Od wczoraj ekipa filmowa zaczęła kręcenie zdjęć w Warszawie. Pierwszy klaps padł jednak w pokamedulskim klasztorze w Wigrach. Filmowcy byli na Suwalszczyźnie przez tydzień.
- Wykonaliśmy wszystko, co było wcześniej zaplanowane - mówi Hulewicz. - Trochę dokuczała nam pogoda, ale jakoś sobie z tym poradziliśmy. Raz nawet, w Stańczykach, wyraźnie niebiosa nam sprzyjały. Bo wszędzie padało, tylko nie tam.
Reżyserem drugiej części kultowej komedii, scenarzystą oraz odtwórcą głównej roli Ryszarda Ochódzkiego jest Stanisław Tym. Jako reżyser - debiutuje.
- Jest bardzo skrupulatny - opowiada Roma Hulewicz. - Dba o to, co dzieje się nie tylko na pierwszym, ale też czwartym czy piątym planie. Nawet grzyby w koszyku sam układał.
Ale pani producent pretensji o kosztowne powtórki tych samych ujęć do reżysera nie ma.
- Już wcześniej byłam fanką Stanisława Tyma - wyznaje. - Teraz stałam się fanką absolutną.
Najtrudniejsze do nakręcenia okazały się sceny przy wiadukcie w Stańczykach. Było tam wielu statystów, dwa helikoptery, mnóstwo różnego rodzaju sprzętu. Znacznie prościej przebiegało filmowanie w Wigrach czy w Suwałkach.
Na planie pojawili się m.in. Krzysztof Globisz, Joanna Szczepkowska oraz Janusz Rewiński. Ale w filmie wystąpią jedynie w epizodycznych rolach. Główne, oprócz Tyma, przypadną Krzysztofowi Kowalewskiemu i Zofii Merle.
Ekipa filmowa raz jeszcze, przypuszczalnie w październiku, powróci na Suwalszczyznę. Wówczas padnie też ostatni klaps.
Premiera drugiej części "Misia" przewidziana jest na luty przyszłego roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?