Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jazda rowerem to samo zdrowie

Rafał BANASZEK

Rozmowa z Józefem Włodarczykiem, kierownikiem Wydziału Spraw Obywatelskich i Obrony Cywilnej w Starostwie Powiatowym, odznaczonym w tym roku Złotym Krzyżem Zasługi

* W tym roku jest pan jednym z dwóch osób w powiecie włoszczowskim (razem z Witoldem Siwkiem, kierownikiem Wydziału Budownictwa i Urbanistyki w starostwie), które postanowieniem prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej zostały odznaczone Złotym Krzyżem Zasługi za wzorowe, wyjątkowo sumienne wykonywanie obowiązków wynikających z pracy zawodowej oraz za działalność społeczną. Proszę podać przykłady pańskiej pracowitości zawodowej oraz zaangażowania społecznego.

- Na początku lat siedemdziesiątych pracowałem w fabryce maszyn włókienniczych w Zielonej Górze. Kolejne dziesięć lat poświęciłem pracy w Zakładzie Betonów Komórkowych w Żelisławicach, na stanowisku zastępcy kierownika do spraw technicznych. Byłem jedynym inżynierem mechanikiem w tym zakładzie, który miał pod sobą kilkadziesiąt urządzeń podlegających dozorowi technicznemu. Musieliśmy wykształcić załogę, bo w terenie brakowało fachowców potrzebnych w zakładzie. Bywało, że z dyrektorem spędzaliśmy z powodu awarii i po dwa dni w fabryce. Najtrudniejszy był atak zimy w sylwestra w 1978 roku. Pamiętam, jak ratowaliśmy wówczas nasz zakład, szczególnie kotły, przed zamarznięciem. Wiele lat pracowałem także w nieistniejącej już spółdzielni "Metal" we Włoszczowie, która zatrudniała około 500 pracowników, głównie w pracy nakładczej. Pracując w Seceminie, na stanowisku naczelnika, a później przez rok jako wójt, zainicjowałem i byłem odpowiedzialny za takie inwestycje, jak budowa wodociągu, Ośrodka Zdrowia, Domu Nauczyciela, przedszkola, wielu strażnic Ochotniczych Straży Pożarnych w gminie. Tak zaangażowałem się w pracę społeczną w szeregach OSP. Byłem prezesem Zarządu Gminnego OSP Secemin, a obecnie jestem sekretarzem Zarządu Powiatowego OSP. Piastuję też funkcję członka Zarządu Powiatowego Ligi Obrony Kraju oraz jestem prezesem stowarzyszenia "Bezpieczny Powiat". Co roku organizuję zloty rowerowe dla młodzieży w powiecie włoszczowskim.

* Od 1999 roku jest pan kierownikiem Wydziału Spraw Obywatelskich i Obrony Cywilnej w Starostwie Powiatowym. Na czym polega pana praca?

- Oprócz służbowych spraw wynikających z zakresu obowiązków, moja praca polega na współpracy z jednostkami policji, Państwowej Straży Pożarnej i organizacjami kombatanckimi. Wydział prowadzi także sprawy dotyczące wydawania paszportów. Zajmujemy się też zagadnieniami związanymi z sytuacjami kryzysowymi (atak zimy, powodzie, duże pożary, burze). Na takie okoliczności są opracowane odpowiednie plany reagowania kryzysowego. Niektóre instrukcje już wprowadziliśmy w życie, na przykład podczas zimy w 2002 i 2004 roku, letniej burzy, gdy powalone drzewa odcięły nasz powiat od reszty województwa. W takich sytuacjach kryzysowych dużą pomocą służą nam zakłady pracy, które dysponują ciężkim sprzętem budowlanym. Ostatnio odbyliśmy wiele szkoleń i ustaliliśmy strategię na wypadek wykrycia ognisk ptasiej grypy. Tak do końca to nikt nie potrafi przewidzieć kataklizmu. Naszym zadaniem jest prognozować i łagodzić skutki takich wydarzeń. W tym celu przeprowadzamy wspólnie ćwiczenia ze strażą, policją, służbami weterynaryjnymi i zdrowia. W ubiegłym roku odbyliśmy ćwiczenia w ewakuacji szpitala, w tym roku ćwiczyliśmy ewakuację w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych numer 2 oraz w Szkole Podstawowej numer 1, połączoną z atakiem terrorystycznym i pożarem lasu.

* Czy pamięta pan kierownik jakiś wielki kataklizm, który wstrząsnął powiatem włoszczowskim?

- Prawdziwym sprawdzianem dla nas była zima 2002 roku. Gwałtowne opady śniegu sparaliżowały nasz powiat. Były problemy z dostawą mleka do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej, dowożeniem pracowników do "Stolbudu", dojazdem karetek pogotowia do pacjentów. Wtedy starosta powołał sztab kryzysowy, który zbierał się dwa razy dziennie i ustalał strategię działania dla służb i sprzętu ciężkiego. Trzeba powiedzieć, że w takich sytuacjach zdaje egzamin tylko sprzęt ciężki typu "fadroma" i wozy Państwowej Straży Pożarnej o napędzie na dwie osie. Takie pojazdy ratowały ludzi, którzy ugrzęźli w zaspach oraz ciągnęły karetki pogotowia do nagłych przypadków.

* Przejdźmy może do spokojniejszego tematu. Pana życie to rowery. Ponoć tylko w tym roku przejechał pan około trzech tysięcy kilometrów. Kiedy i w jakich okolicznościach zrodziła się u pana "miłość" do takiego rodzaju aktywnego spędzania wolnego czasu?

- To prawda. Z reguły jeden dzień w tygodniu (najczęściej w niedzielne przedpołudnie) spędzam czas z kolegami na rowerze. Zwiedzamy tereny powiatu włoszczowskiego i dalsze okolice. Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu razem z nieżyjącym już moim szwagrem Bogusławem Chowańcem, pomysłodawcą ścieżki rowerowej. Wówczas jeździliśmy na "składakach" po 20 kilometrów dziennie, stopniowo zwiększając dystans do 100 kilometrów. Dołączali do nas nowi koledzy. Wspólnie zorganizowaliśmy wiele wypraw krajowych i zagranicznych na takich trasach, jak Świnoujście - Hel - Włoszczowa, Szczecin - Malbork - Mazury - Białowieża, Bratysława - Wiedeń - Budapeszt - Zakopane. Najpiękniejsza trasa, jaką przeżyłem, wiodła stolicami pięciu państw: Szwecji, Finlandii, Estonii, Łotwy i Litwy.

* Co na to pańska rodzina? Jazda na rowerze po sześćdziesiątce to przecież nieczęsty, przynajmniej w Polsce, widok?

- To nieprawda, że w moim wieku należą się ludziom tylko telewizor, czytanie i praca. Jazda dla przyjemności jest samym zdrowiem. Ten, kto jeździ na rowerze, na pewno nie będzie palił papierosów, bo spuchnie już po 10 kilometrach. Szkoda, że tak mało jest tras rowerowych w Polsce, tak popularnych przecież w krajach ościennych. Jeżeli chodzi o moją rodzinę, to żonę mam bardzo tolerancyjną. Od czasu do czasu można ją jeszcze namówić na popołudniową przejażdżkę na jakieś 20 kilometrów.

* Jak wygląda pana dzień na rowerze? Jak długie trasy pan pokonuje i które są dla pana ulubione? Proszę krótko opowiedzieć o swoim dwuśladzie?

- Co do długości tras, to uzależniam je od czasu i pory roku. Jeździmy różnie - 40, 60 do 100 kilometrów, najczęściej w niedziele. Nie liczę wypraw o długości 1800 kilometrów. Unikam dróg o dużym natężeniu ruchu. Nasze drogi nie posiadają oddzielnego pasa dla rowerów i o wypadek nietrudno. Najprzyjemniej jeździ się trasami wiodącymi przez las. Jeżdżę na rowerze typu treking, który łączy zalety roweru wyścigowego z górskim. Taki rower musi mieć oczywiście co najmniej 18 biegów (mój ma 21). Kupiłem go dziesięć lat temu. Dzisiaj taki rower można nabyć za 800 złotych. Ważny jest również strój, nie za ciepły. Trzeba być też przygotowanym na deszcz w czasie jazdy. Przed wyjazdem przydaje się rano lekki, kaloryczny posiłek, solidna kanapka, czekolada, no i pozytywne nastawienie, nieodzowne w trasie. Zachęcam do jazdy po naszej włoszczowskiej, znakowanej trasie rowerowej o długości 80 kilometrów.

* Zbliża się zima, więc rower trzeba będzie odłożyć na bok. I co wtedy pan będzie porabiał po pracy?

- Na zimę mam przygotowany rower rehabilitacyjny, a ponieważ ma on regulację obciążeń, można nim jechać szybciej, również pod górkę. Trenuję, bo w przyszłym roku razem z kolegami z Klubu Turystyki Rowerowej chcemy wyruszyć do Lwowa.

* Na koniec proszę o kilka dobrych rad dla młodych cyklistów, którzy zaczynają wyczynową przygodę z rowerem?

- Po pierwsze trzeba mieć sprawny rower i wozić z sobą zapasową dętkę. Po drugie - zaczynać od mniejszej trasy, około 20 kilometrów i stopniowo dokładać co kilka dni po pięć kilometrów. Następnie odpowiednio się ubrać, w zależności od pory roku, ale nigdy za grubo, bo katar gotowy. Zachęcam do jazdy w kasku, z grupą, bo wtedy jest mniejsze prawdopodobieństwo, że się pomyli drogę. W dzisiejszych czasach dobrze jest też wziąć z sobą telefon komórkowy, bo zwykłe skręcenie nogi może pozbawić nas szybkiej pomocy. Wtedy dopiero można ruszyć w trasę. Od wiosny stałym punktem zbiórki rowerzystów jest parking obok sklepu spożywczego na Podzamczu. Pozostaje mi tylko zaprosić wszystkich chętnych na przygodę rowerową.

* Dziękuję za rozmowę.

_Józef WŁODARCZYK. Ma 61 lat. Mieszka we Włoszczowie. Żonaty, żona Halina, córka Joanna. Wykształcenie wyższe techniczne - absolwent Politechniki Łódzkiej. Pracował jako konstruktor w fabryce maszyn włókienniczych w Zielonej Górze, następnie piastował funkcję zastępcy kierownika do spraw technicznych w Zakładzie Betonów Komórkowych w Żelisławicach. Pracował w spółdzielni "Metal" we Włoszczowie. Naczelnik, a później wójt gminy Secemin, radny gminy Włoszczowa, a następnie nauczyciel matematyki i chemii w Kurzelowie. Od 1999 roku kierownik Wydziału Spraw Obywatelskich i Obrony Cywilnej w Starostwie Powiatowym we Włoszczowie. Były prezes Zarządu Gminnego OSP Secemin, a obecnie sekretarz Zarządu Powiatowego OSP. Członek Zarządu Powiatowego Ligi Obrony Kraju oraz prezes stowarzyszenia "Bezpieczny Powiat". Odznaczony za działalność społeczną: brązową odznaką "Za Zasługi dla Województwa Częstochowskiego", złotym medalem "Za Zasługi dla Pożarnictwa", brązowym medalem "Za Zasługi dla Obronności Kraju", odznaką "Zasłużony Działacz LOK", posiadacz Brązowego Krzyża Zasługi, a ostatnio Złotego Krzyża._

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie