MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Mironczuk: Trzeba mieć pomysł na siebie

Julita Januszkiewicz
Tomasz Mironczuk zapewnia, że lubi w Białymstoku spędzać weekendy. Przyjeżdża tu praktycznie co miesiąc.
Tomasz Mironczuk zapewnia, że lubi w Białymstoku spędzać weekendy. Przyjeżdża tu praktycznie co miesiąc. Archiwum prywatne
Białystok nie ma się czego wstydzić. Śledzę co się dzieje w moim rodzinnym mieście - mówi Tomasz Mironczuk, bankowiec.

Kurier Poranny: Gdzie się Pan uczył w Białymstoku?

Tomasz Mironczuk: Uczyłem się w I LO przy ul. Krakowskiej (matura w 1989, okres zmian ustrojowych). Skończyłem również PSM II stopnia przy ul Podleśnej w 1992 roku w klasie akordeonu. To był bardzo ciekawy czas, dużo zmian w kraju, szczególnie dla młodego człowieka wchodzącego w dorosłość. W 1989 roku rozpocząłem studia na Wydziale Ekonomii Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku. Stąd wzięła się moja późniejsza ścieżka zawodowa. Poszukiwałem wiedzy o ekonomii, finansach, zarządzaniu. Dlatego w 1992 roku odbyłem roczny kurs prowadzony przez Politechnikę Białostocką i uniwersytet o profilu ekonomicznym w Londynie. Potem zacząłem wyjeżdżać na szkolenia z Fundacją Batorego. Skończyłem studia w czeskiej Pradze.

Jak wspomina Pan ten okres?

Z tamtego okresu (1992) pamiętam moją nauczycielkę języka angielskiego, która przyjechała z Kanady i zapytała: A gdzie wy (studenci) spotykacie się po zajęciach? A wtedy w Białymstoku liczba kawiarni i klubów, gdzie mogliby bywać studenci była do policzenia na palcach rąk. Zupełny kontrast do tego, co jest obecnie.

Jak to się stało, że został Pan bankowcem? Dlaczego wybrał Pan taki kierunek?

Bankowcem zostałem trochę przez przypadek. Studiując przeczytałem książkę o transakcjach walutowych i międzynarodowych transferach kapitału. Chociaż był to podręcznik akademicki, przeczytałem go w kilka wieczorów od początku do końca. Gdy w 1994 roku szukałem pracy, złożyłem aplikacje w kilku różnych instytucjach w Białymstoku oraz w dwóch instytucjach w Warszawie. Bank w Warszawie nie dość, że oferował to, o czym tylko czytałem w podręczniku o międzynarodowych operacjach finansowych, to na dodatek przedstawił konkretną ofertę już po dwóch dniach. Nie było nawet nad czym się zastanawiać.

Pański życiorys zawodowy jest bardzo bogaty. Był Polski Bank Rozwoju, potem BRE Bank, BPH, PKO BP i BGK. W każdym o szczebel wyżej, na stanowiskach prezesów kończąc. Czy łatwo zrobić karierę komuś spoza Warszawy?

Moim marzeniem nie tyle była praca w banku, co kilka ciekawych tematów, które tam mogłem robić, czyli operacje na międzynarodowych rynkach walutowych, obligacjach, instrumenty pochodne. Mogłem je tworzyć oraz obracać nimi w Polsce i na rynkach międzynarodowych. W Warszawie, tak jak w każdym dynamicznym mieście, konkurencja jest duża. Z jednej strony non stop trzeba się sprawdzać na polu profesjonalnym, trzeba wiedzieć, w czym się jest dobrym, co się chce robić. Nie można stanąć przed pracodawcą i powiedzieć: mam dwie ręce do pracy i chcę robić cokolwiek, a więc zatrudnij mnie. Trzeba mieć coś do zaproponowania, być otwartym na zmiany, a także mieć pasje zawodowe, pomysł na siebie. I to niezależnie od tego czy jesteśmy na początku kariery zawodowej, czy mamy w CV bardzo poważne stanowiska i instytucje, w których już zdążyliśmy pracować. Mnie to napędza do działania.

Które sukcesy uważa Pan za najważniejsze, przełomowe dla kariery...

Trudno powiedzieć, który jest największy. Niewątpliwie są takie, które przyniosły mi dużą satysfakcję. Pracując w PKO BP byłem odpowiedzialny za płynność finansową banku, de facto za dużą część płynności finansowej w Polsce. Wtedy wybuchł kryzys finansowy, który dotarł do Polski w ten sposób, że banki wstrzymały dużą część obrotu i rozliczeń pomiędzy sobą. Cieszę się, że wtedy z moim szefem mieliśmy dostatecznie dużo wyobraźni i odwagi, aby w październiku 2008 roku PKO BP utrzymał obrót pieniądzem z innymi bankami. Aby system finansowy nie musiał być ratowany przez NBP lub ECB.

Gdyby PKO BP wtedy w 2-3 dniach zachował się jak wiele banków na świecie (wstrzymując operacje płynnościowe) konsekwencje kryzysy finansowego w Polsce mogłyby być bardzo poważne i jak w krajach Europy Zachodniej odczuwane do dziś.

Innym sukcesem, który sprawia mi dużo satysfakcji jest podniesienie roli Banku Gospodarstwa Krajowego w realizacji najważniejszych inicjatyw infrastrukturalnych w Polsce. Niezależnie od tego udało się zrewitalizować pamięć o tym, jak wielkich inwestycji i przemian dokonał BGK w 20-leciu międzywojennym. Cieszę się, że to, co teraz robi BGK jest na miarę działań z okresu budowy COP, Gdyni i odbudowy Polski w latach 20. XX wieku.

Jak wspomina Pan Białystok? Czy często Pan tutaj przyjeżdża?

Teraz Białystok jest miastem, które z perspektywy najbardziej rozwiniętych krajów Europy, nie ma się czego wstydzić. Z Białymstokiem mam związane dobre wspomnienia, śledzę jego metamorfozę szczególnie w ostatnich 10 latach. Bywam tu prawie co miesiąc. Tu mieszka część mojej rodziny, przyjaciele. Lubię tu spędzać weekendy.

Czy ma Pan w Białymstoku swoje ulubione miejsca?

Bardzo lubię Białostocki Tatr Lalek i Teatr Wierszalin - niesamowite zjawiska teatralne, które powinny być pokazywane w całej Polsce - ich plastyka, muzyka, tematy, metafizyka. Dla spektaklu w tych teatrach jestem skłonny przyjechać nawet na kilka godzin. Inne ulubione miejsca to okolice Białegostoku: Puszcza Knyszyńska, Puszcza Białowieska, Puszcza Lacka, a także rzeki Narew, Biebrza. Urokliwe są Supraśl, Kruszyniany. Bardzo lubię jeździć tam rowerem. Cały czas odkrywam miejsca, które są niezwykłe i o których mało kto wie (Grzybowszczyzna - wieś proroka Ilji) Kruszyniany i historia Tatarów, Tykocin z jego synagogą, Kituryki i Chłodne Włóki: wsie, które nie poddały się reformie włócznej, polana masiewska.

W jaki sposób spędza Pan wolny czas?

Kiedy nie pracuję, spędzam czas z rodziną. Zwiedzamy wtedy Polskę Wschodnią, uprawiam sporty (a jest kilka, które bardzo lubię). Spotykam się z przyjaciółmi, głównie w Białymstoku.

Jakie ma plany na przyszłość? Czy jest w nich miejsce na Białystok?

Jest kilka projektów, nad którymi teraz pracuję. Niektóre już działają, inne są w trakcie przygotowania. Między innymi pracuję nad poprawą bezpieczeństwa polskiego systemu finansowego związanego z reżimem stopy procentowej polskiej waluty. Innym przedsięwzięciem, który przygotowuję to mechanizmy wsparcia rozwoju lokalnego. Jest to zarówno diagnostyka lokalnej gospodarki, jak również zestaw działań przydatny na poziomie samorządów, lokalnych elit gospodarczych, finansistów. Celem jest budowanie dobrobytu mieszkańców danego regionu, gminy, miasta. Mam nadzieję, że również Białystok będzie mógł skorzystać z efektów mojej pracy i tym przyczynię się do rozwoju mojego miasta.

Tomasz Mironczuk, bankowiec. W latach 2012- 2014, prezes zarządu Banku Polskiej Spółdzielczości. Od 2009 do 2011, prezes zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego - BGK, Wcześniej od 2008 - 2009 był wiceprezesem zarządu Banku PKO BP. W latach 2001 - 2008, dyrektor zarządzający - Treasurer w Banku BPH, W latach 1998 2001, wicedyrektor departamentu skarbu w BRE Bank, W latach 1994 - 1998 dyrektor departamentu skarbu w Polskim Banku Rozwoju.

Obecnie pracuje w Instytucie Badań nad Gospodarka Rynkową. Prowadzi projekt (badania) związane ze stopą procentową.

Absolwent wydziału ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego. Studiował też w Nowym Jorku. Żonaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny