletnie doświadczenie związane z ochroną dziedzictwa kulturowego. Mój dorobek i zaangażowanie na rzecz ratowania lokalnego dziedzictwa kulturowego znane są specjalistom i pasjonatom białostockich zabytków. Pragnę jednocześnie podkreślić, uprzedzając ewentualne zarzuty w stosunku do mojej osoby ze strony obecnego pracodawcy - Prezydenta Miasta Białegostoku, że opinia niniejsza jest moim prywatnym stanowiskiem.

Wydawało się, że po odwołaniu ze wspomnianej funkcji skompromitowanego Andrzeja Nowakowskiego, otwiera się pozytywny rozdział w historii ochrony białostockich zabytków. Jednakże powołanie na to stanowisko dotychczasowego urbanisty miejskiego przekroczyło granice przyzwoitości. Decyzja ta, jest wyrazem wyjątkowej arogancji i pychy obecnego wojewody. Pozostaje nie tylko szkodliwa względem białostockich zabytków, ale jednocześnie odzwierciedla poziom obecnej elity rządzącej.

Powołanie Piotra Firsowicza na to stanowisko odbyło się z naruszeniem obowiązującego prawa. Kwestię tę reguluje ustawa z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (Dz. U. z 2014 r. poz. 1446 ze zm.). Zgodnie z art. 91 wspomnianej ustawy: wojewódzkiego konserwatora zabytków powołuje i odwołuje wojewoda, za zgodą Generalnego Konserwatora Zabytków, zaś wojewódzkim konserwatorem zabytków może zostać osoba, która: jest obywatelem polskim; posiada przynajmniej tytuł zawodowy magistra w jednej z dziedzin związanych z ochroną zabytków oraz co najmniej 5-letni staż pracy w tym zakresie; posiada wiedzę w zakresie funkcjonowania administracji publicznej oraz przepisów dotyczących ochrony zabytków i opieki nad zabytkami oraz nie była karana za przestępstwa popełnione z winy umyślnej. Zarówno studia z zakresu architektury, jak i praca na stanowisku urbanisty miejskiego z całą pewnością nie mieszczą się w tych kryteriach. Z podobnym naruszeniem prawa, choć w ramach rozpisanego konkursu, powołany został poprzednik Firsowicza. Mimo licznych protestów i kompromitujących działań trwał na tym stanowisku blisko 9 lat.

W trosce o dalsze losy lokalnego dziedzictwa kulturowego, pragnę podzielić się swoimi doświadczeniami związanymi z kilkuletnią pracą na stanowisku inspektora w Departamencie Urbanistyki Urzędu Miejskiego w Białymstoku, którego dyrektorem był w ostatnich latach Piotr Firsowicz.

Do Departamentu Urbanistyki zostałem przeniesiony z Biura Kultury i Ochrony Zabytków Urzędu Miejskiego w lutym 2012 r., w ramach zmiany regulaminu organizacyjnego urzędu. Przeniesiono mnie wraz zakresem obowiązków związanych z szeroko pojętą ochroną dziedzictwa

kulturowego (m.in. prowadzenie gminnej ewidencji zabytków, dóbr kultury współczesnej, pomników i miejsc pamięci oraz opracowywanie i aktualizacja gminnego programu opieki nad zabytkami miasta, a także popularyzacja dziedzictwa kulturowego). Umieszczenie niniejszego stanowiska w strukturze Departamentu Urbanistyki w referacie, który nawet w nazwie nie miał nic wspólnego z ochroną zabytków, było ewidentną marginalizacją tych zagadnień ze strony władz miasta oraz ograniczeniem pewnej niezależności decyzyjnej, która miała miejsce w Biurze Kultury. Od tej pory, mimo moich zabiegów, zakres działań związanych z ochroną dziedzictwa kulturowego był w pełni kontrolowany przez Dyrektora Departamentu Urbanistyki i ówczesnego Zastępcę Prezydenta Miasta Andrzeja Meyera. "Kontrolowany", bo mimo wyraźnych braków u obu panów w wiedzy i doświadczeniu w kwestii zabytków, sprowadzał się do ograniczania moich inicjatyw na rzecz ich ochrony.

Potwierdzeniem obaw dotyczących negatywnego stosunku Piotra Firsowicza i Andrzeja Meyera do dziedzictwa kulturowego były doświadczenia, jakie wyniosłem w trakcie opracowywania przez miejskich urbanistów miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego części osiedli Skorupy i Dojlidy w Białymstoku (rejon ulic: Baranowickiej, K. Ciołkowskiego i Plażowej). Od co najmniej 3 lat jest o nim głośno za sprawą protestów mieszkańców tej dzielnicy.

W dniu 25 października 2012 r., na prośbę Agnieszki Rzosińskiej - Zastępczyni Dyrektora Departamentu Urbanistyki wziąłem udział w jednym z posiedzeń Komisji Zagospodarowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska Rady Miasta Białystok, w trakcie którego Piotr Firsowicz zaprezentował ww. projekt planu. Jako pracownik zajmujący się w urzędzie ochroną dziedzictwa kulturowego, wyraziłem zaniepokojenie proponowanym wprowadzeniem wysokiej zabudowy wielorodzinnej (8 kondygnacji!) na miejscu dawnej fabryki Hasbacha (obecnie fabryka sklejek Biaform), gdzie znajdują się pozostałości tej manufaktury w postaci komina i kotłowni, będące zabytkami ujętymi w wojewódzkiej i gminnej ewidencji zabytków. Niedorzeczną wydała mi się również propozycja przeprowadzenia drogi szybkiego ruchu pomiędzy kolonią domów robotniczych, należących do wspomnianego zespołu pofabrycznego Hasbacha a zespołem zabudowań kościoła p.w. Niepokalanego Serca Maryi, autorstwa znanego białostockiego architekta Stanisława Bukowskiego. Wypowiedź moja podyktowana była troską o ochronę wartości kulturowych zabytkowych założeń pałacowo - parkowych Hasbacha i Lubomirskich, położonych w bezpośrednim sąsiedztwie terenu objętego planem. Wprowadzenie wysokiej zabudowy na terenie dawnej fabryki naruszyłoby walory kulturowe tego najstarszego i jednego z najcenniejszych pod względem zabytkowym osiedla Białegostoku. Podobne stanowisko, jak też szereg uwag i sugestii, co do ustaleń wspomnianego planu, mieli także niektórzy Radni.

W wyniku mojego wystąpienia, z inicjatywy Piotra Firsowicza, wówczas p.o. Dyrektora Departamentu Urbanistyki Urzędu Miejskiego w Białymstoku i Andrzeja Meyera, ówczesnego Zastępcy Prezydenta Białegostoku, bez podania przyczyny nałożono na mnie naganę. O ukaranie zabiegał również Jerzy Nikitorowicz, wtedy Radny Rady Miasta Białystok i przewodniczący wspomnianej Komisji Zagospodarowania.

Nie wiem, jakie były faktyczne przyczyny zaangażowania, z jakim wspomniani panowie bronili swojego stanowiska. Mimo moich wyjaśnień i sprzeciwów do nałożonej nagany, została ona utrzymana, co warto podkreślić - z naruszeniem kodeksu pracy. Znamienne, że zaraz po tym

zdarzeniu Piotr Firsowicz otrzymał awans na Dyrektora Departamentu. Dopiero, po złożeniu przeze mnie pozwu w Sądzie Pracy, Prezydent Miasta uchylił naganę, również i tym razem bez podania przyczyny.

Mimo uwag i protestów mieszkańców osiedla Dojlidy, jak i wielu organizacji pozarządowych, względem rozwiązań zaproponowanych we wspomnianym projekcie miejscowego planu zagospodarowania, do dnia dzisiejszego nie zostały zakończone prace nad nim, a w chwili obecnej toczy się postępowanie dotyczące wydania decyzji o warunkach zabudowy na tym terenie. Nie spełnione zostały również prośby białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami o utworzenie na obszarze Dojlid parku kulturowego, będącego jedną z form ochrony konserwatorskiej.

Sprawa niniejsza to tylko wierzchołek różnego rodzaju problemów, z jakimi na co dzień mierzy się urzędnik pracujący na rzecz lokalnej społeczności. Problemów, które nie powinny mieć w urzędzie miejsca, a z którymi zmagania często zajmują sporo czasu i energii.

Poniżej, wymieniam działania odzwierciedlające prawdziwy stosunek Piotra Firsowicza i Andrzeja Meyera do dziedzictwa kulturowego naszego miasta:

* usuwanie z miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego niewygodnych dla inwestorów zapisów, odnoszących się do ochrony dziedzictwa kulturowego,

* wstrzymywanie prac związanych z aktualizacją gminnego programu opieki nad zabytkami miasta,

* niechęć do rozszerzenia gminnej ewidencji zabytków miasta,

* niechęć do składania zawiadomień w sprawie podpaleń i zniszczeń zabytków stanowiących własność miasta,

* opieszałośc w sprawie działań związanych z utworzeniem parku kulturowego na Bojarach i Dojlidach,

* brak spójnej wizji związanej z utworzeniem biura i powołaniem Miejskiego Konserwatora Zabytków, czego skutkiem są braki kadrowe, znaczna ilość obowiązków oraz opóźnienia w prowadzonych postępowaniach administracyjnych (o moich obawach z tym związanych informowałem Sekretarza Miasta),

* zamawianie na koszt Miasta u "ekspertów" opinii i koreferatów z konkluzjami uzasadniającymi konieczność rozbiórki zabytków ujętych w gminnej ewidencji zabytków,

* skierowanie wniosku do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego o wykreślenie z rejestru zabytkowej oficyny jednej z najcenniejszych kamienic w Białymstoku, "kolidującej z planowaną inwestycją drogową" (sic!) - jej narożnik miał wchodzić w chodnik; ostatecznie wniosek został rozpatrzony negatywnie.

Niepokojący jest fakt, że po ćwierćwieczu przemian ustrojowych w Polsce, sposób powoływania kandydatów na wysokie stanowiska urzędnicze (przynajmniej w tym wypadku) nie ma nic wspólnego z przyzwoitością i zachowaniem zasad uczciwej konkurencji. Nawet w czasach PRL-u władza miała respekt do środowiska konserwatorskiego, powołując chociażby na Generalnego Konserwatora Zabytków Jana Zachwatowicza (nota bene architekta z autentycznymi zasługami na rzecz ochrony zabytków). Dziś, w przeważającej mierze, decydują układy polityczne, czy towarzysko - biznesowe, a może przede wszystkimi dyspozycyjność kandydata.

Wypowiedź Wojewody o merytorycznym przygotowaniu oraz "nieskazitelnym" charakterze nowego konserwatora wojewódzkiego jest wyjątkowym przejawem hipokryzji. Przy zachowaniu resztek przyzwoitości jest jeszcze możliwe wycofanie się z tej decyzji, a wyboru konserwatora należałoby dokonać w drodze uczciwego konkursu spośród kandydatów, którzy faktycznie spełniają kryteria merytoryczne i formalne. I zapewniam obu Panów, że nie zamierzam w konkursie tym startować.

Z poważaniem

Sebastian Wicher

konserwator zabytkoznawca

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny