Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trulejbas: Mamy radość z grania

Rozmawia Piotr Czaban.
Młodzi i zdolni (od lewej): Wojtek Fidziukiewicz, Marcin Bek, Filip Lisowski i Janek Wyszkowski
Młodzi i zdolni (od lewej): Wojtek Fidziukiewicz, Marcin Bek, Filip Lisowski i Janek Wyszkowski
O swojej przygodzie z muzyką opowiadają członkowie zespołu Trulejbas, który 4 kwietnia zagra na Supraskich Spotkaniach z Bluesem.

Kurier Lokalny: Wszyscy jesteście z Supraśla?

Trulejbas (jednym chórem): Tak jest.

Robiliście jakiś casting do zespołu czy jesteście kolegami z podwórka?

Janek Wyszkowski (gitarzysta): Znamy się w sumie od zerówki. Tylko Filip jest taki trochę opóźniony w stosunku do nas (śmiech).

Filip Lisowski (klawiszowiec): Ja doszedłem do zespołu rok temu. Gitarzysta "zgarnął" mnie w szkole.

Marcin Bek (basista): W jakiej szkole? To ja do ciebie przyszedłem. Pamiętasz jak przyszliśmy do ciebie po gitary z Michałem, a ty taki straszny byłeś wtedy?

Filip: Tak czy inaczej chłopaki grali od dawna. Na początku, z tego co wiem, inne były klimaty muzyczne niż obecnie.

Co było takim kołem zamachowym, dzięki któremu udało się założyć zespół?

Wojtek Fidziukiewicz (perkusista): To jest pewnie tak jak wielu innych przypadkach. Po prostu chciało się nam razem grać. Mieliśmy podobne zainteresowania muzyczne i udało się. Tutaj nie ma nic takiego nadzwyczajnego.

Jak podjęliście decyzję o graniu, to już umieliście coś z instrumentami zrobić?

Trulejbas (zgodnie): Nic.

Wojtek: Od samego początku była inspiracja chociażby Nirvaną. Później każdy chwycił za swój instrument. To tak naprawdę było losowanie. Nikt na niczym nie umiał grać.

Marcin: Na samym początku miałem grać na gitarze, ale z naszym pierwszym basistą nic nie wyszło. To były pierwsze dwa tygodnie naszych prób, których nawet nie warto wspominać. Praktycznie od samego początku gram na basie. Tak akurat wyszło. A pierwsza nasza próba była w roku 2005.

Wojtek: Przecież człowiek wszystkiego może się nauczyć.

Cztery lata Waszego wspólnego grania mijają. Teraz tworzycie taką awangardową muzykę ocierająca się o jazz, art rock. To nie jest łatwa muzyka do grania nawet dla tych, którzy grają dłużej od Was. Dlaczego tak sobie utrudniacie życie, zamiast grać cztery akordy na krzyż?

Janek: To wychodzi z tego, że my słuchamy takiej niełatwej muzyki. Bardzo wiele osób pyta się nas, dlaczego gramy bez wokalu. Bo tak naprawdę jak nie ma wokalu, to jest więcej miejsca dla muzyki, dla instrumentów. Większość muzyki, której słucham, jest bez wokalu.

Wojtek: Począwszy od ambientu, przez progresywny rock do muzyki elektronicznej, do nawet "dramat basu"- tak zostaliśmy wcześniej skwitowani w jednym z wywiadów.

Wiecie, że z taką muzyką trudno będzie podbić świat. Będziecie musieli więcej się napracować, żeby mieć rzeszę wielbicielek.

Wojtek: Dla nas nie liczy się ilość tylko jakość. Po co mamy grać coś, co nam nie będzie się podobać? Skoro to się nam podoba, to gramy.

Janek: Mamy z tego radość.

Teraz muzyka to dla Was zabawa, pasja. Ale czy marzy się Wam nagranie dobrej płyty, dobra promocja?

Wojtek: Pewnie, że tak. Zawsze jest coś takiego, że jak coś się robi, to się chce, żeby to chociaż trochę trafiało do ludzi.

Znam takich, którzy chcą grać tylko "do szuflady".

Wojtek: Mimo wszystko zawsze jest coś takiego nawet w podświadomości człowieka. Każdy może mówić, że gra dla siebie. My też tak mówimy, ale to zawsze jest przyjemniej, kiedy ktoś przyjdzie na twój koncert i powie "Trafiłeś z tym do mnie". Na pewno marzą się nam takie rzeczy, ale teraz trzeba dużo pracować.

Udało się Wam już wychylić poza Supraśl?

Wojtek: Białystok, wiadomo.

Janek: W Supraślu zagraliśmy kilka koncertów. W starym składzie graliśmy też w Michałowie.

Marcin: Ostatnio zagraliśmy też na 'Zgrzytach" w Białymstoku.

Wojtek: Zdarzyło się nam też, że zagraliśmy na wieczorku poetyckim. To był po prostu jazz do poezji.

Jak przyjmują Wasze koncerty Wasi znajomi?

Wojtek: Dokładnie do wszystkich nie trafimy. Sporo ludzi mówi "No fajnie". Ale pewnie jakby nie wiedzieli, że to jest nasze, to może by powiedzieli "Co to ma być?". Jest paru ludzi, którzy zawsze przychodzą na nasze koncerty, na próby. Wiem też, że nas słuchają na co dzień (nagrania zespołu dostępne w Internecie na www.myspace.com/trulejbass, red.)

Jak wcześniej mówił mi Wojtek, cały czas się rozwijacie. W jaką stronę to zmierza?

Wojtek: Mamy już więcej materiału niż kiedyś. Na pewno też za tym idzie to, że w każdym z numerów staramy się wykorzystać coś nowego: nowy rytm, pochód basowy.

Ciekawa jest historią z nazwą Waszego zespołu, którą ktoś zaproponował Wam na ostatnim "Uroczysku".

Janek: Tak, były totalnie różne propozycje nazw. Oprócz tej jednej nie było zbyt wiele ciekawych.

Co jest takiego w nazwie Trulejbas, że postanowiliście występować pod takim szyldem?

Marcin: Jest taka przewrotna.

Janek: Można z nią kombinować, że na przykład jest to Truth Lay Bass.

Wojtek: Niby bas, niby bus - nie wiadomo.

Marcin: A ile było naszych koncertów, tyle było też błędów z naszą nazwą.

Mam nadzieję, że takiego nie popełnię. Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny