Największą część (bo aż 59 proc.) pieniędzy pochłania zagospodarowanie odpadów, które są przywożone na wysypisko w Hryniewiczach.
Dotarliśmy do szacunkowych wyliczeń spółki Lech, jakie koszty gospodarki odpadami Białystok poniesie od lipca do końca roku. Chodzi o ok. 24,7 mln zł. To np. około 10 mln zł więcej niż na śmieci wydają Kielce (ponad 201 tys. mieszkańców).
- Nasze miesięczne koszty to około 2 mln 400 tys. zł - mówi Adam Rogaliński z kieleckiego magistratu. Tam opłaty pobierane są od osoby: 9,5 zł w selektywnej zbiórce i 12 zł za odpady nieposegregowane.
Mniej na śmieci wydaje też np. Olsztyn (ponad 176 tys. mieszkańców).
- U nas miesięczny koszt wynosi około 1,662 mln zł - mówi Aneta Szpaderka z tamtejszego magistratu. - Firmy przewozowe pobierają około 32 proc. tej sumy.
W Białymstoku zaś firmy odbierające śmieci inkasują 23 proc. z tych prawie 25 mln zł, czyli ponad 5,6 mln zł. Na cele zarządzania systemem spółka Lech pobiera 6 proc. Koszty prowadzenia punktu selektywnej zbiórki odpadów w Hryniewiczach to 1 proc.
Na zagospodarowanie śmieci niebezpiecznych i zielonych Lech przeznacza po 2 proc. kosztów systemu. Z kolei odbiór odpadów wielkobagarytowych (np. mebli) pochłania 4 proc. A 3 proc. (czyli ponad 700 tys. zł) to edukacja ekologiczna. To m.in. ulotki, które na początku rewolucji śmieciowej Lech rozdał białostoczanom. Są tam m.in. rady jak dokładnie segregować śmieci. Tyle że w Białymstoku segreguje się tylko szkło.
Adam Kamiński, wiceprezes Lecha uważa, że na razie trudno jest porównać koszty w różnych miastach.
- Trzeba zbadać ile gdzie jest ton odpadów, jakie są koszty transportu, itd. Będzie to można zrobić w styczniu, po pół roku funkcjonowania systemu, kiedy wszystkie dane będą uśrednione. Zapewniam, że nasz system jest jednym z najtańszych w Polsce - twierdzi.
Andrzej Demianowicz, prezes Fundacji Ekonomistów Środowiska i Zasobów Naturalnych uważa wprost przeciwnie.
- Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie ma u nas selektywnej zbiórki odpadów - podkreśla.
Niedawno okazało się, że w Białymstoku nie powstaną tzw. gniazda, gdzie białostoczanie mogliby osobno wyrzucać m.in. papier i plastik. Bo gmina przeznaczyła na ten cel dużo mniej pieniędzy niż chciały firmy.
- Szefostwo Lecha mówi, że papier i plastik będą oddzielane w Hryniewiczach, więc nie ma potrzeby by robili to białostoczanie. Podejrzewam, że prawda jest inna - uważa Andrzej Demianowicz. - Chodzi o to, że surowce te, w przeciwieństwie do szkła, dobrze się palą. Trafią więc do spalarni. Aby mogła funkcjonować, trzeba będzie zapewnić stały dopływ odpadów. Nie zwolni nas to z 50-procentowego limitu odzysku surowcowego wyznaczonego przez UE.
Adam Kamiński zapewnia, że limity będą zachowane, a do spalarni trafi tylko to czego nie da się odzyskać.
- Od początku lipca do Hryniewicz przywieziono 22 205,9 ton odpadów - mówi. Z tego odzyskano: 257,60 ton makulatury, 495,70 tworzyw sztucznych, 94,70 metalu i 648,70 szkła.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorcówDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?