Sprawa wyszła na jaw na początku lutego. Od początku niewiele wiadomo było o jej szczegółach.
Wiadomo było jedynie, że kobieta urodziła dziecko pod koniec stycznia. Po porodzie źle się czuła. Utrzymywała się u niej wysoka gorączka. Kobieta uskarżała się też na złe samopoczucie.
30 stycznia około godz. 15 sama wezwała pogotowie. W rozmowie z dyspozytorką przyznała, że kilka dni wcześniej urodziła dziecko.
Na ulicę Wasilkowską, bo stamtąd dzwoniła 21-latka, pojechała karetka. Po zbadaniu pacjentki, lekarz stwierdził, że silnie krwawi z dróg rodnych. `
- W rozmowie z lekarzem odpowiedzi pacjentki były dość niejasne. Była w stanie dość ciężkim - mówił wtedy Bogdan Kalicki, dyrektor białostockiego pogotowia.
Lekarz podjął decyzję o przewiezieniu kobiety do szpitala. W jej domu nie było noworodka. Pogotowie zawiadomiło policję.
Matka współpracowała z organami ścigania. Utrzymywała, że dziecko urodziło się martwe, więc zakopała je w lesie. Nie odnaleziono zwłok dziecka.
- Podstawową kwestią było ustalenie, czy noworodek urodził się żywy. Nie udało się jednak tego ustalić - mówi Katarzyna Pietrzycka, szefowa Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ.
Za zabójstwo noworodka pod wpływem silnego przeżycia związanego z porodem matce grozić może od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?