Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Przedszkola niepubliczne bez dotacji. Radni PiS pozbawili przedszkoli pół tysiąca dzieci

Marta Gawina
Justyna Jakuć (z lewej) i Justyna Jarmoc obawiają się, że dla ich dzieci nie będzie miejsca w publicznych przedszkolach. Natomiast oddziały w szkołach nie są dla nich atrakcyjną alternatywą.
Justyna Jakuć (z lewej) i Justyna Jarmoc obawiają się, że dla ich dzieci nie będzie miejsca w publicznych przedszkolach. Natomiast oddziały w szkołach nie są dla nich atrakcyjną alternatywą. Anatol Chomicz
Nawet dla 500 maluchów może zabraknąć miejsc w białostockich przedszkolach. Radni PiS nie zgodzili się na współpracę z placówkami niepublicznymi. Stawiają na szkoły

Nie wyobrażam sobie, by moje dziecko miało chodzić do przedszkola, które znajduje się w gimnazjum. W życiu się na to nie zgodzę. Nie możemy ich wrzucić do dorastającej młodzieży. Małe dzieci też potrzebują spokoju - mówi Justyna Jakuć, mama przedszkolaka. Swoje dziecko już wysłała do placówki niepublicznej, obawiając się o miejsce w publicznym przedszkolu.

I tym obawom trudno się dziwić. Już 14 marca rusza rekrutacja do miejskich przedszkoli. Niewykluczone, że miejsc zabraknie aż dla 500 dzieci, nawet jeżeli powstaną oddziały dla najmłodszych w pięciu szkołach. Bo są miejskie przedszkola, które nie przyjmą już żadnego dziecka. - Tak może być właśnie u nas - przyznaje Małgorzata Muszyńska, dyrektorka PS nr 31.

Wszystko przez zamieszanie na poniedziałkowej sesji rady miejskiej. To wtedy radni PiS odrzucili możliwość współpracy magistratu z przedszkolami niepublicznymi. Propozycja byłą taka: miałyby one dostawać 99 proc. dotacji na dziecko, a w zamian pobierałyby takie same opłaty, jak placówki samorządowe. - To rozwiązywało problem miejsc w przedszkolach. Współpraca z placówkami niepublicznymi doskonale sprawdza się w innych miastach - przypomina Anna Augustyn, radna z komitetu Truskolaskiego.

U nas, przynajmniej na razie, jej nie będzie. Co dalej z przedszkolakami? - Będziemy starali się neutralizować negatywne skutki decyzji radnych. Na razie rodziców pozbawiono wyboru. Dzieci potraktowano przedmiotowo - mówi wiceprezydent Białegostoku Adam Poliński.

Przy okazji odniósł się do propozycji radnych PiS, którzy chcą zachęcać rodziców 6-latków do zapisania ich do oddziałów przedszkolnych w szkołach. Te miałyby być całkowicie darmowe. - Z punktu widzenia prawnego nie ma możliwości otwierania bezpłatnych oddziałów - uważa wiceprezydent. Dodaje, że miasto zamierza tworzyć oddziały przedszkolne, choć nie jest to proste.

Są podstawówki, które nie chcą u siebie przedszkolaków. Powód jest prosty: maluchy zajmą określoną liczbę pomieszczeń, a wtedy starsi uczniowie będą musieli uczyć się na zmiany.

Potrzebujemy więcej danych

Radni nie zgodzili się na większe dotacje dla przedszkoli niepublicznych, gdzie mogłyby chodzić najmłodsze dzieci. Czy taka decyzja na dwa tygodnie przed rekrutacją wprowadzi chaos wśród rodziców?

Agnieszka Rzeszewska, radna PiS i szefowa komisji edukacji: Nie mówimy, że nie zgodzimy się na rozwiązanie związane z niepublicznymi przedszkolami. To powinno być uzupełnienie oferty publicznej, a nie przekazanie co najmniej jednej trzeciej dzieci łatwą ręką. Musimy myśleć perspektywicznie.

Czy nie jest jednak za późno na szukanie nowych rozwiązań?

Nabór do przedszkoli odbywa się od połowy marca do końca miesiąca. Wtedy będziemy mieć realną wiedzę, ile dzieci nie zostanie przyjętych do publicznych jednostek. Myślałam, że pan prezydent będzie chciał szukać innych rozwiązań, a on wybrał tylko jedno - przedszkola niepubliczne albo publiczne, które już są zapchane.

Wiele publicznych przedszkoli mówi wprost: nie przyjmiemy żadnego nowego dziecka. Z kolei PiS proponuje darmowe oddziały przedszkolne w szkołach, głównie dla 6-latków.

Tak, by zwolnić miejsca dla 3-latków. Warunki w podstawówkach są dostosowane do 6-latków. Ale nie ma mowy o zmuszaniu rodziców, tylko zachęcaniu. Gdyby dostali lepszą ofertę finansową, pewnie część miejsc w przedszkolach by się zwolniła. Natomiast nigdy nie powiedzieliśmy, że w całości odrzucamy propozycję dotyczącą przedszkoli niepublicznych. Tylko chcemy, by gros dzieci trafiło do publicznych jednostek.

Uważa Pani, że rodzice 6-latków skuszą się na darmowe oddziały?

Tego nie wiemy. Skoro Łomża wystosowała taką propozycję, dlaczego my nie możemy spróbować? Chodzi o ofertę, która może wydać się atrakcyjna.

Większość 6-latków pewnie zostanie w przedszkolu. Dzieci 3-letnie nie zostaną przyjęte do publicznych placówek. I co dalej?

1 września rozpoczyna się rok szkolny, a nie 29 lutego. Jest jeszcze czas.

Rodzice mają czekać do końca rekrutacji?

Wtedy podejmiemy decyzję, ile rzeczywiście miejsc powinniśmy wygospodarować w innym systemie niż publiczne przedszkola.

I może pani zapewnić rodziców, że ich dzieci będą przedszkolakami od 1 września?

To ja odpowiem inaczej. Czy 3 albo 5 lat temu ktoś przejmował się, że brakuje nam 700 miejsc dla dzieci? Przedszkoli nie budowano. Obowiązek przyjęcia 3-latków miasto będzie miało w 2017 r. Rozumiem, że teraz chce wyjść przed szereg. Ale myślmy też o tym, co będzie się działo w szkołach podstawowych. Odejdą klasy trzecie, a przyjdą jedna, dwie klasy pierwsze. O tym też trzeba rozmawiać. Będą duże niezagospodarowane przestrzenie. A nauczyciele nauczania początkowego mają uprawnienia do pracy w przedszkolu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny