W środę, przed godziną 10, do Sądu Okręgowego w Białymstoku zaczęły zjeżdżać służby na sygnale. Pojazdy straży pożarnej, pogotowia gazowego, policji i pogotowia ratunkowego zablokowały jeden za pasów na Skłodowskiej. Powodem była podejrzana przesyłka, która trafiła do budynku.
- Jedna z pracownic sądu otworzyła list, w którym znajdował się woreczek z białym proszkiem - mówi brygadier Paweł Ostrowski, rzecznik białostockich strażaków. - Pracownicy zabezpieczyli przesyłkę i wezwali na miejsce strażaków.
Z parteru budynku ewakuowano ponad 30 osób, które czekały na rozwój wydarzeń przed sądem. Z ich relacji wynika, że przebiegła bardzo spokojnie, bez paniki. Choć to nietypowa sytuacja, nie była dla nich dużym zaskoczeniem. Niektórzy z nich pamiętają takie dni kiedy ewakuowany był cały budynek sądu.
- Jeszcze ok. 10 lat temu, alarmy bombowe były u nas niemal na porządku dziennym. Pojawiały się szczególnie przy poważniejszych sprawach, chociażby przy procesie "Dziada" i jego mafii - wspomina jedna z pracownic Sądu Okręgowego w Białymstoku.
Podczas akcji do budynku nikt nie mógł się dostać - ani pełnomocnicy, ani interesanci. Administracja sądu zapewnia jednak, że nikt nie poniesie z tego tytułu konsekwencji, ani nie wpłynie to na przebieg procesu.
W tym czasie na miejscu strażacy zabezpieczyli przesyłkę we własnym pojemniku oraz zdezynfekowali pomieszczenie, w którym wcześniej pracownica otworzyła list.
Na miejsce wezwano też sanepid, który zdecyduje, do którego laboratorium zostanie przewieziony proszek do analizy. Pracownicy sądu wrócili już do pracy.
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?