W piątek sama byłam w przychodni. Teraz przyszłam z córeczką. Niestety, zaraziła się ode mnie - martwi się Urszula Giedrojć.
- Oj, ostatnio często zdarzają się takie rodzinne zachorowania. Rodzice zarażają się od dzieci i odwrotnie - tłumaczy Ewa Karpiuk, kierownik przychodni przy ul. Berlinga.
Białostockie przychodnie pękają w szwach. Szczególnie rano, kiedy pacjenci przychodzą zarejestrować się do swojego lekarza. - Jest dwa razy więcej chorych niż normalnie - szacuje Barbara Bandurska, pediatra z przychodni przy ul. Mieszka I.
Czekają na swoją kolej
Mimo że recepcjonistki umawiają pacjentów na konkretne godziny, zdarzają się opóźnienia. - Czekam już z synami ponad pół godziny - mówi Grażyna Wojciechowska, mama Dawida i Mateusza. Podejrzewa, że chłopcy mają grypę.
Lekarze zapewniają, że wszyscy pacjenci zostaną przyjęci.
- Wygląda na to, że mamy jakiegoś wirusa. Na pewno wpłynęła na to iście wiosenna pogoda. Ale też fakt, iż ludzie ruszyli do hipermarketów. Wiadomo, że w takich miejscach najczęściej rozwijają się infekcje wirusowe - tłumaczy doktor Bandurska.
Najczęstsze objawy wirusówek to: - Katar, suchy kaszel, bóle stawów i mięśni, uczucie osłabienia, rozbicia. No i królowa grypy - gorączka - wylicza Maria Mularczyk, kierownik przychodni przy ul. Orzeszkowej.
Do epidemii jeszcze daleko
Czy mamy epidemię grypy? - Nie odnotowaliśmy żadnych niepokojących sygnałów o znacznym wzroście zachorowań - uspokaja Andrzej Jarosz, rzecznik prasowy podlaskiego sanepidu. - Należy jednak pamiętać, że szczyt zachorowań to koniec stycznia, luty i marzec, więc to nie jest jeszcze ta pora - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?