[galeria_glowna]
- Trzeba koniecznie wyjść z domu. Nie dać się chorobie, nie bać się jej. Ja jestem już dwa lata po operacji. Wróciłam do pracy, czuję się dobrze - mówi Ala, najmłodsza członkini białostockiego Kubu Amazonek.
Razem z innymi kobietami, które wygrały walkę z rakiem, dumnie maszerowała w V Marszu Nadziei, by pokazać wszystkim zgromadzonym na Rynku Kościuszki, że rak to nie wyrok.
Paniom z białostockiego klubu w marszu towarzyszyły koleżanki z Lipska, Siemiatycz i Bielska Podlaskiego. Wszystkie uśmiechnięte, z różowymi kwiatkami w dłoniach, symbolem walki z rakiem.
- Miałam to szczęście, że gdy zachorowałam, odczułam wsparcie bliskich, lekarzy, klubu. Ale też ze strony pracodawcy, kolegów z pracy. Wiem, że ludzie boją się powiedzieć w pracy o chorobie. Ale trzeba mieć odwagę - mówi Ala.
Amazonka uważa, że dlatego trzeba głośno mówić o raku, by wiedza na temat tej choroby była jeszcze większa. Podobne zdanie ma dr Mirosława Dębska z Białostockiego Centrum Onkologii, prezes Stowarzyszenia do Walki z Rakiem, która także wzięła wczoraj udział w marszu.
- Widać już bardzo duże zmiany w świadomości naszego społeczeństwa, o czym świadczą choćby kolejki w BCO każdego dnia. Ludzie przychodzą, żeby się przebadać. Myślę także, że zawsze trzeba zachęcać do badań profilaktycznych - mówi dr Dębska.
Dodaje jednak, że na badania zgłaszają się wciąż te same osoby. Onkolodzy usilnie walczą o to, by docierać do nowych.
- By przypadków, kiedy pacjent zgłasza się w skrajnym stadium zaawansowania choroby, było jak najmniej - mówi Mirosława Dębska.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
