Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wagiel, czyli zapis wieloletnich rozmów dwóch przyjaciół

Redakcja
Wywiad-rzeka między muzykiem, a poetą "Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe" ukazał się nakładem wydawnictwa Znak.
Wywiad-rzeka między muzykiem, a poetą "Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe" ukazał się nakładem wydawnictwa Znak. mat. wydawnictwa
Kompozytor, autor tekstów, gitarzysta, mąż, ojciec, dziadek, a także rzadki przykład antycelebryty, którego obecności nie uświadczymy na tzw. ściankach, co nie ma praktycznie żadnego wpływu na jego niesłabnącą popularność. Wojciech Waglewski w rozmowie z poetą Wojciechem Bonowiczem szczerze opowiada o swojej fascynacji muzyką, wyjątkowym uczuciu do żony, przygodach z narkotykami, tatuażach, inicjatywie Męskie Granie, podróżach i momentach nie tylko artystycznego zwątpienia. Fantastyczna lektura nie tylko dla fanów Voo Voo.

Wydawca tę książkę rekomenduje hasłem „Taka rozmowa zdarza się raz na pięćdziesiąt lat!” Trudno o trafniejsze określenie. „Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe” to biografia Wojciecha Waglewskiego napisana w formie „wywiadu-rzeki”. Rozmowy przez wiele lat prowadził poeta, publicysta i dziennikarz Wojciech Bonowicz, prywatnie przyjaciel z lidera zespołu Voo Voo. To ostatnie ma niebagatelny wpływ na ostateczny kształt tej książki. Jeden z najciekawszych artystów polskiej sceny muzycznej o sobie i swoim życiu opowiada bowiem niezwykle otwarcie, nie tracąc nic ze swojej erudycji.

Wojciech Waglewski dzieciństwo spędził w Nowym Sączu, gdzie wychowywała go babcia i „bratowujek” Staszek, który wprowadził go w świat książek. Syn dziennikarza radiowego i redaktorki dziś już nieistniejących pism nie poszedł w ślady rodziców. Jak na prawdziwego rockmana przystało nie odebrał także wykształcenia muzycznego. Studiował za to socjologię, głównie po to by uniknąć wojska. Z tego okresu Wojciech Waglewski wspomina „fajne i przerażające równocześnie” studenckie praktyki w białostockiej fabryce „Fasty”. „Pracowały tam niemal wyłącznie kobiety i stan ich upodlenia przechodzi wszelkie pojęcie. Mówię o warunkach pracy: straszny hałas, ogromne ilości chemii w powietrzu. Po kilku latach pracy te kobiety były totalnie zniszczone. Rozmawialiśmy z robotnicą, która tak na oko wyglądała na jakieś pięćdziesiąt lat. Powiedziała, że ma dwadzieścia osiem. Najpierw nas to rozśmieszyło, dopiero potem zdaliśmy sobie sprawę, o czym tak naprawdę mowa. To był wyzysk w czystej postaci. Połowa z nich cierpiała na niemal całkowitą utratę słuchu, bo pracowały bez słuchawek. Pracownicy zamiejscowy mieszkały w barakach, w warunkach po prostu okropnych. Była tam kobieta, która do tej roboty dojeżdżała aż z Rzeszowa. To był dla mnie szok zupełny, pierwszy raz zetknąłem się z takim światem. W latach siedemdziesiątych w każdym zakładzie pracy zatrudniony był socjolog, który miał obserwować, jak działa załoga. Praktyka polegała na przeglądaniu się pracownicom i robieniu ankiet. W socjalizmie nikt się z kobietami nie liczył. Majstrowie - przeważnie mężczyźni - traktowali je w sposób chamski. Stan zniszczenia tych kobiet, fizycznego i umysłowego, był nieprawdopodobny. Bardzo mocno to przeżyłem. Nie zdawałem sobie sprawy, że w dwudziestym wieku fabryki mogą tak wyglądać. Po miesięcznych badanie napisaliśmy raporty, które oczywiście poszły do kosza”.

Wojciech Waglewski opowiada o zafałszowanym obrazie muzyki lat 70. ubiegłego wieku, weryfikacji zespołów w smutnych czasów PRL. Relacjonuje także kulisy życia koncertowego Voo Voo czy legendarnego Osjana na przestrzeni wielu lat, współpracy z Jerzym Owsiakiem, Janem Peszkiem i jego córką Marią, Urszulą Dudziak i Michałem Urbaniakiem. Zdradza za co ceni Martynę Jakubowicz oraz dlaczego Fiolka, czyli Wioletta Najdenowicz, którą niegdyś okrzyknięto „polską Björk”, nie zrobiła w kariery. Nie boi się także trudnych tematów jak chociażby rozstanie z Janem Pospieszalskim, z którym nagrał kilkanaście płyt. „Powiem o tym oględnie, bo Janek – chociaż dziś bardzo się różnimy w kwestiach politycznych i innych – jest jednak jak brat. W pewnym momencie zaczęło między nami iskrzyć, z różnych powodów. Janek to wybitnie zdolny muzykant, którego zaczęła wciągać polityka, telewizja, a muzyka zeszła na drugi plan. Po latach myślę sobie, że to dlatego, iż jest urodzonym liderem, nie lubi być w cieniu. Na pewno brakowało mu tego, kiedy grywał z Czerwonymi Gitarami, a potem z Markiem i Wackiem. W Voo Voo sytuacja była trochę inna, bo ja na scenie zawsze jestem nieco wycofany, koncentruję się na graniu, nie za dużo się rozglądam. Janek lubił wychodzić w stronę publiczności, nawiązywać z nią kontakt, ale jeśli ktoś w zespole był frontmanem, to raczej Mateusz. Myślę że uprawiając publicystykę, Janek zaspokajać trochę te swoje marzenia o przywództwie. Zwłaszcza odkąd zaczął prowadzić program z tezą, w której przekazaniu nikt z gości mu nie przeszkadza... (…) A potem była ta tragedia... Oni z Marysią bardzo długo czekali na dzieci. Kiedy się pojawiły, Janek wariował z radości. I nagle wypadku ginie synek – Antoś. Pływali motorówką, zapaliły się opary benzyny. Janek zdołał z jednym dzieckiem dopłynąć do brzegu. Antoś miał cztery lata. Spłonął a jego oczach. Nie wiem, jak się wraca do życia po czymś takim. Janek zwrócił się w stronę religii, Kościoła”.

W książce „Wagiel…” tytułowy bohater sporo miejsca poświęca swojej rodzinie. W czasach liceum miał dwa cele – nauczyć się grać na gitarze i poderwać szkolną piękność – bohaterkę wyrżniętych na szkolnych ławkach wyznań „Kocham Grażynę W.” Jako najniższy chłopak w klasie, nie miał łatwo. Ale udało mu się osiągnąć ambitny cel. Grażyna i Wojciech pobrali się połowie lat 70. ubiegłego wieku i do dziś tworzą udaną parę. Choć przez wiele lat nie obeszło się bez kryzysów, z widmem rozwodu włącznie. Małżonkowie wyszli z nich obronną ręką. Pewnie nie mała w tym zasługa męża, który do tej pory uważa „że rytuał ślubu kościelnego jest czymś takim, na co ślub zasługuje. To powinno być coś więcej niż tylko podpisanie papierków. Nawiasem mówiąc, mam dość ambiwalentne odczucia związane ze ślubem. Bo z jednej strony chciałoby się, żeby ten ślub był świętem, które coś zamyka i coś rozpoczyna. A z drugiej strony – chodziłoby o to, żeby zachować jak najwięcej z tego, co było przed, żeby po ślubie nie było tak, że teraz jesteś moją własnością, więc ja nie muszę się już starać. Niemniej rytuał kościelny jest bardzo piękny. Nawet abstrahując od wiary, Są takie momenty w życiu człowieka, które wymagają szczególnej oprawy. I sądzę, że jeśli człowiek przeżywa to poważnie, jeśli traktuje poważnie te przysięgę, to dużo z tego, co się tam obiecuję, jednak jego życie zostaje”.

Wojciech Waglewski pięknie opowiada także o wychowywaniu dwóch synów – Bartka i Piotrka, którzy swoje życie również związali z muzyką. Szczerze przyznaje się także do ojcowskich błędów. Zdaje też sobie sprawę z tego, że dla niektórych – także dla swoich fanów – wydaje się być bufonem.

W książce tej obu Wojciechom udało się zachować odpowiednie proporcje. Oprócz faktów z życia Waglewskiego, czytelnik będzie mógł się także zapoznać ze światopoglądem muzyka. Nie ucieka od tematów związanych z polityką, patriotyzmem, polską mentalnością. Wzbogacona wieloma fotografiami książka „Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe” to interesujący i wciągający obraz wielkiego, doświadczonego artysty, ale też kochającego męża, ojca, dziadka. Fascynującego, mądrego człowieka, którego słucha się z ogromną atencją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny