Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylu ludzi nam pomaga

Urszula Dąbrowska
Być może już dzisiaj lub jutro rodzina Koryckich wprowadzi się do swojego nowego mieszkania w Kuźnicy. Ich stary dom w Chreptowcach spłonął doszczętnie trafiony piorunem.

.
Mieszkanie przy kuźnickim ośrodku zdrowia jest już w zasadzie gotowe. Przez ostatni tydzień sąsiedzi je malowali, meblowali. Koryccy dziękują. Nie spodziewali się, że od obcych ludzi spotka ich tyle dobroci.
- Jacy obcy? Przecież razem tu mieszkamy! A kto a im pomóc, jak nie my - mówi spontanicznie skrzyknięta sąsiedzka brygada remontowa. Pomagający nie chcą nawet podać swoich nazwisk. Przecież nie o to chodzi. - Kto wie, czy kto z nas nie znajdzie się w podobnej biedzie.
- W zasadzie można się już wprowadzać - zaprasza Jan Kwiatkowski, wójt Kuźnicy. Sam też nie może wyjść z podziwu nad tym jak bardzo ludzie z gminy, ale też i z całej Polski zaangażowali się w pomoc pogorzelcom. - Ciągle ktoś coś przynosi, a to ciuszki dla niemowlaka, a to zabawki dla dzieci, ostatnio jakaś rodzina z Kraśnika przywiozła im siedem tysięcy cegieł. Ojciec dał cegły, syn przywiózł je swoim transportem, wysiadł, wyciągnął tylko rękę. Nie chciał żadnych podziękowań, ani żeby wymieniać nazwę firmy. Wyładował i pojechał. To przywraca wiarę w ludzka solidarność.

Piorun prosto w dom

Burza nad Chreptowcami koło Kuźnicy przeszła w ubiegły piątek w nocy. Nie wyrządziła w okolicy większych szkód. Piorun trafił w kilka słupów, przez jakiś czas brakowało prądu w niektórych wioskach. Tylko rodzina Koryckich przeżyła z jej powodu dramat. Z ich drewnianego domu na wzgórku pozostały tylko wypalone zgliszcza. Chlewy, szopy zostały nietknięte przez ogień.
- To był grom z jasnego nieba - opowiada Andrzej Korycki i próbuje uprzątnąć pogorzelisko. - Chmura poszła na wschód i myśleliśmy, że już po wszystkim. Około 22 gruchnęło gdzieś koło nas, a potem poszło prosto w dom. Wyszedłem zobaczyć, co się dzieje. Zobaczyłem, że pali się ganek, od ściany odpadał licznik. Żona karmiła akurat Basię, naszą miesięczną córeczkę. Trójka starszych dzieci już leżała w łóżkach. Cofnąłem się do środka, budzę dzieci. Ubrać im się nie dałem, wypchnąłem na podwórko. Przeszliśmy gankiem między płomieniami. Dzieci pobiegły do sąsiadów. Żona wyniosła Basię w samym pampersie. Sam zacząłem coś wyciągać z chaty, chwyciłem za pralkę, ale poparzyłem rękę. Żona krzyczała: "Andrzej chodź, zostaw to!" W domu został nasz pies, spłonął. Wyszedłem na dwór i parzyłem jak ogień połyka wszystko, czego przez tyle lat się dorabialiśmy. Potem poszliśmy na dół, do sąsiadów. Ale nikt już tej nocy nie spał. Siedzieliśmy cicho. Pamiętam, że przed trzecią podpisywałem strażakom jakiś protokół, że akcja skończona.

Dzieci śpią już spokojniej

Koryccy mieszkają teraz u rodziny w pobliskim Wołkuszu.
- Już trochę ochłonęli - mówią ludzie z wioski. - Widać, że zaczynają się zbierać do kupy. Dzieci już weselsze.
- Pierwszy tydzień to budziły się po nocy i wołały: "ogień!", albo jak zaczynał padać deszcz, to bały się, płakały, że nie chcą żadnej burzy, już nigdy, ale ostatnie noce były już spokojniejsze już widać pierwszy szok minął - mówi Lucyna, bratowa Jolanty Koryckiej.
Dzieciom szkoda komputera. Kupili go na krótko przed pożarem. Rodzeństwu najbardziej żal siedmioletniego Kamila. Właśnie idzie do pierwszej klasy i tak się cieszył ze szkolnej wyprawki. Cała poszła z dymem. Ale Kamil okazał się bardzo dzielny.
Andrzej Korycki, głowa rodziny nie sprawia nawet wrażenia załamanego. Mówi bardzo konkretnie. Nie wpada w żałosny ton: - Co tu mówić, wszystko w niwecz poszło, ale najważniejsze, że żyjemy.
Zabrał się już za pracę. Robi z najstarszym synem 14-letnim Mariuszem drogę dojazdową na ich górkę. Zaczyna odbudowywać dom.
- Zbudujemy. Nie na tym samym miejscu. Ludzie mówią, że na pogorzelisku nie można budować. Może trochę niżej, ale go odbuduję - powtarza stanowczo Korycki.

Najważniejsze ocalało

Po pożarze pierwsi na pomoc ruszyli najbliżsi sąsiedzi.
- Gdyby nie oni, to byśmy chyba powariowali - dziękuje Korycki. - Od razu nas zabrali, dzieci poukładali, dali koce, ubrania, pić, umyć się, pocieszali. O nic nie musieliśmy ich prosić. Od razu zaproponowali, że możemy u nich mieszkać, ale żona wolała u rodziny. I to mieszkanie od gminy takie jest ładne. Trzy pokoje, kuchnia, można elegancko urządzić.
- Tyle ludzi nam pomaga. Jakaś pani z Białegostoku zaraz po pożarze przyjechała i oddała mi swój samochód. Powiedziała: "Wam teraz bardziej potrzebny". Ale ja teraz taki roztrzęsiony jestem, że boję się za kierownicą siadać. Z Caritasu cztery worki pościeli i ubrań przynieśli. Całą wyprawkę dla Basi przygotowali. Teraz z Wrocławia ktoś dzwonił, że jedzie, wiezie dary. U brata żony cały pokój jest już zawalony po sufit. Dziękuję za wszystko, już nam chyba nic nie trzeba. Jeśli ktoś może to tylko proszę o komputer dla dzieci, bo żałują go bardzo - opowiada.
Gmina też się wykazała. Poza mieszkaniem dała sprzęt do uprzątnięcia pogorzeliska, pomaga usypywać dojazdową drogę na działkę Koryckich. Przyznała dzieciom jednorazowe stypendium szkolne, kupi im podręczniki.

To co najważniejsze

Wszystkie wioski dookoła wiedzą o tragedii Koryckich. Kto mógł, to jakoś dopomógł. Rozmawiają o tym ciągle.
- Ostatnio im się nie wiedzie, a chłop taki pracowity i kobieta taka zaradna - opowiada jedna z kobiet spotkanych na drodze do Chreptowiec. - Najpierw najstarszy syn ciężko chorował. Ledwo wyszedł z tego, to urodziło im się chore dziecko. Potem piorun trafił właśnie w ich chatę. Ani specjalnie bogaci, ani biedni, nie awanturnicy, normalna rodzina. Pracę ma jedno i drugie. Ale co tam im wyliczać, pięć minut i ludzie bez niczego zostali, kara Boska...
- Co ty gadasz, jak bez niczego - wtrąca druga kobieta z rowerem. - Razem zostali. Bieda to bieda, ale dzieci matce zostały, żona mężowi. Najważniejsze zostało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny